Najciekawiej obserwować sposób zorganizowania imprezy na działce, na którą już z dołu prowadziły upięte niebieskie wstążki upewniające gości, że obrali słuszny kierunek.
Nagminne tu jest podawanie potraw w naczyniach jednorazowych. Swoisty folklor, bardzo wygodny, ale chyba mało świąteczny. Wybredna jestem? Gości było co niemiara, wcale nie po kluczu rodzinnym, obsługiwali się sami, brali potrawy z domku letniskowego i siadali przy stołach, gdzie popadnie. Niektórzy woleli nawet jeść na stojąco.
Na wejściu czekał stół z napojami, od zwykłej wody po coś w rodzaju zimnego ponczu. Do tego "zagryzki", m.in. oliwki, krakersy i sery. Zadziwiająco pięknie wyglądał parmezan, i zadziwiająco był smaczny; rzadko kiedy pokuszę się o takie jego pozdgryzanie, zazwyczaj jem w postaci utartej, na potrawie.
Teraz trochę "wyparowałam", więc siadłam do komputera. Ciekawe, w jakim stanie wróci Krzysztof? Biedaczyna w ogóle nic nie wypił, był już po 5 mszach, w tym dwóch chrzcielnych, a jeszcze pojechał do sąsiedniej parafii na odpust, czyli "chodzony z Madonną".
Czy wspomniałam, że przyjęcie odbywało się "w pięknych okolicznościach przyrody"?
Z widokiem na Pistoię:
Przez ten widok przypomniało mi się, że opisanie miasta leży odłogiem, ale jak zwykle "już nie dziś".
Zapomniałam dodać zdjęcia prezenciku. Świeczka jest prezentem zastępczym, bo zachciało mi się zwlekać z wykończeniem planowanego prezentu i to się na mnie zemściło okrutnie. Podczas złoceń nie doczekałam, aż klej wyschnie i rozmazałam pracę. Udało mi się ją wytrzeć, ale zastosowany przy tym rozpuszczalnik spowodował, że następna próba wyszła jeszcze gorzej. Porzuciłam więc ambitne plany i salwowałam się wprasowaniem serwetki w świeczkę. To już była ostatnia baza. Muszę odlać zapasik na przyszłość. Puste kartony po mleku czekają.
Brak komentarzy:
Nowe komentarze są niedozwolone.