Następnego dnia po burzy czekałam, czy energetyka rozwiąże problem braku prądu. Uszkodzenie było poważne, rozwiązano je tymczasowym rozstawieniem po całej okolicy agregatów prądotwórczych. Potrzebowałam prądu, by wyruszyć w drogę, bramę można było otworzyć mechanicznie, lecz umyć się już nie.
Po południu pojechałam na spotkanie z moją czytelniczką, mieszkającą nieopodal Roccastrady, z którą już od dłuższego czasu wymieniamy się listami.
Przy okazji zobaczyłam historyczne fragmenty dwóch miasteczek.
Najpierw Torniellę, która wyraźnie musiała być kiedyś osadą zamkową. Pozostały wysokie mury, u stóp których wyrosły pierścieniem mieszkalne domy.
Sympatyczne były kwiaty, nie stały pod domami, bo tam ulica niemal przez drzwi wchodziła do wewnątrz. Z braku terenu, mieszkańcy obłożyli kwiatami mury. Byłam tam w drugiej połowie października, ale widziałam na zdjęciach Torniellę latem, wtedy to dopiero wygląda :)
Do kościoła nie zajrzałam - zamknięty. Nieopodal było jeszcze oratorium - otwarte - ale akurat trwało w nim nabożeństwo.
Na samej górze jest plac, przy którym stoi najbardziej okazały budynek zwany castello - czyli jednak zamek? Szybko obeszłam centro storico, dalej jest już tylko nowocześnie. Dane z 2001 roku mówią o 323 mieszkańcach.
Drugie było Sassofortino, większe, zamieszkałe przez 815 mieszkańców (także dane z 2001 roku). Przyznam, że wywołało we mnie najpierw rodzaj smutku. Przyczyną była szara barwa. Lubię szarość, na przykład szarość pietraserena, jest ciepła, przyjemna dla oka. W Sassofortino wszystko zdominował brud, który zamieszkał w chropowatym tynku typu baranek. Brr! Długo się oswajałam z nieładnym zatrzymaniem czasu wyszukując jakieś ciekawe elementy: barwny tynk odnowionego budynku, klamki-ważki, upiększającego światła.
To tylko migawki. Głównym powodem wyjazdu było miłe spotkanie, z G., jej córką i wnukiem, za które bardzo dziękuję.
Pozostałe dni płynęły raz słonecznie, raz burzowo. Bywało, że malowałam na dworze, bywało, że chowaliśmy się pod dachem, czasami wystarczył delikatny daszek tarasu.
Ano właśnie, ja malowałam, panowie czytali, psiaki zazwyczaj spały, albo węszyły po terenie, z przewagą na "spały".
Efektów malowania nie pokażę przez pewien czas, bo mam z nimi specjalne plany.
Mogę za to pokazać obserwacje fotograficzne. Technicznie nie zawsze najlepsze, ale ...
Wybaczcie, zapewne przynudzam, w nieskończoność mogę patrzeć na jeden motyw, no, i go fotografować. Poniżej umieszczam tylko niewielką próbkę mojego rozglądania się wokół wzgórza, na którym mieszkaliśmy.
Bywały i bardziej zdecydowane barwy, zwłaszcza w detalu.
Mogę za to pokazać obserwacje fotograficzne. Technicznie nie zawsze najlepsze, ale ...
Wybaczcie, zapewne przynudzam, w nieskończoność mogę patrzeć na jeden motyw, no, i go fotografować. Poniżej umieszczam tylko niewielką próbkę mojego rozglądania się wokół wzgórza, na którym mieszkaliśmy.
Bywały i bardziej zdecydowane barwy, zwłaszcza w detalu.
To było dobre pięć dni.
Ale to jeszcze nie wszystko. Jeszcze była wycieczka. O niej niebawem.
Widoki piękne , miło odpoczywać w takich warunkach . Dorota
OdpowiedzUsuńTak, dlatego żadne katastrofy nie psują tam pobytu :)
Usuńech wyrywa się dusza ... ;-)
OdpowiedzUsuńB. jak bardzo :)
UsuńJest czas deszczu i pogody ale i wypoczynku i wycieczek i malowania. U Ciebie wszystko w pigułce! Niesamowite zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńTo był niezły koncentrat :)
UsuńGosiu jak zwykle otacza Cię piękno - które zawsze otacza tych, co potrafią patrzeć. Monika
OdpowiedzUsuńOh! Dziękuję. To jeszcze nie koniec. Czekaj na wisienkę :)
UsuńCieszę się ,że znowu tam jakoś jestem . Ach te mgły i to rozproszone światło. Piękny czas.
OdpowiedzUsuńNa te mgły to przydałby się lepszy sprzęt i praktyka, musiałam podbijać zdjęcia, bo mój obiektyw niewiele wyciąga.
UsuńPiękne zdjęcia,rzeczywiście pomagają przenieść się oczami wyobraźni w tamte rejony...,Iwonka
OdpowiedzUsuńTy to już masz i doświadczenie, nie tylko wyobraźnię :)
UsuńTo fakt,a przyznam sie jeszcze,choć to może podpadać pod nielegalne wykorzystanie,ale Twoje cudne "psie"fotki moja córcia wrzuciła sobie od razu na tapetę w tablecie:-)
UsuńOdpłynęłam w krainy Toskańskie i dobrze mi tam... uwielbiam ten region i uwielbiać nie przestanę ;)
OdpowiedzUsuńTo jest chyba jedyna słuszna reakcja na Toskanię:)
UsuńPiękne zdjęcia i ujęcia, Małgosiu. Te same miejsca w różnych tonacjach kolorystycznych, różnym oświetleniu i porach dnia. Naprawdę piękne! I tak sugestywnie przenoszą w krajobrazy Toskanii. A mgły? Czyż nie są fantastycznie fotogeniczne?
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam serdecznie
Ewa z Legnicy
Kocham te mgły, niskie chmury i tylko jęczę, że słabo ze sprzętem, by oddać ich niezwykłość.
UsuńPiękne zdjęcia! W sam raz na te nostalgiczne, listopadowe popołudnia.
OdpowiedzUsuńNostalgii mówimy stanowcze "nie"!
UsuńAch jak pieknie:) w taich okolicznościach mogłabym się nauczyć malować, a przynajmniej bym poimprowizowała:)
OdpowiedzUsuńCzuję się pobłogosławiona, że otrzymałam uzdolnienia pozwalające reagować na tak omdlewające piękno :) Warto było męczyć się czasami aż do łez :)
UsuńAleż piękne te zdjęcia. I poprzednie: jak Bieszczady jesienią, gdy czerwienieją lasy bukowe i jagodziska... Przyjaciół stamtąd prosimy często o "cynk", czy ta zmiana koloru już się dzieje. Raz się uda zdążyć, raz nie. Czasem deszcz i wiatr niszczą najpiękniejsze jesienne pejzaże, nim zaistnieją. Chciałabym zobaczyć jesienną Toskanię. Zazdroszczę! :)
OdpowiedzUsuńAldona
Ja już od lat poluję na czerwone jesienne winnice, niestety, nie wszystkie tak się przebarwiają.
Usuń