Oliwa? Toż to brzydka nazwa dla czegoś tak nieziemsko pachnącego. I to piszę ja, ktora nie jadam (jak dotąd) oliwek. Ale to pachnie słońcem, powietrzem rozedrganym. Smak? Jeszcze nie wiem do końca. Dziabnęłam tylko kawałek grzanki dla Krzysztofa. Taka najprostsza wersja bruschetty. Chleb toskański natarty przekrojonym ząbkiem czosnku i na to ta właśnie oliwa i ciut soli. No nie powiem, smaczne! A tak wygląda pojemnik, w którym przechowuje się płynne cudo. Kranik odwraca się do góry, żeby nie kapały drogocenne krople.
I jeszcze, mimo że niedziela, ale przejdźmy do interesów. Jeśli ktoś za pół ceny chce kupić dwa bardzo dobre aparaty cyfrowe o 12-krotnym zoomie, sprawne! to proszę o kontakt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz