środa, 30 września 2009

PRZY OKAZJI

Rano, co ja piszę!, w środku nocy, poszłam do ambulatorium pobrać krew. Gdy zobaczyłam tłumy Włochów ucieszyłam się niezmiernie, że jest tutaj elektroniczny system numerków. Do rejestracji i do samego ambulatorium wzywa świetlna tablica a ja z numerkiem pobranym z automatu przy wejściu spokojnie siedziałam i czekałam. Bez tego genialnego urządzenia podejrzewam, że może jutro bym się dostała na badanie, oczywiście gdybym przenocowała ukryta w toalecie. Znam już z doświadczenia podejście Włochów do kolejki - podchodzą jak by nie istniała!  Nie myślałam kiedyś zaśmiewając się z filmiku Bruno Bozzetto, że poznam jego realia jako mieszkanka Italii. Ale nadal się z niego śmieję i mogę powiedzieć, że wcale aż tak mocno nie jest, jak chociażby w przypadku przejścia dla pieszych. Za to kolejka jest jak najbardziej prawdziwa :)

Zapraszam więc do obejrzenia EUROPA&ITALIA, dedykowanego wszystkim, którzy wierzą, że Włosi zachowują się tak samo jak pozostali mieszkańcy Europy.

8 komentarzy:

  1. Ha,ha fajny filmik:))).Tylko czemu po nocach Pani chodzi?

    OdpowiedzUsuń
  2. hahahahahah swietny filmik ,jesli chodzi o jazde sam.to musze przyznac racje a tak ogolnie to chyba polacy sa podobni do wlochow ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że gdyby zabrać zieleń z flagi, to też ze zrozumieniem pokiwałabym głową i ubawiła się z tego absurdu. Wot żyzn... jak mawiają nasi przyjaciele :))))))))) Dorota

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, boskie ! :)
    Uśmiałam się jak szalona !:)
    Prawie wszystko się zgadza, ale jednak będąc osobą pieszą spotkałam się w Italii z miłymi reakcjami. Auta zatrzymywały się i kierowcy ręką zachęcali do przejscia przez jezdnię.
    Szczególnie kiedy za rękę trzymało się dziecko:)

    Kocham Włochy!:)))

    Buźka :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj masz swieta racje, Wlosi nie szanuja praw kolejki i tego kto i kiedy przychodzi, wala wszyscy razem. Pierwszy raz mialam te przyjemnosc zobaczyc na lotnisku jak lecialam z Napoli do Londynu...myslalam, ze nie wejde do samolotu! Zadnego porzadku, po prostu jedna banda i stalam z boku z innymi nie nawyklymi do tego ludzmi glownie Anglikami i czekalismy az sie troche rozluzni... :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pani Małgorzato! Tu nie wytrzymałam... :) Bo w Trequandzie byłam. Z powodu muzeum, gdzie stoi monumentalne, wielometrowe, srebrne "Drzewo Życia". Pani przy kasie lojalnie uprzedziła, że najsławniejszy eksponat akurat wybył na wystawę do Mediolanu. Zrezygnowaliśmy z muzeum, kupiliśmy tylko książkę o skarbach i zamiast tego weszliśmy do kościoła - z wyjątkową fasadą w szachownicę. Tuż obok było Il forno, czyli piekarnia, kupiliśmy bułeczki i paszteciki tak dobre, że po pożarcia ich na ładnym tamtejszym skwerku wróciliśmy po zakupy jeszcze raz... ale chyba muszę zobaczyć to Albero delle Vitae, widziane tylko na zdjęciu - a pani? :)
    Pozdrawiam, Aldona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Aldono, ależ może Pani nie wytrzymywać, jak najczęściej, najwyżej zweryfikuję, czy ciągle tak samo postrzegam to, co napisałam dobrych parę lat temu. Przyznam jednak, że tu mnie Pani mocno zaskoczyła, bo w tym wpisie w ogóle nie wspominam o Trequandzie. A już Albero della Vita kojarzy mi się tylko i wyłącznie z Lucignano, gdzie też miałam pecha i nie zastałam obiektu.

      Usuń