Objął wszystko i mięśnie, i mózg, i wolę działania. Nie wiedzieć czemu, po przedwczorajszej wycieczce czułam się, jak by mnie kto walcem drogowym wyprostował. Znowu przypomniały o sobie nawet najmniejsze mięśnie. Cały dzień przesnułam się po domu. Dobrze, że miałam zamrożone jakieś jedzonko. Dzisiaj, już w znacznie lepszej kondycji, zajęłam się porządkami, a gdy słońce schowało się za kościołem, wkroczyłam do ogrodu. Teraz zastygłam w bezruchu licząc na to, że może komary mnie nie zauważą. Jest pięknie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz