Dzisiaj jak paw dumna zaprezentuję Wam wysiłki proboszcza, gosposi i dwóch utrudzonych bestii.
Nie myślałam, że z tak brzydackich drzwi uda się wyciągnąć jeszcze kawałek drewna. Po zjechaniu farby mieliśmy wątpliwości, ale specjalistyczny wosk okazał się magiczny i nadał drewnu głębi. Nie użyliśmy lakieru, wosk wygląda bardziej szlachetnie.
Oto więc historia pewnych drzwi:
Drzwi przeszły już próbę pocztową, a listonosz piał z zachwytu nad wielkością otworu wrzutowego.
A teraz lecę przygotowywać pracownię, bo mam dzisiaj gości na świeczkowaniu :)
BRAWO - efekt rzeczywiście oszałamiający!!! Kto by pomyśłał, że z takiego paskudztwa można było zrobić takie cudo:)
OdpowiedzUsuńMzS
OdpowiedzUsuńchciałoby się rzec: ręce, które leczą :)
Kinga z Krakowa
OdpowiedzUsuńNo, psiska rzeczywiście spracowane. Zwłaszcza czarniawa bestyja.
Śliczne drzwi - i: jak ja dobrze rozumiem tę satysfakcję, że się nie wyrzuciło, tylko udało się tak fajnie przywrócić je do życia. To lubię!
Swietny efekt!Gratulacje!!!
OdpowiedzUsuńSuper wyszły Wam te drzwi, brawo.
OdpowiedzUsuńI te prymulki ....
No wiosna wychodzi bokami. Te pierwiosnki w donicy...
OdpowiedzUsuńDrzwi SUPER. Nie jedne drzwi można tak właśnie odczarować z farby olejnej. U mnie w pracy też podczas remontu odczarowano część drzwi z farby olejnej. Każde zakonserwowane i pokryte lakierem, choćby najbardziej odrapane zyskują nowe życie.
Że też ja się nie odważyłam żadnego liściku wtedy przez ów piękny otwór w drzwiach wrzucić! Ani zapukać. Może następnym razem się odważę... tylko drzwi już przecież nie te... :) Pozdrawiam, Aldona
OdpowiedzUsuńA tego to nie rozumiem, przecież chyba nie straszę, raczej nikogo nie ścigałam z policją, za pozostawienie śladu obecności. Wszak to bardzo, bardzo miłe :)
Usuń