czwartek, 15 listopada 2007

SPOKOJNE DNI

Dni płyną spokojnie. Powszedni dzień. Dzisiaj na nowo froterowałam podłogę w soggiorno. Trochę też w nim przemeblowaliśmy. Wnieśliśmy starą komodę z zakrystii. Mocno nadżarta zębem czasu i kołatka. Trzeba będzie pomyśleć o jej zakonserwowaniu i lekkim odnowieniu. Brakowało w mieszkaniu jakiegoś zakątka na materiały piśmiennicze, po tym, jak Krzysztof założył w końcu biuro parafialne na dole. 
Czwartek, więc na obiedzie był Tomek. Dalszy ciąg moich eksperymentów z karczochami. Tym razem nadziewane mozarellą i parmezanem. Dobre, ale już czuję, jak uszlachetnić przepis. Trochę przeszkadzała mi w nim bułka tarta w zadanej ilości. 
Po obiedzie pojechałam do miasta na zakupy. Zadanie bojowe kupić między innymi Beaujolais nouveau.Ciekawa jestem smaku tak młodego wina. Zadziwiające jest, że właśnie dziś jest jego święto, obchodzone od 1985 roku w trzeci czwartek listopada a już znalazło się w sklepie. Jest to ponoć wino o ostrym, często bardzo cierpkim smaku. W dobrych latach można wyczuć wyraźną świeżość i owocowy smak. W złych latach wino to prawie nie nadaje się do picia, dlatego święto Beaujolais Nouveau uznano za majstersztyk marketingowy. Spróbujemy, ocenimy. Ponoć i tak wszyscy winiarze zaczynają przegrywać z Australią i Chile. A ja tam lubię włoskie wina! 
Zapomniałam napisać o przedwczorajszej wizycie w sklepiku spożywczym. Postanowiłam wypróbować jeszcze inny sklep we wsi, pojechałam na rowerze, wchodzę do środka a tam dwoje znajomych, sąsiad z naprzeciwka oraz dbająca bardzo o nas, jak mama, Franka. Od razu zostałam przedstawiona pani ekpsedientce, która aż pokraśniała z zadowolenia, że gosposia księdza u niej kupuje. Na odchodne dostałam w prezencie świeżo upieczoną schiacciatę. A wieczorem jeszcze podrzucono na plebanię jej następną porcję. Jeden Włoch przy wyjściu zainteresował się moją osobą, a zwłaszcza stanem cywilnym. Biedaczyna!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz