Właśnie sobie zasiadłam, żeby zrobić nowy wpis, patrzę na datę ostatniego i ... pomyliłam się! Myślałam, że dzisiaj jest 7 lipca i nerwowo szukałam, czym by tu załatać luki w pamięci. Uff! A to nie ma wpisu tylko z wczorajszego dnia, który niemal cały był poświęcony odgruzowaniu mieszkania, po moim mozaikowym "poświęceniu".
Dzisiaj jak to w niedzielę, na początek Msza. Potem dla odmiany wizyta w nowym domu, u bardzo ciekawych ludzi. Ona stylistka-krawcowa (pochodzi z Sardynii), on-farmaceuta. Do tego jedna córka oraz pani, która, nie wiem na jakich zasadach, mieszka razem z nimi. Wszyscy należą do jakiejś wspólnoty modlitewnej. Rozmowa z nimi była przemiła, ludzie o głębszej refleksji religijnej, z interesującymi poglądami na współczesny Kościół, potrafiący słuchać, nie tylko mówić. Tym razem rozmowie poniekąd towarzyszył obiad - mimo, że grzyby - pyszny! Poznałam bardzo ciekawą potrawę: mięso (rostbef), na nim gotowane grzyby z sosu z pierwszego dania i całość obłożona płatem solonego ciasta francuskiego. Ach!
Po obiedzie zostałam w domu a Krzysztof pojechała na druga stronę miasta pobłogosławić ślub. Potem pojechaliśmy na spacer do parku Giaccherino. Mieliśmy nadzieję, że to podłoże nie uszkodzi dalej poduszki w łapie charta. Ostatnio zdarł sobie jej część na drodze o nazwie strada bianca. Jest to dość popularny typ nawierzchni na bocznych drogach, na dojazdach do posesji itp. A określenie "biała" nie dotyczy li tylko jej koloru, ale i tego, jak się wygląda po przejściu nią :)
Niestety mimo wielkiej chęci biegania musieliśmy psom skrócić spacer, bo łapa uległa dalszemu uszkodzeniu. Zajrzeliśmy jeszcze do budynków poklasztornych, by zobaczyć już bardziej wyszykowane na gości pomieszczenia. Mogłam też spokojnie przyjrzeć się obydwóm krużgankom. W końcu podczas tej wizyty nie padało i detale były na odległość wściubienia nosa.
Oczywiście człowieka ciągnie na drugi dziedziniec pełniący funkcję cmentarza, z atrapą grobu pośrodku - pozostałością po kręceniu tu filmu.
Oto rozbudzający wyobraźnię nagrobek poetki z Irlandii, której mąż złożył tam jej doczesne szczątki.
Poświeciłam też dzisiaj sporo czasu na wyprodukowanie następnego filmiku o przyrodzie Toskanii i dwukrotnie usiłowałam wrzucić go na youtube, ale bez sukcesu. Pojawia się jakiś błąd konwersji i "kaszanka"- na razie poległam. Dwa filmiki tu prezentowane udało mi się wrzucić, choć nie do końca z sukcesem, nie mogę ustawić kadru w okienku reprezentującym film w wynikach wyszukiwania. Jeśli ktoś umie mi dopomóc, z chęcią przyjmę porady.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz