wtorek, 12 października 2010

MIAST WYCIECZKI - FESTA

Jak co roku, w drugą niedzielę października największe święto parafialne. Większe nawet od dnia patrona.
Tym razem splendoru dodała Paula, która wraz z rodziną i przyjaciółmi przygotowała wystrój kościoła. Oprócz modlitewnych inspiracji z Litanii Loretańskiej (Arko Przymierza, Różo Duchowna) w realizacji wykorzystała swoje umiejętności krawieckie. Stąd płaszcz z białego jedwabiu i róże z jedwabnej organzy. A ja miałam za zadanie wpisać się w całość świecami. Oto efekty naszych starań.

11 komentarzy:

  1. róże , róże , róże .....
    jestem pełna ZACHWYTU :)
    i wspomnień z pewnego ciepłego pięknego wieczoru :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, jak pięknie! :))

    Uściski Małgosiu:*

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo ładnie to wyszło aż miło popatrzeć często nie zaglądam do kościoła ale do takiego chętnie bym weszła

    OdpowiedzUsuń
  4. oniemiałam, jacie jakie to piekne!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie wygladą alabastrowe róze z delikatnym różem organzy,i podoba mi sie ze jest to stonowane kolorystycznie.Swieta Panienka ma romantyczną 'oprawę' :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Po prostu pięknie. Dla oczu i duszy. Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojej i ja jestem pod wrazeniem! Piekne swiece Malgos!!! Zreszta wszystko slicznie wyglada!

    OdpowiedzUsuń
  8. Swiece Malgosiu jak zwykle majstersztyk :) ale ten plaszcz Maryji, choc ladny to wpisuje sie w nurt, ktory ja nazywam 'toskanskim kiczem'i ktory tylko tam ma swoj urok i nie mdli :)
    PS. To absolutnie nie jest zadna krytyka :) taki slodki styl jest czesto spotykamy we Wloszech i to nie tylko w kociolach. W Certaldo Alto widzialam studnie (tak! ta na przeciwko baru Boccaccio) cala w bialej organzie i z kokarda - najprawdopodobniej na czesc malenstwa, ktore wlasnie urodzilo sie w miasteczku. Ot taki Wloski klimacik :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej Justi, nie ma sprawy, może i być krytyka. Ja ciągle nie mogę rozgryźć tego fenomenu gdzie jest kicz a gdzie piękno,a tu mi się jeszcze mocniej namieszało w głowie.
    Pamiętam, gdy 9 lat temu zobaczyłam w Rzymie popularne obecnie na całym świecie lampy kryształowe, Murano itp., pomyślałam: ale słodycz kiczowata.
    Podejrzewam, że mamy we krwi jakąś większą siermiężność, że boimy się często nazwać coś pięknym. Spotkałam kiedyś dziewczynę na pewnych warsztatach, która na widok działań mojej grupy ze łzami w oczach dziękowała za piękno, którego to pojęcia bała się jak ognia, myląc je z kiczem.
    Tu by trzeba dogłębnej analizy z historii sztuki i zmiany podejścia do piękna jako priorytetu w jej tworzeniu. W pewnym momencie dziejów człowieka ten wręcz imperatyw zastąpiła oryginalność, odmienność, potem już i skandalizowanie itp. Sztuka socjalna (tak sobie nazwałam wszelkie objawy działań na pograniczu sztuki i akcji promocyjnych, propagandowych ideologicznych) często stawia główny akcent na treść, z formą mocno podporządkowaną tejże treści. No bo kto pamięta działanie Pawła Althamera "Bródno 2000" (skądinąd rzeźbiarza)? Czy ktoś wyraził się, że tamto działanie było piękne? Tam się liczyło to, że udało się artyście skrzyknąć ludzi w jednym momencie do odpowiedniego zapalenia bądź wygaszenia świateł w oknach, by ułożyć liczbę 2000.
    "Włoski klimacik" jest jednak dość oporny na te trendy. Na szczęście. Bo czasami musi być zwyczajnie, prosto, dobrze, ładnie. Tu nie trzeba nic tłumaczyć, tu nie trzeba "się znać".
    Miałam kiedyś profesorkę od literatury, która mawiała o życiu na ciągle wysokim poziomie, że ludzie nie czytający kryminałów są podejrzani. Ładnie w ten nurt wpisuje się Szymborska ze swoim zainteresowaniem Gołotą.
    Takie to sobie dywagacje snułam po Twoim wpisie Justi, hi hi hi.

    OdpowiedzUsuń
  10. Malgos, a ja dla odmiany kocham Murano ;) i to jedna z moich niewielu pasji - bizuteria ze szkla weneckiego ;)))
    Dziekuje za Twoje rozwazanie ;) to milo tak 'pogawedzic' sobie ;))

    OdpowiedzUsuń