Obiad oczywiście był włoski, czyli crostini, kopytka z sosem z gorgonzoli, spaghetti z ragu (czyli po bolońsku) oraz bresaola z rukolą i parmezanem, no i sałatka z pomidorów z mozarellą i bazylią. Obydwa sosy, makaron i sałatkę zrobiłam w nadmiarze, wpadłam więc, okazało się na genialny pomysł: sosy i sałatkę ugotowałam ze sobą dodając kostkę rosołową i rozrzedzając. Do tej nietypowej pomidorówki dodałam makaron. Oj! Pyszne!
Acha! U nas nie było czuć trzęsienia ziemi. Wstrząsy zaatakowały całkowicie północną Toskanię. Pogoda i tak nieszczególna - burze i deszcze. Ja tam bardzo lubię parę dni takich, mocno pchają do pracy :) Szkoda tylko turystów.
Ach, jakie wspaniałe jedzonko:)
OdpowiedzUsuńA ja nic o wstrząsach nie słyszałam, jak to możliwe...hmmm...
Pozdrówki!:)
chyba było bo piszesz o zdjęciu , albo ja oślepłam
OdpowiedzUsuńdodałam
OdpowiedzUsuńCieszę się, że będę mogła ją przeczytać. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWłaśnie przyszła do mnie zamówiona książka F.Mate - Wzgórza Toskanii. Poczytam ją na razie, a potem.. potem tę , na którą czekam czyli Twoją.
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać!:)