Obiecałam poprzednio wyjaśnić, skąd mi się wzięła taka a nie inna barwa ramek Nie chciałam mieszać w jednym wpisie, bo i tak już był przydługi. Niestety Picasa nie ma rozbudowanych możliwości zabawy kolorami, musiałam więc się zadowolić czymś "w pobliżu".
A rzecz będzie o barwach i o tym, jak one się przetwarzają w mojej głowie.
Jesień w okolicach Sieny tworzy bardzo ciekawą paletę. Przy tak charakterystycznych dla tej pory roku pomarańczach, czerwieniach i brązach nie odpuszcza sobie soczystej zieleni. Gdzieniegdzie lekką nutą przemykają żółte krokusy, rozmaryny na nowo delikatnie przyprószył fiolet.
Coraz mniej winogron pozostaje na krzewach.
Jeszcze nie udało mi się zobaczyć ociekających czerwienią winnic, ich pora dopiero nadciąga.
Teraz króluje zaorana ziemia sieneńska. Oczom nie dowierzam, jej intensywność zawsze mnie zadziwia i nie pozwala spokojnie przejść. Tak bym się w niej unurzała, wytarzała, wwąchała nos aż po samą brązową czerwień. Dwie duże grudy przytargaliśmy do domu. W mojej głowie lęgnie się myśl na ich zastosowanie.
Wobec tej niezwykłości pól pod Sieną czy Monteriggioni bólem były mi rozmydlone propozycje barwne Picasy, ale niech już będzie i tak.
Tymczasem inspirację jesienią w łagodniejszej wersji przełożyłam na niedzielny stół dla gości. Udało mi się nawet wyszukać w serwetkowych zasobach wzór z kasztanami.
Taka to krótka historia barwy ramek w kolażach.
Małgosiu !!!
OdpowiedzUsuńchcę zasiąść do Twojego artystycznego stołu / nie sprzątaj !/ i powłóczyć się po tak cudnie barwnej Toskanii ...
ach ! lecę ! :)))
a wiesz, że sprzątnęłam jeno naczynia i słodkości, reszta jeszcze pachnie jesienią, słodkie mogę wyjąć ze spiżarni, więc przylatuj :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego Droga Solenizantko!
OdpowiedzUsuńPiekne zdjecia, dekoracje i w ogole jestes Artystka :)
Ależ pięknie! Co za kolory jesienne, takie ciepłe, cudowne!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Małgosiu:*
Cudownie! A u nas zimno, w nocy przymrozki. Ale kolorki jeszcze się trzymają :-). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMatko swieta! Jak przepieknie, jaka uczta barw dla oczu!!! Po tej mojej montonnej szarzyznie, Twoje zdjecia szokuja oczy. Nie wiem, na czym wzrok zatrzymac. Tu nie ma co wymyslac wlasnych zestawien barw - natura sama je podaje. Malgosiu, Ty jestes chyba najszczesliwsza kobieta swiata ( i tu westchnelam). Ty masz tam wszystko na miejscu. Barwy, slonce, zamki. Jakie to niesprawiedliwe, ze w jednym miejscu tyle sie tego zgromadzilo, a ja musze zapychac 300 km, by wlezc na jakas osniezona i ciemnozielona gore.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, sciskam, caluje
Joanna z polnocy
Ach... umieć wyczarować takie cuda.
OdpowiedzUsuńDla solenizantki dużo ciepłych myśli i wciąż nowych zachwytów.
Dorota.
Aż nie wiadomo ,na czym oko zawiesić ...Najpierw wspaniała paleta jesiennej Toskanii (kiedy moj rozmaryn tak rozkwitnie,ech..),wreszcie Twój stół!!
OdpowiedzUsuńFantazja ,kształty i barwy!! Cudnie!!
Pozdrawiam z siąpiacej zimną mżawką Gdyni
Gdynianka
Boze!!!!! Jak cuuuuuuuudoooooooownieeeeeeee!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńBarwy, kolory, jesień też piękna. Stół wręcz nie do ogarnięcia.. Ptaszki.. ja też siedzę, marzę, czuję się zaproszona. Dziękuję za zaproszenie i kolory.
OdpowiedzUsuńczyżbyś była październikową Małgorzatą? bo na "zwykłą" niedzielę dla gości to stół zbyt królewski!
OdpowiedzUsuńPrzyjmij więc najlepsze życzenia: niech każdy dzień będzie tak piękny i tak bogaty, jak ten stół!
Przeapetyczne kolory na wszystkich zdjęciach, sjena jak malowana ;)))
Szkoda, że zdjęcia się nie powiększają, przyjemnie byłoby nasycić się szczegółami np. tego stołu.
Pozdrawiam cieplutko...
Dziękuję za wszystkie życzenia. Anom październikowa na wszystkich frontach.
OdpowiedzUsuńA co do zdjęć, to odrobinkę się powiększają. Ciągle zapominam o dokupieniu miejsca na Picasie, wtedy będę mogła dawać większe zdjęcia do tego czasu jakoś trzeba wytrzymać to, co jest :)