wtorek, 8 stycznia 2008

~ PESCE, PESCE

To ci dopiero przeżycie – kupowanie ryb! Takie stoisko – trudno na razie mi znaleźć osobny sklep – zamienia mnie w rybę. Stoję z otwartym pyszczkiem i z trudem łapię powietrze. O co tu chodzi? Dzięki jedzeniu „wychodnemu” poznałam dwie tutejsze ryby: branzino (strzępiel, labraks) i oratę (dorada), ale reszta stanowi dla mnie wielką tajemnicę. Umiejętności słowne Krzysztofa akurat w kulinariach są mało przydatne, nie pomaga nawet dialekt toskański. No bo co to jest la trota iridea salmone? (nadmienię że bardzo tania w promocji) – otóż niespodzianką okazało się w domu, że zakupiliśmy pstrąga tęczowego (rybę z rodziny łososiowych)! Albo cefalo (cefal) – hmm? Jestem totalną dyletantką jeśli chodzi o ryby. W Polsce śledzia kupowałam raczej solonego w filetach: nie wiedzieć czemu tutaj taka ładna rybka wydała mi się jego pełną postacią. Nie pomyliłam się jedynie w środowisku, z którego pochodziła – morze. Ale okazało się, że to jakieś wysmakowane stworzenie z mórz południowych (też promocyjnie tanie). Szukałam przepisów po polsku i nie znalazłam. No to będę eksperymentować. Zafascynowało mnie też to, że takie świeże ryby na życzenie klienta są czyszczone na miejscu. Uff! Co za ulga! Ile razy to pokaleczyłam się o ostre płetwy oraty. A tutaj pani ze stoiska zbliża się do stołu z marmurowym blatem, sięga po specjalny nóż, migiem zdziera łuski, wprawnymi ruchami wyjmuje co niepotrzebne ze środka i rybka gotowa.
A jak kto chce, to małże na miejscu można dokładnie wymyć w wodnej wirówce. Na razie nie mam na tyle odwagi, by zakupić wszelkie ruchliwe zwierzątka z kończynami, w muszlach itp. No to ja sobie popatrzę, może kiedyś się odważę na mątwę, małżę albo krewetki? A swoją drogą ciekawe, bo nazwy w słowniku wykazują jeden gatunek (rodzinę? Biolog na pomoc!) – chodzi mi o mątwę, sepię i kałamarnicę. Ale w sklepie leżą sobie białe i brązowe w plamki. Czy może jedne już są oczyszczone z ciemnej wydzieliny a drugie nie?


I jeszcze wyjaśnienie tytułu: podwojenie wyrazu da nam pewność, że zakupimy rybę a nie owoce morza, gdyż tutaj określenie pesce (czyt. pesze) stosuje się do wszelkiego stworzenia wodnego.
___________________________________________________________________
Przepraszam za jakość zdjęć, ale wykonane aparatem w telefonie. No bo kto by pomyślał, że na zakupy należy zabrać lepszy sprzęt?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz