![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcDhHTI5_6FY_j2CORCPduPnH6lmbwET7C5KH0N3766MOeq7EO9knfCRAyGA4hBVS1coXFnkewAYYvUOXr_aBzSy7xKuEsI4OCgrEx0SlVqJ6wbrY0DoN7wzwPDBdrmS1vXn9SlHXmFg/s400/podtytulnik.jpg)
To ci dopiero przeżycie – kupowanie ryb! Takie stoisko – trudno na razie mi znaleźć osobny sklep – zamienia mnie w rybę. Stoję z otwartym pyszczkiem i z trudem łapię powietrze. O co tu chodzi? Dzięki jedzeniu „wychodnemu” poznałam dwie tutejsze ryby: branzino (strzępiel, labraks) i oratę (dorada), ale reszta stanowi dla mnie wielką tajemnicę. Umiejętności słowne Krzysztofa akurat w kulinariach są mało przydatne, nie pomaga nawet dialekt toskański. No bo co to jest la trota iridea salmone? (nadmienię że bardzo tania w promocji) – otóż niespodzianką okazało się w domu, że zakupiliśmy pstrąga tęczowego (rybę z rodziny łososiowych)! Albo cefalo (cefal) – hmm? Jestem totalną dyletantką jeśli chodzi o ryby. W Polsce śledzia kupowałam raczej solonego w filetach: nie wiedzieć czemu tutaj taka ładna rybka wydała mi się jego pełną postacią. Nie pomyliłam się jedynie w środowisku, z którego pochodziła – morze. Ale okazało się, że to jakieś wysmakowane stworzenie z mórz południowych (też promocyjnie tanie). Szukałam przepisów po polsku i nie znalazłam. No to będę eksperymentować. Zafascynowało mnie też to, że takie świeże ryby na życzenie klienta są czyszczone na miejscu. Uff! Co za ulga! Ile razy to pokaleczyłam się o ostre płetwy oraty. A tutaj pani ze stoiska zbliża się do stołu z marmurowym blatem, sięga po specjalny nóż, migiem zdziera łuski, wprawnymi ruchami wyjmuje co niepotrzebne ze środka i rybka gotowa.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGV-f30tyGdDfisxfHsuVmKvwmGfbfg-KAqO181QAW5ARuU2Tv1mebZ7AnWEKmfOTdPY-rF80wvSz2hY5oU-SJ412j4PdPS-F4gi6xpy_SPfm7aa00jXmvtLe_4D186O48xoawiJZTmg/s400/stoisko+rybne+1.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXkXsdySIHRmmoUxoelivSd3g4obrj1hYqsYet9st3ye70g80Y70ehZCRfySxaWsoA7eCnhYWx5TKPVlLGKTAEMC5HfP8QMaU4b3rRz2O4R7WVw9SeFtC36Sk87Hl3WuLrtj1zgccm3w/s400/stoisko+rybne+4.jpg)
I jeszcze wyjaśnienie tytułu: podwojenie wyrazu da nam pewność, że zakupimy rybę a nie owoce morza, gdyż tutaj określenie pesce (czyt. pesze) stosuje się do wszelkiego stworzenia wodnego.
___________________________________________________________________
Przepraszam za jakość zdjęć, ale wykonane aparatem w telefonie. No bo kto by pomyślał, że na zakupy należy zabrać lepszy sprzęt?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz