Może dzisiaj klawiatura ma lepszy dzień? Jak na razie pisze. Więc szybko parę słów..
Wymyśliłam sobie, że do większych świec nie ma co kupować knotów z metra, zwłaszcza że trudno zorientować się ze strony www co do ich grubości. Przecież wystarczy bawełniany sznurek. Bawełniany sznurek? Che cosa? Filo di cotone, ma che cosa vuoi fare? Wariatka z Polski szuka sznurka. Czy oni niczego tu nie związują? Niczym? No dobra w końcu mają jakieś poliestry, ale to kiszka na knoty świecowe. Sprzedawca w sklepie "żelaznym" musiał sam się przekonać, że toto się topi a nie pali, o czym ja byłam od razu przekonana. Wypróbował parę linek politestrowych. Nie ustaję w poszukiwaniach. Na razie zakupiłam kordonek, ale za cienki i będę musiała samodzielnie go skręcić. Najciekawsze było moje poszukiwanie tegoż w sklepie pasmanteryjnym. Zaczęłyśmy z panią od bawełnianych nici do szycia, ale pantomimicznie doszłam z nią do najgrubszego kordonka, jaki był w sklepie, prendero per provare (wezmę na próbę), pani była rozanielona moim włoskim perfettamento!W końcu zaczęłam też jawić się sobie sama jako artystka. Kochana Franka nie mogła znieść, że trzymam swoje prace w domu i skontaktowała mnie z jakąś panią z galerii z miejscowości Montecatini Terme. Oddałam nawet jeden obrazek na konkurs, nie żeby zaraz wygrać, ale żeby jakoś zacząć funkcjonować i poznawać środowisko potencjalnie pieniądzodajne. Popołudniem pojechaliśmy zobaczyć poziom wystawionych prac. Nie jest ze mną aż tak źle, jak bym mogła sądzić po własnych kompleksach wyniesionych ze studiów. Zostalismy serdecznie przywitani, wiedzą jak połechtać próżność artysty i ... księdza. Krzysztof jako ksiądz była dla nich równie, a może i nawet bardziej, atrakcyjny ode mnie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz