W tym roku też jedna barwa zdominowała mi wpis, który mam zamiar tu sporządzić. A że srebrne rocznice są zarezerwowane dla małżeństw na ich 25 rocznicę ślubu, to wymyśliłam sobie, że piąta rocznica będzie srebrzysta.
Skąd nazwa?
Ano przy okazji segway'owej eskapady zajrzeliśmy do Katedralnego Muzeum. Śmiesznie to brzmi, że do muzeum przy okazji, ale taka jest prawda, tym razem wielka sztuka była podporządkowana żyroskopowemu pojazdowi. Stąd pomysł, by zobaczyć coś, co jedynym punktem wyprawy raczej być by nie mogło, za to idealnie wpisało się w wolny czas oczekiwania na wynajem.
Od kwietnia tego roku, po sześciu latach konserwacji udostępniono w Museo Opera del Duomo dwa przepiękne obiekty pierwotnie przeznaczone do Baptysterium. To krzyż i ołtarz ze srebra.
W sali, gdzie kiedyś stała Maria Magdalena Donatella, wchodzących wita wysoki na 193 cm krzyż, zrobiony z około 50 kg srebra, według projektu Antonio Pollaiolo (???, trzeba brać dużą poprawkę na autorstwo, to tylko jedna z wersji).Ta olbrzymia i misterna konstrukcja była nie tylko pięknie zdobionym krucyfiksem, ale i relikwiarzem, w którym miał się znajdować fragment z Chrystusowego Krzyża.
Wykonano go pod koniec XV wieku.
Tak i przed tym krzyżem, jak i potem ołtarzem, zadziwiłam się nad detalami. Kto je widział? Dlaczego pojawiają się tam tak drobne elementy, które nawet z bliska można przeoczyć? Czy każdy mógł podejść i przyjrzeć się tym dziełom, jak my w muzeum? Czy artysta zdawał sobie sprawę z tego, że rzesze zobaczą jedynie kształt, że grono odbiorców będzie niewielkie? Jeśli tak, to chwała mu, że nie zrobił prostego kloca, że włożył w obiekt tyle duszy, że dotąd możemy odczuwać niebywałą przyjemność jego oglądania.
Trochę czułam się jak mała dziewczynka przed skomplikowanym domkiem dla lalek (przyznam, że uczucia mogę się jedynie domyślać, bo sama bawiłam się misiami, samochodzikami oraz instalacjami elektrycznymi), albo chłopiec przed rozbudowaną kolejką elektryczną, ze wszystkimi domkami, wzgórzami , itp.
Czułam dziecięcą radość odkrywając na krzyżu dzbany z kwiatami, psy (małpy?) na kolumienkach, czy precyzyjne mury miejskie. Przede mną wznosił się miniaturowy świat ze srebra, trochę złota i emalii.
Dopiero po czasie zaczyna się widzieć zamysł ikonograficzny.
Mamy do czynienia z kilkoma odrębnymi częściami-scenami.
Wzrok oczywiście najpierw zauważa krzyż i stojących pod nim żałobników - Maryję ze św. Janem Apostołem.
Ciekawe rozwiązanie przestrzenne kazało autorowi umieścić ich na swoistych wysięgnikach wolutą zmieniających się w medaliony ze sceną Zwiastowania.
Krzyż stał na Golgocie, widać więc i tutaj skałę oraz czaszkę Adama, a wokół niej wijące się węże.
Zaraz pod spodem, u podnóża góry umiejscowiono wyobrażenie Jerozolimy. Misterne mury zakończone krenelażem przenoszą mnie do średniowiecznego wyobrażenia miasta.
Wzrok schodzi na dół i spotyka dosyć znajomy kształt, porównuje się go z latarnią z kopuły katedralnej, zamiast turystów wypełnia ją figura tronującego Jana Chrzciciela pomiędzy aniołami. Ciekawe, że właściwie krucyfiks powstawał równolegle do budowanej latarni na kopule, to takie swoiste świadectwo czasu, że od razu w dziełach złotniczych pojawia się ten kształt.
Prorokowi towarzyszą anioły.
Niektóre mają ciekawe fryzury, nieprawdaż?
Gdy tak sobie "czytam" postaci z początków chrześcijaństwa, nagle trafiam na dość spore w proporcjach harpie. Co tu robią wichry i demony z mitologii greckiej porywające dzieci i dusze? Szperam w necie po powrocie do domu i od razu odkrywam, że w średniowieczu nazywano je dziewiczymi orłami. Może to właśnie ta złagodzona wersja harpii, a nie potwory z piekła samobójców Dantego?
Przy okazji poszukiwań w wikipedii znajduję zdjęcia krzyża sprzed restauracji, ależ matowy.
Jeszcze bym wzrok syciła detalami, ale już mnie ciągnie do ołtarza, także ze srebra i złota.
Duża bryła o wymiarach 310x155x88 cm zamówiona była już w XIV wieku, ale realizacja zamówienia zajęła, bagatelka, 100 lat.
Widać odmienność stylu niektórych plakietek. Zwłaszcza dwunasta wykonana przez Verocchia, bywa nawet przypisywana młodemu Leonardo da Vinci. Cały wiek pracy nad dziełem pozwala prześledzić nam zmiany w sztuce - od gotyku po renesans.
Podejdźmy bliżej. Od razu widać, kto jest patronem świątyni, w której znajdował się kiedyś ołtarz.
Kompozycja zdaje się być prosta, jedna duża postać Jana Chrzciciela otoczona jest panelami z historią jego życia. Może się komuś przyda, co jest po kolei, bo przyznam, że chronologicznie oraz według tablic w muzeum treść układa się w dziwnym szyku:
1. Zwiastowanie Zachariaszowi oraz wizyta Maryi u Elżbiety:
2. Narodziny Jana Chrzciciela:
3. Jan Chrzciciel wyrusza na pustynię:
4. Nauczanie na pustyni:
5. Chrzest Chrystusa:
7. Potwierdza, że nie jest Chrystusem:
8. Jan Chrzciciel w więzieniu, wysyła swoich uczniów do Chrystusa:
9.Uczniowie Jana Chrzciciela pytają Chrystusa, czy jest Mesjaszem:
10. Przed Herodem
11. Jan Chrzciciel - ostatni prorok:
12. Ścięcie Jana Chrzciciela:
13. Podanie głowy na tacy.
Oczywiście zachwycam się znowu. Nie idzie inaczej, niech mi mówią, że jestem egzaltowana, ale jak nie zachwyca, jeśli zachwyca, że tak sparafrazuję Gombrowicza. Tak jak krucyfiks to "przed domkiem dla lalek", tak ołtarz to "mistrzowie drugiego planu". Ja wiem, wiem, na pierwszym też się dzieje, ale.. te roślinki.
Albo anioły, co to nie wiem, czy ręczniki szykują dla ochrzczonego Chrystusa, czy szatę jakowąś? Ta draperia taka miękka, że z wodą ją pomylić można. Albo w scenie "Oto Baranek Boży", no co robią te małe dwa ludki? Co to za rozbisurmanione dzieciaki? A dorośli to niby lepszy przykład dają? Jan Chrzciciel tu poważne rzeczy mówi, a oni od razu po kątach plotkują.
Chcielibyście zajrzeć do więzienia? Ja zajrzałam. Wzrusza obecność figurki Jana Chrzciciela, toć jej absolutnie nie widać pod normalnym kątem.
Nie można ich nie zauważyć. Gapie w oknach, maluścy, w samym narożniku jakieś ręce, nie wiadomo do kogo przynależne.
No i moi ulubieńcy z osłami:
Miodzio!
A co robi ta ciężarna za Chrystusem, gdy przyszli do niego uczniowie Jana Chrzciciela?Popatrzcie niżej, chyba Maryja? Co robi? Paznokcie ogląda? Eee, to w takim razie chyba nie Matka Zbawiciela?
No i strojniś z głową na tacy. Właściwie to on na pierwszym planie, a bohaterem drugiego jest obrus i noga od stołu.
Że też im się chciało!
Mogłabym tak długo,
Wiecie, jaki taniec zachwycił Heroda? Krakowiak! Najprawdziwszy krakowiak. Sami zobaczcie:
Mam duży niedosyt napatrzenia się, ale i tak już jedna turystka z ledwością wytrzymywała moje wpatrywanie się w ołtarz. Chciała zrobić ogólne ujęcia, a tu jakaś ruda baba jej przesłaniała cudo ze srebra.
Resztki przyzwoitości kazały mi pozwolić i innym na przypatrzenie się dziełu.
Zawsze pasjonuje mnie praca konserwatorska. Mozolne rozkładanie dzieła na części (tutaj było ich 1500), oczyszczenie metalu, uratowanie przed dalszą degradacją, zabezpieczenie drewna, na którym opierają się plakietki, no i drewna wykańczającego całość, pozłocenie go, itd, itd.
Cóż za cierpliwość potrzebna jest, by przywrócić dawną świetność takiemu dziełu. Myślę też o pokorze konserwatora, jego anonimowej dla odbiorcy pracy. No bo kogo interesuje nazwisko kogoś, kto zachował dla nas dzieło sztuki naznaczone nazwiskami wielkich artystów: Leonardo di ser Giovanni, Betto di Geri, Cristofano di Paolo, Tommaso Ghiberti, Matteo di Giovanni, Bernardo Cennini, Antonio di Salvi, Michelozzo, Antonio del Pollaiolo i Andrea del Verrocchio., a być może i Leonardo da Vinci. Nie ma tu już miejsca na nam współczesnych, dlatego tym bardziej szanuję ludzi ratujących nasze dziedzictwo.
Niczym więcej nie zajęłam wzroku. Stanęłam tylko na chwilę przed Marią Magdaleną, jakże inaczej teraz wygląda jej gest. Wcześniej zdawała się modlić przed drewnianym krzyżem, teraz załamuje ręce pytając: Gdzieście mnie tu postawili? Pod olbrzymim chórem, także Donatella, wydaje się być jeszcze bardziej krucha, jeszcze bliższa końca żywota.
Dziekuje za te wspaniala uczte!
OdpowiedzUsuńCzy dzisiaj ktos dolozylby tylu staran aby stworzyc cos tak pieknego?!
Wielu kolejnych lat, Malgosiu!
Wielu kolejnych odkryc pieknych obiektow dla Ciebie i dla nas
Pozdrawiam
A
Mam nadzieję, że ludziom co raz bardziej będzie brakować takiego pietyzmu, coś w ogóle drgnęło w tym kierunku w sztuce, więc szanse chyba są.
UsuńDziękuję za dobre słowa :)
Boże jakie to piekne, po prostu piekne, a dzięki Tobie zobaczyłam znacznie wiecej
OdpowiedzUsuńwww.okiemjadwigi.pl
Jesteś niesamowita Twoje oczy są naszymi oczami .
OdpowiedzUsuńDziękuję Warmianka.
Niesamowite, piękne, kunsztowne!
OdpowiedzUsuńPięknie to rozłożyłas na czynniki pierwsze. w życiu bym tego wszystkiego nie zobaczyła, gdyby Nie Ty. Ja widzę piękną całość a Ty tyle różnych detali. Cudnie . Dzięki
OdpowiedzUsuńMaszko, bo mam więcej czasu na detal i dlatego :) Zazwyczaj zaczyna się od oglądu całości, wiadomo :)
UsuńBoże, co za cuda. XV wiek! Może uda mi się dzięki pani je zobaczyć? Nie iedziałam, że istnieją. W tym roku Florencja tylko tropami "Toskańskich zapisków" i ich "florenckiej włóczęgi"...
OdpowiedzUsuńA srebrny ołtarz w Pistoi Pani widziała? Dumna jestem, że mogę być wirtualnym przewodnikiem po Florencji.
Usuń