sobota, 5 stycznia 2008

CZASEM SŁOŃCE, CZASEM DESZCZ


Prawdziwie, mimo że same słowa to tytuł bolywoodzkiego filmu z Indii. Wczoraj słońce, dzisiaj na nowo deszcz i to skutecznie, cały dzień. Deszcz - woda - spłynie, a u ks. Ryszarda w Treppio śnieg, śnieg, śnieg. Nie ma jak się ruszyć ani nam do niego dojechać. Życzyliśmy mu wczoraj, żeby chociaż dachu nie zasypało. Pomyśleć, że to tylko godzina jazdy stąd.
Z powodu pogody nie było dziś spaceru, zabrałam się więc za pranie i porządki w pracowni, bo wyglądała po Świętach, jak by tajfun przez nią przeleciał, a przecież to nie ta strefa klimatyczna, tylko ja Małgosia-bałaganiara.
Wczoraj wieczorem obejrzeliśmy ciekawy włoski film "7 km od Jerozolimy". Po krótce to człowiek, pracujący w reklamie splotem przedziwnych wydarzeń ląduje w Izraelu i wędruje drogą do Emaus, nie wiedząc nawet, jaka była historia biblijna związana z tym miejscem. Spotyka żywego Jezusa. Reżyser próbował pokazać, jak trudno współczesnemu człowiekowi uwierzyć. Czy ja sama uwierzyłabym jakiemuś obcemu z długimi włosami i łagodnym wejrzeniem, że jest Mesjaszem? Ile cudów musiałby pokazać, bym uwierzyła? Co potem zrobiłabym ze swoim życiem? Czy coś bym w ogóle w nim zmieniała? Bo jeśli tak, to oznacza, że teraz są w nim jakieś braki duchowe. Trzeba będzie to sobie spokojnie przemyśleć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz