wtorek, 4 listopada 2008

LISTOPADOWA TOSKANIA

Ano przyszła rankiem burza, zagrzmiała, pogroziła, słońce wystraszyła. Niebo zaciągnęło się równiutko i cały dzień pada, na szczęście temperatura pozostała "sweterkowa". Jak to miło siedzieć w domu. No nie caluśki dzień, bo na chwilę wyściubiliśmy nosy, żeby zobaczyć, co to za "mercato" (rynek) jest organizowany w mieście. Niemal samo badziewie, ale Krzysztof zawsze coś wypatrzy. Tym razem wzrok mu padł na zdezelowany żyrandol, ale już widać było ten błysk w oku, jak go doprowadzi do ładu. A mnie przy okazji trafiła się drewniana ramka do jakiegoś przyszłego obrazu. Poza tym dzień kręcący się wokół sprzątania, gotowania, a teraz zabiorę się za jakieś (może świąteczne?) świeczki. Tak mnie wczoraj zainspirowało już przygotowane ciasto na pierniki, które w kamionkowym naczyniu czeka, by je za 6 tygodni zamienić w smakowite gwiazdki, choinki, misie itp. Sprawdziłam, że w zeszłym roku nie podałam przepisu, co w takim razie niniejszym czynię. Polecam, zwłaszcza tym, którzy przebywają w krajach nieznających przyprawy do piernika. Przepis, który znalazłam i tak już był skopiowany z innej strony internetowej, więc nie wiem komu przypisać autorstwo. 

Pierniki:

50 dag miodu
2 niepełne szklanki cukru
25 dag masła
1 kg i 1 szklanka mąki (najlepiej tortowej)
4 jaja
3 płaskie łyżeczki sody oczyszczonej
1/2 szklanki mleka
1 szkanka siekanych orzchów
1/2 szklanki rodzynek
1/2 szklanki startej skórki pomarańczowej
1 czubata łyżka ciemnego kakao
2 płaskie łyżeczki cynamonu
2 płaskie łyżeczki imbiru
1/2 łyżeczki pieprzu
1/2 łyżeczki mielonych goździków
szczypta soli

Miód, cukier i tłuszcz włożyć do garnka i mieszając, podgrzewać do rozpuszczenia się wszystkich składników. Powstałą masę wystudzić. Dodać mąkę, jajka, sól, kakao, przyprawy oraz rozpuszczoną w zimnym mleku sodę oczyszczoną. Rodzynki sparzyć i drobno posiekać. Ciasto dobrze wyrobić, pod koniec dodać bakalie. Wszystko mieszałam w robocie, co z ledwością zmieściło się w misie. Przełożyć najlepiej do kamionkowego, szklanego lub emaliowanego naczynia i przykryć lnianą ściereczką.

Odstawić na kilka tygodni w chłodne miejsce. W tym czasie ciasto powinno zmienić konsystencję z lepkiej i luźnej na zwięzłą i twardawą. Po kilku tygodniach możemy przystąpić do pieczenia pierniczków. Ciasto należy zagnieść, podsypując w miarę potrzeby mąką, następnie rozwałkować na grubość ok. 0,5 cm i wykrawać pierniki. Piekarnik rozgrzać do 180 st. C. Blachę wyłożyć papierem do pieczenia, układać pierniki i piec ok. 15 minut. Po upieczeniu przełożyć do metalowej puszki i poczekaćdo Bożego Narodzenia.

Ozdabianie to następny krok, ale o tym w odpowiednim momencie



2 komentarze:

  1. Wiesz Malgosiu,dzisiaj otwarlam kalendarz aby zanotowac postepy w leczeniu mojego tescia z przeziebienia i co widze adnotacje...ZAROBIC CIASTO NA PIERNIKI.. z tego wniosek ,ze cos nas laczy.Pozdrawiam irena z Poznania

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach a do tego robie prawie taki sam jak Ty z tym ,ze ja nie daje kakao,reszta jest identyczna /a swoja droga skad jest ten przepis/
    irena z Poznania

    OdpowiedzUsuń