Wiem, to już nudne się robi. Ale tu chyba przez najbliższe parę dziesięcioleci jest czym się zająć :) Teraz zabraliśmy się za upiększenie wejścia do domu. Może być jeszcze piękniejsze? Hi! hi! hi! No zobaczymy!
Zawsze fascynują mnie zakupy w sklepie z farbami. Oprócz doboru farb, sama rozmowa z panem, który wie o co chodzi, może też by i wiedział o co mi chodzi, gdybym lepiej mówiła po włosku i do tego tłumacz osobisty, który z kolei mniej wie, o co mi chodzi. Razem świetny zestaw i ubaw. W końcu nabyliśmy drogą kupna zestaw różnych farb do malunków zewnętrznych i zaczynamy! Najpierw retusze po różnych wcześniejszych i obecnych uzupełniankach w tynku. Potem ... poczekamy, zobaczymy.
Przebiegłam też dzisiaj ekspresem przez rynek poszukując paru akcesoriów pasmanteryjnych oraz zgarniając dwa kilogramy cytryn. "Moczone" już dawno "wyparowały" i trzeba zrobić następne. Tym bardziej, że zaczynają się gościnne czasy. Miałam pewne utrudnienia w orientacji wśród kramów, bo lipiec jest imprezowym miesiącem w Pistoi i plac przy katedrze w większości jest zajęty na estradę, kupcy przenieśli się więc na pobliskie uliczki.
Obolałe mięśnie odchodzą w niepamięć, słońce pozostało i cudownie grzeje. Trzeba pomyśleć o następnej wycieczce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz