Dzisiaj Tata odleciał do Polski. Chciałam w poniedziałek jeszcze zabrać go do Cinque Terre, żeby przejść spokojnie jeden odcinek szlaku, ale spadające ciśnienie zmierzające ku deszczom i wzrastające u Taty, pewnie z wrażenia przed powrotem, spowodowały zmianę planów. Jednak niezupełnie, morze pozostało, tylko bliższe i z płaskim wybrzeżem. Wybraliśmy się do Marina di Vecchiano. Idealne miejsce i pora na spacer.
Psy mogły harcować do woli, raz przeszła tylko jedna para spacerowiczów, z oddali widać było wędkarza a poza tym nikoguśko.
Oj! Zapomniałabym o żołnierzu, który pilnował wejścia na pewien odcinek plaży, bo odbywały się tam ćwiczenia strzelnicze. To znaczy strzelających nie widzieliśmy, oni gdzieś z wydm strzelali do celów na morzu, czasami pudłując w plażowy piach. Na szczęście nie strzelali non stop, więc mogliśmy cieszyć się nadmorską przechadzką. A wydmy ładniejsze chyba bez żołnierzy?
Nie są takie pagórkowate, jak nasze polskie, ale i tak widać specyficzną dla trudnego klimatycznie środowiska roślinność.
Spacer z Tatą to także wspomnienie dzieciństwa. Mimo nader skromnych możliwości finansowych Rodzice corocznie wyjeżdżali z nami nad morze. Godziny spędzane na plaży to zabawy z siostrą w sklep pełen towarów, w którym mąką był mokry piach a solą - suchy, kamyczki zaś wspaniałą walutą. Często sama zapominałam o otaczającym mnie świecie wykorzystując skarby wyrzucone przez fale. Wyszukiwałam kształty w drewnie, tajne znaki na kamieniach, lubowałam się w barwach intensywnych dzięki zamoczeniu w wodzie a blednących na słońcu. Czasami dosłownie coś wyszukałam w piachu. Zabawicie się ze mną?
Ten piasek nad polskim morzem był dużo piękniejszy, bieluśki i drobniutki.
Jednego nad polskim morzem nie było w żadnej postaci - łypiących na plażę dwutysięczników.
Zdążyliśmy wrócić przed deszczem, który dzisiaj pożegnał Tatę w Toskanii i powitał w Polsce.
Charcik!!!!!!!!!!!!!!! Kocham Charty!!!!!!!!!!! Kiedys w koncu,jak dziewczynki urosna tez kupie ;)
OdpowiedzUsuńUroczy spacer, taki podsumowujący. Znalezisk dużo. Zawsze jak widzę morze i piasek też zaczynam grzebać.
OdpowiedzUsuńZnalazłaś muszelki, drewienka, może kamyk, kraba nie całkiem żywego i chyba żywego, ślimaka, piórko i całą masę tego co na plaży znaleźć można. Nie było bursztynu. Ale był szum morza i fali plusk!
Dla mnie morze jest zawsze odległe od Toskanii, muszę wreszcie zmienić topografie myślenia! Pozdrawiam
Nie smuć się, psiaki się wyszalały a Tata wróci, nie długo święta...
Piękny spacer, ładne te wydmy, no i te góry spoglądające na plazę! Niesamowity widok. Wszystko w jednym, ach! :)
OdpowiedzUsuńSkarby znalezione na plaży wspaniałe Małgosiu.
No,a pieski się wyszalały na piachu. :)
Pozdrowienia.
Małgoś, tak mi przykro, że Włochy zalało.
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze żadnych szczegółów. Jedynie się martwię.
Co tam u Was?
super zdjęcia...
OdpowiedzUsuńPewnie o takich muszelkach na plaży w sezonie mozna tylko pomarzyć....
Pozdrawiam
Paweł ze Szczecina (1004)
Madebyma-ma faktycznie z chartem lepiej poczekać na podrośnięcie pociech. To jest tak spolegliwy pies, że łapy by sobie dał na supeł zawiązać.
OdpowiedzUsuńMażenko Tata wróci, ale na Wielkanoc, jeśli zdrowie mu pozwoli. Ale ja już jestem przyzwyczajona do tej sytuacji.
Paweł te muszelki to żadna okazałość, latem też są takie. Zwłaszcza te z głębokim fioletem są niemal tak liczne, jak ziarnka piasku.
Jeszcze tutaj poinformuję, że zalana część Toskanii to bardzo oddalony od nas północno-zachodni jej skrawek, taki górski, bliski Ligurii. Za troskę dziękuję :)
Małgosiu, to kamień z serca. Dobrze, że to nie u Was.
OdpowiedzUsuńA te fioletowe muszelki też zbierałam na plaży nad Adriatykiem, koło Vieste. Też było ich mnóstwo. I nie wyglądał za atrakcyjnie, ot zwykłe muszle. Te wyglądają ciekawiej, naprawdę :)
Piekne zdjecia i te psiurki szalejace po plazy. Jedno musze przyznac, nasze polskie plaze jakies ladniejsze i czyste i az milo po nich chodzic, przynajmniej po sezonie no i jesli porownam do tych z Campanii!
OdpowiedzUsuń