Każda choroba ma swoje konkretne objawy. Ta była trochę dziwna, jak na przeziębienie. Oprócz jeżozwierza w gardle, przysiadł potem na mnie hipopotam i nie chciał pozwolić na swobodne poruszanie się pomiędzy mieszkaniem a pracownią. Przechytrzyłam bestię i zniosłam na dół pędzle oraz farby i, nie wykazując zbyt wielkiej ruchliwości, malowałam całymi godzinami.
Dzisiaj prezentuję św. Józefa na wypukłej dachówce. Jest to mój prezent dla chrześniaka z okazji bierzmowania, na którym przyjął za patrona właśnie świętego cieślę. Mam nadzieję, że mu się spodoba, gdy do niego dotrze po 14 listopada, bo ja nijak nie miałam okazji się pojawić na uroczystości. Przy okazji (dosłownie) wierciłam temat wzorzystych aureoli. Długa droga przede mną.
Cudo! Uwielbiam malowac na róznych materiałach,też mam kilka'dachówek'anielskich w swoich zbiorach-ale ta Pani dachówka jest miesternie wykonana i z miłością,piękny prezent.
OdpowiedzUsuńPiękne.
OdpowiedzUsuńNa pewno chrześniak doceni jak nie teraz to z czasem.
Piękne, dlatego powinna Pani Małgosiu działać, tworzyć jak najczęściej. Zdrowia życzę. Pozdrawiam cieplutko!!!
Przecudne! Moje córeczki uwielbiają ręcznie malowane prezenty (na Komunię otrzymały od mojej siostry ikony jej autorstwa.Były zachwycone!)Twój chrześniak pewnie też doceni Twoje arcydziełka :-). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWiem, czym były wypaskudzane te aureole! :)
OdpowiedzUsuńJeszcze trochę chrześniaków i stracicie dach nad głową z powodu przerobu dachóweczek na dzieła sztuki....
Pozdrawiam ciepło na tydzień przed wylotem do Rzymu :)))
Kinga z Krakowa
Cuuuuuuud mióóóóóód!!!
OdpowiedzUsuńTak, tak Kinguś, wiertareczka poszła w ruch. Od razu Ciebie wspomniałam i Twoją przecudną gościnę.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Józef się spodobał.
Wow ! Piękne no!:)
OdpowiedzUsuńMalgosiu, oczu oderwac nie moge. Jozef jest przepiekny!!!
OdpowiedzUsuńCaluje
Joanna z kaffelatte