Owszem, jeśli ktoś jeździ komunikacją publiczną, to trudno mu będzie dotrzeć do Marina di Vecchiano, tam są duże, bezpłatne plaże, wcale nie tak daleko od Pizy.
O okolicy się nie rozpiszę, bo można by cały przewodnik napisać. Niebawem troszkę pokażę.
Skupmy się na Pizie.
Będzie to drugi artykuł usiłujący przekonać czytelników do tego miasta. Niezwykłe, ale pierwszy napisałam dokładnie 7 lat temu.
Akurat we wtorek miałam zaplanowane odebranie Joanny z lotniska. Wcześniej Krzysztof dawał sygnały, że i on by Mitoraja z chęcią obejrzał. Połączyłam zmyślnie te dwie okazje. Podsunęłam pomysł, by pojechać dużo wcześniej i skorzystać ze zwiedzania z przewodnikiem.
A resztę czasu do przylotu poświęcić samemu miastu.
Szybko więc wrócę jeszcze do Mitoraja:
O wystawie już pisałam, więc niewiele wniosłabym dodatkowo. Nie napisałam nic z życiorysu Mitoraja, ale ten można znaleźć w internecie, więc nie tego oczekiwałam od przewodniczki. Z lekka przestraszyła się, że znamy już inne dzieła Mitoraja, że jesteśmy Polakami. Pani chyba nie jest osobą zawodowo zajmującą się oprowadzaniem po wystawach, to raczej pracownik muzealny, raczej pilnujący dzieł. Zapewne przeszła przeszkolenie, odbyła nawet spotkanie z artystą, dzięki czemu mogła podzielić się z nami własnym wrażeniami o osobowości Mitoraja, że jest skromny, miły, zamknięty w sobie, sprawia wręcz wrażenie nieśmiałego. Nasze zwiedzanie szybko zamieniło się w rozmowę, przestało być monologiem. Chyba bardzo przypadliśmy pani do serca, bo powiedziała, żebyśmy zostawili namiary na siebie, poinformuje nas, gdy pojawi się katalog z wystawy, a na razie wydostała specjalnie dla nas dobrze wydane foldery.
"Anioły" Mitoraja można oglądać do 15 stycznia 2015 roku.
Jako ilustrację dołączam zdjęcia tylko jednej rzeźby, ale oglądanej rękami pewnego ślicznego aniołka:
Do przylotu Joanny zostało trochę czasu. Zjedliśmy cokolwiek i gdziekolwiek. No, nie mamy szczęścia - Piza to dla nas miasto niezbyt dobrego jadła. Jeśli kiedykolwiek znajdę dobry lokal, nie omieszkam Was o tym powiadomić. Przecież muszą takie istnieć :)
Krzysztof nie miał ochoty na zwiedzanie. Zostawiłam go na Placu Dantego, a sama ruszyłam z mapą, na której pozaznaczałam sobie różne kościoły, wybrane według romańskiego klucza. Przyglądałam się też miastu, tak rzadko widzianemu, tak mało widzianemu.
Cwaniara - zostawiłam torbę, żeby nic nie dźwigać poza apratem i telefonem, w związku z czym musiałam być ciut oszczędna w fotografowaniu - bateria!!!
Najpierw pokażę Wam różne widoki miasta. Uliczki, zakamarki, place. Znajdziecie tu portyki, niczym w Bolonii, zaskakujące przejścia, mnóstwo łączników między budynkami.
Potem zaproszę na spacer między świątyniami Pizy, z niespodzianką na końcu:
A teraz kościoły, wycinkek z tego, co można obejrzeć w Pizie, wydeptałam tę siódemkę w przeciągu mniej więcej dwóch godzin. I to tylko z jednej strony rzeki.
Chiesa di San Nicola. Wnętrza nie zobaczyłam. Zaintrygowała mnie ośmiokątna wieża. Mówi się o niej, że po Krzywej Wieży jest drugim symbolem miasta. Między budynkiem kościoła a obok ustytuowanym Pałacem Wdów istnieje bezpieczne przejście, dla mieszkających tam kiedyś kobiet z rodu Medyceuszy.
Chiesa San Frediano. Początki sięgają XI wieku. Kościół uniwersytecki. Nawet podczas wakacji widać od razu, że to miejsce spotkań młodzieży. Trafiłam na mocno rozdyskutowaną trójkę. Przebudowane wnętrze, ale dla jednego krzyża w pierwszej, lewej kaplicy warto zajrzeć. To anonimowe dzieło z XII wieku. Jego wyjątkową wartość stanowią sceny Męki Pańskiej
Chiesa San Michele in Borgo. Druga część nazwy pochodzi od dzielnicy, w której znajduje się świątynia - Borgo Stretto. Znowu zagłębiamy się w XII wiek. Jest odbudowana po bombardowaniach z II wojny światowej. Przypomina mi kościoły z Lukki, na przykład San Michele in Foro. Elegancka fasada oprócz wspaniałych rzeźb ukazuje coś niezwykłego - XVII wieczne zapiski z wyborów rektora Uniwersytetu w Pizie.
Chiesa di San Pietro in Vinculis. Budynek z XI/XII wieku został nabudowany na jeszcze starszym. Zadziwiająco duże podwójne okna (bifora) razem z portalami wyciagają budynek w pionie.
Chiesa di San Paolo all'Orto. Wiem, że powinnam wrócić dla wnętrza. Niestety, mogłam obejrzeć tylko fasadę, ale i ona uradowała mnie, gdy dotarłam pod świątynię. W czasach powstania, w XI/XII wieku, stała na terenach podmiejskich. Otoczona małymi budynkami mieszkalnymi z ogródkami, wzięła od nich swoją nazwę (orto = warzywny ogród). I znowu typowo pizański wystrój fasady, marmurowy, dwubarwny. Ceglana dzwonnica oddala się stylem o kilka wieków, do XVII stulecia.
Przy dużym, pustym placu stoi Chiesa San Francesco de'Ferri. Świątynia zbudowana, owszem, w średniowieczu, fasadę ma zadziwiająco prostą, jak na XVII wiek. Koniecznie chciałam zobaczyć wnętrze, ale nie tym razem.
I ostatni kościół chciałam tak bardzo zobaczyć, że nie zważałam na odległość ponad 2 km od poprzedniego punktu.
Chiesa San Michele degli Scalzi to budynek położony we wschodniej części Pizy. Szłam do niego zacienioną aleją wzdłuż Arno. Nad głównym portalem widać piękną lunetę z Z Chrystucem Błogosławiącym, fryz pod którym poniekąd spina klamrą pobyt w Pizie - bizantyjsko sztywne witają nas Chóry Anielskie. W prostym wnętrzu znowu mogę podziwiać malowany krzyż - z XIII wieku.
Anioły z fryzu to trochę mniejsza klamra tematyczna wobec tych Igora Mitoraja na Placu Cudów, tą większą jest znowu dzwonnica - krzywa!
Wszystki wpisy o Pizie znajdziecie w kategorii Piza Pisa. A poniżej mapa z mojego spaceru. Zobaczcie, jak niewielki fragment miasta zobaczyłam:
Mitoraj w Agrigento
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/makosz66/media_set?set=a.3640332218125.2131020.1568899505&type=3
Na żywo nie widziałam, ale na tej wsytawie w Pizie pokazują film z Agrigento. Zazdroszczę, że widziałeś ją na miejscu.
UsuńPrzekonałaś mnie.Zresztą się nie broniłam chłonąc te piękne włoskie klimaty.
OdpowiedzUsuńWiadomo, że nie Ciebie musiałam przekonywać. To taka moja reakcja, ja nawet na tym forum nie wchodzę w dyskusje, bo panuje tak przedziwna atmosfera.
UsuńBardzo potrzebne sa takie artykuły. Ja tez nie raz spotkałam się z opinia, ze Pisa to, poza Krzywą Wieżą, nieciekawe miejsce. Pewnie można zrozumieć, ze ludzie, którzy jada pierwszy raz, chłoną głównie bardzo spektakularne widoki, jak właśnie Krzywa wieża, może katedra, Campo Santi już chyba niekoniecznie - trochę słabo widocznych malowideł i stare sarkofagi (ja uwielbiam cisze i spokój Campo Santo, tam w największy upał można znaleźć chłodne zakątki). Potem spieszą do Florencji, Sieny, San Gimignano, czasem Monte Olivieto. Trzeba przejść taki chrzest -- kolejne pobyty, jak ktoś połknie bakcyla, dają możliwość wyjścia poza te cuda, zajrzenia w głąb miast i miasteczek. Ty jesteś w tej szczęśliwej sytuacji, że masz to wszystko na wyciągnięcie reki, a ja - i inni Twoi czytelnicy - ze mamy Ciebie i Twojego bloga! Istny łańcuszek szczęścia!
OdpowiedzUsuńserdeczności,
iwona
Blisko mieszkam, ale rozdarcie pozostaje, gdzie jechać? I to kusi i to nęci :) Cieszę się, że to doceniacie :)
UsuńMałgosiu,
OdpowiedzUsuńcałkowicie zgadzam się z oceną sytuacji z poprzedniego wpisu - byłam w Pizie tylko raz, więc oczywiście cuda na Polu Cudów, odrobinę okolicy w drodze na parking autobusów, i informacja od przewodniczki - pilotki, że poza tym niewiele w Pizie jest do oglądania, że duże zniszczenia wojenne pozbawiły miasto wielu cennych zabytków, a powojenne budownictwo, to właściwie takie jak u nas - nic do podziwiania. Takie urocze zakątki i miejsca można odkryć mając więcej czasu i/lub więcej możliwości pobytu w pobliżu. Dlatego również niezmiernie cieszę się, że to Ty właśnie mieszkasz w pobliżu i możesz nam wszystkim tak cudownie przybliżać te wszystkie cudowności.
Pozdrawiam serdecznie
Ewa z Legnicy
Taką przewodniczkę to bym "ukatrupiła".
UsuńPierwszy dzień w Pizie, a w zasadzie jego połowa, za nami. I już wiemy że tydzień zaplanowany w tym mieście ( z przyjemnymi wyjątkami ;) ) to będzie dobry czas. Mieszkając w cudownych okolicznościach po miedzy synagogą a teatro Verdi, chłoniemy smaki , zapachy , ciepło... Bosko
OdpowiedzUsuńA krzywa wieża? Przez chwilę nawet mieliśmy pomysł aby ją ominąć :) ale dzieciaki nie dały by nam żyć... Pozdrawiamy dziękując za podpowiedzi. Bąbele
Ja bym też nie dała Wam żyć, że nie poszliście jej zobaczyć. Piękna jest!
UsuńOk. Już byliśmy cztery razy. O każdej porze dnia i nocy :-):-):-):-) i faktycznie wbrew pozorom to świetne miejsce do wypoczynku. Szczególnie po południu na trawniku za babtysterium....
UsuńPS
OdpowiedzUsuńNasza ołnerka przesłała nam po południu informację którą umieszczam :
Hi family! I forgot to tell you a place I think you will love it! It's a pizzeria called MONTINO PIZZERIA. Isn't a turist pizzeria, It's a tipical tuscany pizzeria, very good. It's a very old place, and every pisan person eat to montino. You have to taste absolutely the tipical tuscany CECINA, It's like a crepe made with chick peas, very good and there isn't in other part of italy, only in tuscany. This very good and cheap pleace is in VIA DEL MONTE 1.
I się sprawdziło! Smakowicie, lokalnie - brak turystów , mimo iż to samo centrum! i bardzo przystępnie cenowo. Wprawdzie obiecaliśmy sobie,że wszystko tylko nie pizza - ale cóż,,,
j.
j
Widzisz, jaka cudowna wymiana doświadczeń. Skorzystam na pewno z podpowiedzi ołnerki. Do zobaczenia :)
UsuńPani Małosiu, zasługuje pani na tytuł Honorowej Ambasadorki Toskanii :) Robi pani więcej dla regionu niż suche przewodniki, niedouczone pilotki, bogate agencje i biura podróży ze swoim banalnym przekazem... Myślę, że ścągnęla pani do Włoch wielu Polaków, bo zaraża pan bakcylem toskańskim, pokazuje cudne manowce, na które mało kto by trafił! Mam nadzieję, że Toskania się pani za to odwdzięczy...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Aldona
Toskania mi się ciągle odwdzięcza :) Gorzej z zainteresowaniem tubylców. Kiedyś rozmawiałam z panią z pistojskiego urzędu do spraw turystyki. Nie interesowała jej nawet bezpłatna współpraca. Także dziennikarz z Pistoi zachwycał się bardzo jakimś ogólnym portalem z Holandii, na którym wspomniano o Pistoi, ale na co im polski blog? Bez złudzeń! My dla nich jesteśmy z trzeciego świata.
Usuń