Dzieli je tydzień i miejsce, ale przyjemność ta sama.
Na początek trochę tajemnicze zdjęcie, które wyjaśnię na końcu wpisu.
Zacznę od pierwszego spaceru, wzdłuż rzeczki Stelli, dokąd zabrałam Tatę oraz Joannę ze starszą córką. Zosia lubi psy, a najlepiej prowadzić je na smyczy. Trzeba więc zadowolić obie strony. Najpierw psy hasają, a gdy się zmęczą, Zosia chwyta za smycz.
I wszyscy są zadowoleni :)
No bo jak tu nie cieszyć się leniwym słońcem, leniwym krokiem i leniwym wzrokiem wodzącym po okolicy?
A potem w zaciszu domu siadam przed zdjęciami i nie mogę wybrać.
Bo może to najciekawsze?
A może jednak następne ujęcie?
Tego też żal:
Pomocy!
Mija tydzień, po różnych świętach, deszczach i wszelkich innych zajęciach, przychodzi łagodne słońce i w innym składzie idziemy na spacer. To znaczy podstawowy skład jest zachowany: osiem łap i wiele radości.
Tym razem Tata, Krzysztof i ja poszliśmy wzdłuż starej Drogi Krzyżowej wiodącej do Giaccherino. Bardzo lubię to miejsce, niby miasto na wyciągnięcie ręki, a jednak wiejsko. My kłaniamy się kapliczkom. Kapliczki kłaniają się nam.
Nad Druso za to pochyliła się koleżanka.
Zatrzymaliśmy na chwilę czas.
Dla nas chwila oddechu, dla innych wytężona praca.
Zaczęły się!
Zbiory oliwek.
Ten spotkany miał bardzo kameralny i rodzinny charakter. Zbieracze precyzyjnie rozkładali siatkę i powolutku, specjalnymi drapakami ściągali fioletowe oliwki z gałęzi. Bywało, że drzewko nie wyrosło jeszcze duże, wystarczył wtedy parasol zamiast siatki.
Ot, cała tajemnica pierwszego zdjęcia :)
Od końca -oliwki niesamowite, dla mnie zawsze tajemnicze, gdy czytam, że niektóre drzewa mają po kilka tysięcy lat..
OdpowiedzUsuńFaktycznie nie wiedziałabym, które spacerowe ujęcie lepsze.
Mam też takie zdjęcie jak sunia ciągnie mnie za smycz. Miałam wtedy tyle lat co młodsza z dziewczynek ..Twoje zdjęcia mówią jedno, wszyscy są zadowoleni i dzieci i psy i dorośli...
Najpierw myślałam, żeby stworzyć następny eksponat do galerii jednej fotografii, ale nie mogłam się zdecydować, tyle energii i radości widać u Zosi. Zresztą radość faktycznie dotyczyła wszystkich uczestników spacerów :)
UsuńDruso to ma mordkę gotowa do wymiziania! Słodki pienio! A pogoda i widoki ...no cóż na twarzy wymalowaną mam zazdrość, ale przynajmniej sobie popatrzę na zdjęcia :-) Całuski
OdpowiedzUsuńP.S. Ile to jeszcze do kwietnia zostało?!
Druso ciągle jest miziany, nie zwracam uwagi, że wcale nie zawsze ma na to ochotę, cóż zrobić, taka jego uroda. Do kwietnia powiadasz?
UsuńTo z tęsknoty za wiosną...
UsuńWszyscy szczęśliwi..., a ta wąska ścieżyna urokliwa :)))*
OdpowiedzUsuńOj! Tak :)
Usuńtym razem od razu wszystko było jasne :)
OdpowiedzUsuńDlatego nie ogłosiłam konkursu, bo podejrzewałam, że jednak ta tajemniczość nie taka tajemnicza :)
Usuńbiegnący pies z dziewczynką cudny!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJak dwa charty, nieprawdaż?
UsuńDomyśliłam się, ale i tak zdjęcia piękne i spacer też
OdpowiedzUsuńj
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWszystkie zdjęcia piękne, ale te Zosi biegnącej z psem są bezkonkurencyjne!! :)
OdpowiedzUsuńTak, to osobna stawka :) Niedościgniona!
UsuńAleż piękne zdjęcia! Szczęście, radość, cudowna pogoda, coś wspaniałego!
OdpowiedzUsuń:)
Dlatego skrzętnie je pozbierałam w jeden wpis, trzeba dbać o takie chwile :)
UsuńMarzenie! W Gdańsku też ciepło, październikowo, kolorowo (się pocieszam!). A propos oliwek - że się z nich pyszną oliwe tłoczy, to wiadomo, ale jak się robi takie oliwki w słoiczkach? Jest to coś w rodzaju kiszenia - zalewanie solanką? Wiesz może? Miałam o to zapytac moich gospodarzy tegorocznych, ale zapomniałam.
OdpowiedzUsuńSerdeczniści,
iwona
Sprawa się ma tak, że sama chyba z raz tylko spróbowałam je oprawić, na razie z marnym skutkiem, w porównaniu do sąsiadek. W dodatku ja tego nie spróbuję, bo z oliwek, to ja właśnie tylko oliwę spożywam. Z tego, co wiem, to należy faktycznie moczyć je w solance, w jednym z przepisów, jest mowa o moczeniu w pierwszej, drugiej, trzeciej solance, co trwa ileś tam tygodni. Muszę podpytać sąsiadkę, bo zawsze na jesień podrzuca oliwki w czosnku, które bardzo smakują Krzysztofowi.
UsuńBardzo proszę, przy okazji...
Usuńi.
Jak ja Pani zazdroszczę (ale w dobrym tego słowa znaczeniu) tej Toskanii chciałabym tam mieszkać. Na razie marze o tygodniu lub dwóch w Toskanii ale to dopiero za dwa lata. Planujemy z mężem romantyczny wyjazd na 10 rocznice ślubu.
OdpowiedzUsuńZdjęcia wszystkie piękne.
U nas w Katowicach tez dziś pięknie ale............
Na razie poznaje Toskanię poprzez Pani bloga i uczę się samodzielnie Włoskiego co nie jest proste he he
Pozdrawiam serdecznie towarzysze Pani już rok ale teraz dopiero postanowiłam coś napisać.
Marzena......
Polecam, to jest miejsce typowe na 10 rocznice ślubu - wiem bo sprawdziłam w tym roku. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńBo włoski nie taki łatwy jest :) Dziękuję za odezwanie się :) Zapraszam na forum, gdy będziecie planować podróż. Bo wybór miejsc szalony i można dostać kociokwiku :)
UsuńEwelinko i nie przyznałaś się?
Usuńach ....dlatego, że do mnie samej to nie dociera, że to już/ dopiero 10 lat :D
UsuńA gdzie dokładnie byliście jeżeli mogę zapytać
UsuńBo ja bym nie chciała chadzać po muzeach (to bym sobie zostawiła na następny raz ;)) chciałabym poznać tę prawdziwą Toskanię spacery dobre wino, jedzenie ludzi taki sielski 2 "miesiąc miodowy"
A z forum przed wyjazdem na pewno skorzystamy dziękuje za zaproszenie ;)
Pozdrawiam ciepło
Marzena............
Tak, jak napisałam w tekście, pierwszy spacer był wzdłuż niedalekiej rzeczki o nazwie Stella, która latem może wyglądać jak koryto z kamieniami, bo nawet dość spore rzeczki wysychają. Drugie miejsce, to ścieżyna wiodąca do byłego klasztoru Giaccherino, wzdłuż której stoją kapliczki Drogi Krzyżowej. Pozwoliłam sobie szerzej potraktować temat i odpowiedziałam na pytanie na forum: http://forum.toskania.matyjaszczyk.com/viewtopic.php?f=15&t=108
UsuńNo i nie napisałam, że serdecznie pozdrawiam życząc miłego planowania podróży, takiego właśnie bez pośpiechu, by potem wolno snuć się po Toskanii.
UsuńPani Małgosiu przepraszam że nie sprecyzowałam pytania. ;)
UsuńAle chodziło mi o podróż Eweliny do Toskanii;)
W każdym razie dziękuje za odpowiedź ;)
Pozdrawiam Marzena.........
Aha! A ja gaduła, przed szereg wybiegłam :) Ale Ewelinka była też w okolicach Pistoi, akurat wiem, gdyż to klientka VisiToscana :)
UsuńNo właśnie - dzięki Joannie z VISITOSCANA (koniecznie musicie się oddać w jej ręce, KONIECZNIE) dwa calutkie tygodnie spędziliśmy u Pana Mario w jednym z apartamentów jego "rezydencji" (trudno nazwać to po prostu dużym domem). Całe dwa tygodnie wypełnione włóczęgą - Pistoia, Barga, Lucca, Florencja, Siena Empoli, Piza...Vinci, Popiglio, Montecatini alto...i wiele innych. Tym razem nie zwiedzaliśmy muzeów...do kilku cudownych miejsc weszliśmy. Dużo czasu spędzaliśmy siedząc po prostu na kawce, winku lub jedzonku - ciesząc oko. Chcieliśmy nacieszyć oczy "zewnętrzem :-)", bo organizm do takich bodźców musi się przyzwyczaić np. ja we Florencji dostałam kręćka (bo nie wiem jak to nazwać) od nadmiaru, że aż nie mogłam skupić się na robieniu zdjęć - ratunkiem okazała się lampka wina :D. Marzeno - POLECAM
UsuńEwleina, aż się zaczerwieniłam :) Dziękuję Ci bardzo za rekomendację. Pozdrawiam. Asia
UsuńEwelinko (jeżeli tak mogę się zwracać) dziękuję za odpowiedź.
UsuńWłaśnie ostatnio oglądałam stronkę VISITOSCANA i zastanawiałam się nad skorzystaniem z pomocy Joanny.
No ale jeszcze mam trochę czasu (ale i tak nie mogę się już doczekać)
Pozdrawiam Marzena ;)
Wspaniały spacer, piękne zdjęcia, bije z nich radość wspólnego przebywania - ludzi, zwierząt i przyrody. Pozdrawiam serdecznie.Bożena
OdpowiedzUsuńOj, tak Bożenko! To wspólne przebywanie jest ważniejsze od okoliczności, choć tych się nie da wykluczyć z piękna takich spacerów.
UsuńNo to faktycznie wyjaśniło się co robi ten spadochron na pierwszym zdjęciu.Marzenie moje takie zbiory. I zadziwia mnie ,że taka trawa zielona i tyle kwiecie? Czy tam już przyroda się odrodziła po upalnym lecie? Czy to może już wiosna? Zosia z Bogusiem pięknie uchwyceni. Ten widok na klasztor utkwił w mojej głowie chociaż nie miałam aparatu.Przypomniały mi się te chwile tam.
OdpowiedzUsuń