czwartek, 8 lipca 2010

POWSZEDNIOŚĆ BLISKA DOSKONAŁOŚCI

Ostatnio dni zaczynamy około 7 rano pracami w ogrodzie - ścigamy się z upałem. Dzisiaj posadziłam trochę roślin, nowe rozsady w ogrodzie warzywnym, i w końcu wymieniłam wystrój kwietny przed domem.
Gdzieś pomiędzy tym wskoczyłam do fryzjerki. Ciągle naiwnie zabieram ze sobą książkę, której nawet nie wyjmuję z torebki, bo to co się dzieje w zakładzie jest równie frapujące, jak lektura.
Pobyt we Florencji w zeszłym tygodniu zainspirował mnie dzisiaj do ugotowania szybkiej acz doskonałej potrawy. Zupełnie zapomniałam o tamtej wyprawie napisać, ale może przez to, że ani jednego zdjęcia nie poczyniłam? Sięgnęłam dopiero po aparat na tarasie Uffizi po obejrzeniu takiej sobie wystawy tymczasowej  nazwijmy to że pod tytułem "Wokół Caravaggia", sięgnęłam a baterie właśnie zakończyły pracę w tym dniu.
Ale miałam napisac o jedzeniu. Otóż trafiłam z ekipą Ewy, o której tu już wspominałam, do Taverna de'Neri na Via Dei Neri i tam między innymi połakomiłam się na kurczaka w occie balsamicznym. Byłam tak zachwycona smakiem, że musiałam w końcu sprawdzić, czy to tylko głód był dobrym kucharzem. Otóż nie! Potrawa ociera się o doskonałość i to także pod względem niebyt długiego przebywania w kuchni. Po przeszukaniu przepisów doszłam do takiego oto, mniej lub więcej z proporcjami "na oko".

3 piersi kurczaka
5 ząbków czosnku
kilka gałązek tymianku
dwa liście laurowe
oliwa 
ocet balsamiczny (taki lekko starszy ze słodkawym posmakiem) - mniej więcej 40ml
sól i pieprz
trochę mąki
bulion z kostki rosołowej (niecała szklanka)


Kurczaka na parę godzin przed obiadem posoliłam i popieprzyłam. Następnie pokroiłam na drobniejsze kawałki, oprószyłam mąką i wrzuciłam do rozgrzanej w głębokiej patelni oliwy. Po przyrumienieniu kawałków dorzuciłam byle jak posiekany czosnek, jeszcze chwilę podsmażyłam. Po czym dodałam resztę składników, zmniejszyłam ogień i pod przykryciem dusiłam około 8 minut. Sos zgęstniał cudownie i zapachem przywołał Krzysztofa na posiłek. Do tego fasolka ugotowana na parze i danie gotowe. Ponoć dostanę awans za tę potrawę, cokolwiek ten awans miałby oznaczać :)
Smacznego!




Sałaty już jadamy z własnego ogrodu. Także cukinia już raz zamieniła się w zapiekankę z pomidorami i parmezanem (o czym już kiedyś pisałam). Bakłażany cicho przebąkują o przygotowaniu do owocowania. A papryczka każe mi szukać nowych przepisów.
A w ogrodzie niewarzywnym, którego w całości jeszcze długo nie pokażę, kumkwaty zaczynają przyodziewać się w delikatną biel.

Teraz w garnkach topi mi się parafina, a pod wieczór spodziewam się gości. Czyż to nie jest doskonały dzień  powszedni?

15 komentarzy:

  1. Liście laurowe już mam, pozostałe składniki tez się znajdą. Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  2. Wzdycham tylko tęsknie do tego pani warzywniaka i świeżych warzyw. Takie poletko z własnymi warzywami u mnie w sferze niespełnionych marzeń.Pozdrawiam. Bozena.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gosia, a ja z dziecinstwa pamietam, ze twoj tatko zawsze znikal z tylu za domem na swojej dzialeczce. Tak mi sie kojarza odwiedziny was w lato.
    I ty chyba powoli dziedziczysz po tatku zamilowanie do robienia w ogrodku.

    Pozatym kojarze z dziecinstwa tylko ciebie, twojej sister wogole.

    I pamietam ze mialas misia co chyba stukal talerzami i byl to mis z olimpiady w Moskwie z 80 roku.

    Drugie co pamietam to gliniane dlonie.

    A trzecie ze choinke cala ozdobiona na bialo robilas.

    Jezu a ja to pamietam z polowy lat 80-tych.

    Aha, i pamietam lusterko samochodowe za oknem w kuchni z widokiem na balkon...oj wy to macie wyobraznie!!!

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj ogrodek nie taki malutki, masz co robic Malgos!!! A pysznosci dzisiaj zaserwowalas, az slinka mi cieknie, dobrze, ze po obiedzie jestem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. U Pani Małgosiu wszystko doskonałe i to powszednie i świąteczne.. U mnie na balkonie w skrzyneczce tylko bazylia i szałwia a rozmaryn uprzywilejowany w kuchni przez okno wygląda. Wiem niebo nie to.

    OdpowiedzUsuń
  6. Małgosiu, doskonały dzień, doskonaly ogródek i jedzonko doskonałe!:))
    WPadam do Ciebie:)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kwiaty przed domem śliczne, obiadek doskonały, bo prosty i pewnie smaczny, a warzywka w ilościach dla wojska rosną, jak WY to przejecie?

    OdpowiedzUsuń
  8. Wyglada doskonale!!! Teraz Malgos musisz trzymac ks Krzysztofa za slowo w zwiazku tym awansem ;)))
    pozdrawiam upalnie z nad polskiego morza i teskno mi za Toskania....

    OdpowiedzUsuń
  9. Codzienność masz doskonałą, bo jesteś w miejscu, ktore sama wybrałaś, robisz to, co chcesz i uważasz za dobre, dla siebie i ważnych dla siebie osób... Niezależnie, co byś robiła z takim poczuciem, byłoby doskonałą codziennoscią. Dla kogoś wsadzonego tam za karę ta codzienność byłaby niefajna...To, czego można Ci zazdrościc, to nie to miejsce, tylko poczucie najlepiej dla siebie podjętej decyzji.

    OdpowiedzUsuń
  10. Danie przepyszne - zrobiłam je wczoraj. Nie miałam co prawda tak dobrego octu balsamicznego (mój to taki kwach) więc dodałam kapkę miodu. Rodzinka kwiczała z zachwytu. Pozdrawiam Iwona

    OdpowiedzUsuń
  11. Wzięłam przepis z blogu.
    Zaczytałam się w blogu.
    Spaliłam obiad.
    Nie szkodzi, i tak za gorąco na jedzenie, na czytanie nie:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja nie jem miesa, ale zrobiłem kuraka tak jak napisałaś mojej lubej, i podobno bardzo dobre i inne, ale nawet nie wiem jak pachniało bo mam teraz permanentny katar...czyli tylko widzialem co robie...

    OdpowiedzUsuń
  13. Nim się zmartwiłam, że mam tylko kwasiasty ocet, to już zdążyłam przeczytać, że można dorzucić kapkę miodu, więc może wypróbuję przepis na kurczaka.
    Ten ogródek taki sielski. Postanowił dziś pojechać na ogródek teścia, zobaczę jak rośnie nasza roszponka, marchewki, maliny i mirabelki. Nie wszystko rozpoznaję na zdjęciach ogrodu, cóż to tak na biało kwitnie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Czy to kumkwaty z drugiego ogrodu. Cudne.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jadłam to cudownie aromatyczne danie u Małgorzaty. Nic nie oddaje jego niebiańskiego smaku i cudownej woni.

    OdpowiedzUsuń