We wtorek byliśmy z wizytą u księdza Jarosława w Pavanie. Jechaliśmy w deszczu, ale na chwilę po obiedzie niebo okazało się nam łaskawe. Nareszcie mogłam więc zobaczyć Sambucę, niedaleko położoną. Auto zostawiliśmy pod Sanktuarium Madonny od Lilii, gdzie nawet na chwilę zajrzeliśmy.
Do osady pozamkowej nie można dojechać, bo zachowała swój średniowieczny układ.
Domy na różnych poziomach, nie zorientowałam się ilu. Raz jesteś pod jakimś budynkiem, potem zaglądasz na jego dach.
Na przechodnia spoglądają za to nietypowe okna w nietypowym miejscu.
Wszystko spinają wąskie uliczki. Stałym mieszkańców dwóch, trochę więcej ludzi pojawia się latem i w weekendy.
Ewidentnie widać pozycję strategiczną tej dawnej domeny biskupiej z X wieku. Górując nad przełęczą można było mieć pełną kontrolę nad ruchem między Pistoią a Bolonią. Ale wzrok to musieli mieć sokoli tamtejsi strażnicy! O posiadanie lornetek ich nie podejrzewam. W XIII wieku Bolonia przejęła zamek, wykorzystując walki pomiędzy Florencją a Pistoią. Ano, gdzie dwóch się bije, tam trzeci ma zamek. Historia wraz z wiekami oczywiście tylko się komplikowała. a to znowu pod władaniem Pistoi, a to sprzedaż w ręce rodu Tedice, potem następnej, potem zamek zagarnęli sobie Visconti, potem ..., potem ....
No i mamy ruiny wraz z niemal zupełnie opuszczonym podzamczem.
Do kościoła nie udało nam się zajrzeć. Zastaliśmy za to dwoje innych otwartych wejść. Jedno na ... cmentarz.
Nie jest wielce stary, nie wiem, gdzie chowano poprzednich mieszkańców castello. Ten powstał w XIX wieku. Można by rzec: no coś zwykły cmentarz. Ale żeby można było chować tam zmarłych trzeba było nawieźć mnóstwo ziemi. Tirów nie było, uruchomcie więc wyobraźnię i zobaczcie ludzi, którzy na własnych plecach, albo na grzbietach osiołków przynieśli tyle ziemi, że zakryli skalisty szczyt.
Drugie otwarte wejście było z pozoru skromne, ale kryło za sobą niezwykłe miejsce. Otóż tędy wiódł stary szlak pielgrzymi Via Francigena, wiodący z Canterbury do Rzymu. Obecnie próbuje się go przywrócić do życia. Pewnie marzeniem jest, by wyglądało to jak na cammino Santiago de Compostela. Spotkałam już kilka przedsięwzięć upamiętniających istnienie Via Francigeny, ale pielgrzymów niewielu. Za to już wiem, gdzie może spocząć utrudzony pielgrzym. Za drzwiami, tylko przymkniętymi, kryje się noclegownia. Hmm, jak właściwie nazwać takie miejsce? Schronisko? Jedno pomieszczenie ma czynny kominek, oczywiście czynny, jeśli się przyniesie tam drewno. Jest tam też stół. W drugim tylko ściany, ale jest gdzie materac rozłożyć. No i jest łazienka. Czysta, schludna. Tylko zapomniałam sprawdzić, czy utrudzony pielgrzym będzie miał luksus w postaci ciepłej wody. Przemiły pomysł. I te ślady zapisane przez gości. A gdzieś nad wszystkim w małym okienku wiekowa pajęczyna.
Pogoda jednak przestała nam sprzyjać, zdążyłam tylko przyjrzeć się kilku przeciekawym kominom.
W strugach deszczu dotarliśmy do auta, potem do domu. Trudny to czas dla turystów "plenerowych", za to wybitnie muzealny.
Kolejne ciekawe miejsce do zobaczenia. Mam wrazenie, ze niebawem nie bedzie miala dla Ciebie Toskania zadnych niespodzianek, poznasz wszystkie miejsca i tajemnice swojego regionu.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)
Piękne miejsca i piękne zdjęcia:-)
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu Twojej książki mam ogromny apetyt na Toskanię, a Twoje fantastyczne zdjęcia jeszcze ten apetyt zwiększają;-)
Pozdrawiam serdecznie.
Miejsce urokliwe, choć "trudny czas dla turystów plenerowych" pochodziłabym, a co tam. Widać mech na kamieniach..Dziękuję, zapamiętam.
OdpowiedzUsuńŚlicznie tam Małgosiu. Chętnie bym pospacerowała po takich terenach. Uwielbiam takie wycieczki i odkrywanie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię:)
wspaniałe miejsce, uwielbiam takie "klimaty" na spacery, nawet w strugach deszczu!
OdpowiedzUsuńMasz szczególny talent do wynajdowania i pięknego pokazywania różnych zagubionych zakątków. Dzięki za te wspaniałe, nietypowe wycieczki-wciąż mnie zachwycają :)))
OdpowiedzUsuńGdynianka