Od dwóch dni padało, gdzieś tam jednak nieśmiało tliła się nadzieja na spacer w tym miejscu. Niedzielny poranek ciepły, ale bez deszczu - zdecydował. Parasol był niepotrzebny!
Nadzieja nagrodzona!
W Lukce przywitało nas słońce.
Myślałam, że w związku z niepewną pogodą i trwającą jeszcze sjestą mury będą spokojnym deptakiem.
Ba!
Nie przewidziałam, że i inni tak pomyślą, no i że akurat tego dnia odbędą się mistrzostwa Europy w kolarstwie krosowym.
Część toru została utworzona właśnie na murach. Dla organizatorów to nie problem, gdy kolarzy nie było w pobliżu, można było spokojnie przejść przez tor, by kontynuować spacer.
W starej Lukce rower to zwyczajny widok, a mury są wspaniałym miejscem na przejażdżki, 4,22 km szerokiej asfaltowej alei aż korcą.
Zdarzyło się połączenie rowerzysty z biegnącym psem, najczęściej jednak właściciele psów wybierają pieszą wędrówkę.
Należeliśmy do tej grupy. Z tego powodu trudno było mi robić zdjęcia, gdyż Druso szalał ze szczęścia spotykając wielu kolegów. Szarpał smycz i piszczał z radości.
Niestraszne były mu żadne psy, zrejterował tylko pod lwem.
Nie przeszliśmy całej trasy. Zaczęliśmy od Porta San Donato, a ja koniecznie chciałam zobaczyć katedrę z murów, by potem przejść miastem.
Zawsze coś w nim zatrzyma oko.
Niezwykłe drzwi z rewelacyjnymi kołatkami i dzwonkami (te dwie klamki z numerami lokali)
Oraz fasada kościoła Santa Maria Forisportam.
Tłumy na murach, tłumy wewnątrz murów, a ja cała zadowolona, bo gapienie się na ludzi to moja wielka słabość. Na ich zachowanie, ubiory, miny, gesty, itp., itd. Pewnie to pozostałość po czasach, gdy zbierałam takie obserwacje na potrzeby teatralne.
Dobry, niedzielny spacer.
Może to nie jest polska złota jesień, ale w liściach brodziłam, kasztany zebrałam :)
Część toru została utworzona właśnie na murach. Dla organizatorów to nie problem, gdy kolarzy nie było w pobliżu, można było spokojnie przejść przez tor, by kontynuować spacer.
W starej Lukce rower to zwyczajny widok, a mury są wspaniałym miejscem na przejażdżki, 4,22 km szerokiej asfaltowej alei aż korcą.
Zdarzyło się połączenie rowerzysty z biegnącym psem, najczęściej jednak właściciele psów wybierają pieszą wędrówkę.
Należeliśmy do tej grupy. Z tego powodu trudno było mi robić zdjęcia, gdyż Druso szalał ze szczęścia spotykając wielu kolegów. Szarpał smycz i piszczał z radości.
Niestraszne były mu żadne psy, zrejterował tylko pod lwem.
Nie przeszliśmy całej trasy. Zaczęliśmy od Porta San Donato, a ja koniecznie chciałam zobaczyć katedrę z murów, by potem przejść miastem.
Zawsze coś w nim zatrzyma oko.
Niezwykłe drzwi z rewelacyjnymi kołatkami i dzwonkami (te dwie klamki z numerami lokali)
Oraz fasada kościoła Santa Maria Forisportam.
Jedna wystawa to przypomnienie o przygotowaniu ciasta na pierniczki:
Dobry, niedzielny spacer.
Może to nie jest polska złota jesień, ale w liściach brodziłam, kasztany zebrałam :)
Czasem warto tak wyruszyć zgodnie z zachcianką. Czterołapi wyglądają na szczęśliwych. Mimo zamieszania zdjęcia bardzo udane, spacer też. Jesień, liście, kasztany i ..zbliżające się zimowe święta. I tyle ciekawych detali !
OdpowiedzUsuńu nas ciasto na pierniczki juz dwa tygodnie lezakuje w zamrazalniku ;). piekne widoczki.....
OdpowiedzUsuńLukka to miejsce , które zrobiło na mnie wrażenie :) wąskie uliczki, rowery ..... Widziałam tylko zakaz wchodzenia na mury , to nie wiem, czego nie wiem :( Nastepna wizyta rozwiąże dylemat. Zdjęcia jak zwykle urokliwe. Więcej, więcej.... A piernik , mój od wczoraj w garażu dojrzewa- polecam znakomity i wypróbowany przepis z "moich wypieków" Pozdrawiam KasiaG
OdpowiedzUsuńCo jest takiego w kasztanach, że zawsze chce się je zbierać?
OdpowiedzUsuńLukka ma swój urok o każdej porze roku.
I widzę, że moda na posiadanie więcej niż jednego psa w rozkwicie. Hi hi :))
Kinga
Ma-ma no proszę, a ja mojego nie mrożę, tylko w spiżarce trzymam. Co dom, to przepis.
OdpowiedzUsuńKasiuG. nie mam pojęcia na jaki zakaz trafiłaś, może jakieś naprawy były? Bo wszak mury Lukki to długaśny deptak.
Kinguś, a żebyś Ty widziała, jak ja się ucieszyłam na widok tych kasztanów. Niemal okrzyk wydobyłam "nasze ci one". Już Cię widzę spacerującą po Lukce ze swoimi smokami. Jedne kobiety podejrzewały, że Druso to buldożek, bo taki duży. Co ja poradzę, że mutanta mamy?
żeby tylko nam się Druso z Tangiem nie pomyliły :))))
OdpowiedzUsuńKinga
Piekny spacer, jesienny w jesiennych kolorach.
OdpowiedzUsuń:)
Zakonnice na rowerach wyglądają super:)
Małgosiu, dzięki Tobie trafiliśmy w zeszłym roku do Lukki. Uliczki nas zachwyciły, ale obiecaliśmy sobie, że następnym razem p5rzyjedziemy z rowerami. A tu nawet są mistrzostwa Europy !!!!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ania
Jestes swietna obserwatorką!
OdpowiedzUsuńZwykle zdjecia a niezwykle tresci przekazalas!
Aniu cieszę się, że znaleźliście się w mojej ulubionej Lukce. A rowery można też tam wypożyczyć. Nie trzeba targać ze sobą przez pół Europy.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komplementy dotyczące zdjęć i obserwacji :)