W zeszłym tygodniu, tuż przed wyjazdem do Florencji, pojawił się w ogrodzie nowy mieszkaniec. Nie chciałam o tym pisać razem z poprzednim wpisem, a potem przyszła burza i spaliła modem. Dzisiaj po szybkiej interwencji Krzysztofa w serwisie telekomunikacji mogę więc wkleić zdjęcia niezwykłego prezentu. Darczyńca powiedział, że połowa dla proboszcza, połowa dla mnie.
Przyznałam więc Krzysztofowi liście a sobie 40 dojrzewających owoców. Chyba sprawiedliwie?
Piekna...suknia !
OdpowiedzUsuńI piękny prezent!Pozdrawiam serdecznie;)
OdpowiedzUsuńI bardzo słuszny podział :)
OdpowiedzUsuńSprawiedliwie, jak najbardziej :)
OdpowiedzUsuńCuudowne drzewko !:)))
OdpowiedzUsuńSlicznie wyglądasz Małgoś:) Pozdrawiam!:)
Aaaaaaalllllleeeeeee krzak!Wyglądasz przy nim w tej sukience jak Calineczka !Zawsze kojarzyłas mi się z cytrynkami -cytryny w cukrze, cytryny suszone jako ozdoby, limoncze...Może to początek małej plantacyjki?
OdpowiedzUsuńW zeszłorocznych postach na zdjęciach z Giaccherino odkryłam podobne drzewko. Tylko to jest o wiele piękniejsze, ma więcej listków i owoców, no i przede wszystkim jest Wasze!
OdpowiedzUsuńcytrynka i właścicielka marzenie :)
OdpowiedzUsuń---
czekam na książkę :)))