To chyba główna cecha wczorajszego dnia. Rankiem zrobiłam zakupy, bo już pustki w lodówce okrutne świeciły. A potem zabrałam się za przygotowanie obiadu, tym razem o charakterze polskim. A wiec zupą było coś w rodzaju krupniku. Kupiłam mieszankę kaszy z nasionami roślin strączkowych. I do smaku pierogi z kapustą i grzybami. Miałam więc czym poczęstować niespodziewanego gościa Jarka. Potem było porządkowo.
A wieczór znowu w polskim klimacie. Tym razem pojechałam do Stazione Mazotii do restauracji „La Perla”, by tam spotkać się z trzema sympatycznymi Polkami. Jedną z nich, Asię, już znałam wcześniej i to ona skrzyknęła pozostałe dwie „włoskie wyjadaczki”: Anię mieszkającą tutaj już od 30 lat i Gosię od 18 lat. Ciekawe, jak ja będę patrzyła na to, co wokół mnie za tyle lat?
Gadałyśmy, śmiałyśmy się i jadłyśmy (pyszne małże i pizzę). Ze zrozumiałych względów budząc zainteresowanie klientów siedzących przy sąsiednich stolikach. Tym bardziej, że w zasięgu wzroku siedziała tylko jedna brunetka, a tak to my cztery niebrunetki, reszta sami mężczyźni. Jeden zrobił się nawet dość upierdliwy przeszkadzając nam w sabacie. Zapytane o narodowość udzieliłyśmy mu odpowiedzi, że jesteśmy Chinkami. Uwierzył?
Dzisiejsza sobota niemal według schematu, z tym że ze względu na Wielki Post odpadło mi układanie kwiatów. Za to zrobiłam porządek w sprzęcie do układania kompozycji. Powyrzucałam sfatygowane gąbki, posegregowałam pojemniki, pomyłam półki. Ot, nic ciekawego.
Popołudnie komputerowe. Ciągle porządkuję pliki, robię archiwum itp.
Ciekawe czy cztery Polki są tak samo głośne jak cztery Włoszki ?
OdpowiedzUsuńWłoszek chyba nie da się przebić ;)? ale Wy już takie prawie Włoszki więc ....