środa, 30 maja 2012

POSOBOTNIO

Włączył mi się wsteczny bieg na pisanie, w ogóle na wszystko. Trochę mi zeszło, zanim wzięłam się w garść. Chyba pogoda jakaś taka zniechęcająca, bo ani to upały, ani deszcze. Ciągle "pod słońcem Toskanii" w zawieszeniu i oczekiwaniu.
Musiałam jednak uruchomić stan aktywności, bo nadeszła wyczekiwana sobota z następnym wykładem organizowanym przez Grand Tour. O samym wykładzie napiszę niebawem, bo to jednak nie takie hop-siup. Najpierw muszę odsłuchać całość, uporządkować wiedzę i w jakiś strawny dla siebie i dla Was sposób tutaj ją zapisać. 
Pogoda łaskawie pozwoliła po wykładzie na spacer po Florencji, nawet musiałam się rozdziewać do bezrękawka. Dużym utrudnieniem w spacerze były długaśne kalie, które targałam, bo miały zamienić się w nakrycie głowy na babskie spotkanie u Iwonki, złotniczki z Florencji. 
Długość łodyg była imponująca, gdyż kilka dni wcześniej odkryłam, że kwiaty świetnie się wyrywają. Budziłam nimi olbrzymią sensację, wszędzie zaczepiali mnie ludzie, i kobiety i mężczyźni, zachwycając się nimi. Stały się też swoistą przepustką, gdy zechciałam zajrzeć na dziedziniec Akademii Sztuk Pięknych. Zatrzymała mnie pani recepcjonistka mówiąc, że nie wolno tam wejść, ale gdy zobaczyła kalie, rozpłynęła się tak nad nimi, że z lekka nieśmiało zapytałam, czy jednak mogę zajrzeć. 
Spotkałam chyba jakiegoś wykładowcę, chwilę pogadaliśmy. Kilka minut, a już się dowiedziałam, że jestem w miejscu, które najpierw było szpitalem - św. Mateusza, czego dowiedziałam się już ze źródeł pisanych. Od mojego rozmówcy usłyszałam z wyraźną nutką dumy w głosie, że to najstarsza  Akademia Sztuk Pięknych. Czy tak jest naprawdę? Nie chce mi się sprawdzać i porównywać z innymi tego typu placówkami. Wystarczy mi oszołomienie tą jedną. Ech! Studiować w takim miejscu! 
A historia ma się tak:
W XIV wieku powstało Towarzystwo Świętego Łukasza. Wiadomo, to patron malarzy. Dydaktyką zajęło się, gdy ustała działalność Ogrodu Świętego Marka, gdzie Wawrzyniec Wspaniały pomagał kształcić się młodym artystom sztuk wszelakich. 
Z Towarzystwa Świętego Łukasza w 1563 roku pod protekcją Cosimo Pierwszego narodziła się Akademia Sztuki Rysunku (zawsze cenionego we Florencji). Jednym z pierwszych rektorów roku został ogłoszony Michał Anioł, jednak nie za długo, wszak przebywał w Rzymie i zaledwie po roku zmarł. Ta właśnie Akademia Rysunku zajęła się uroczystościami pogrzebowymi, łącznie ze sprowadzeniem ciała w sensacyjnych okolicznościach, nocą wykradziono zwłoki i w pośpiechu przetransportowano do Florencji.  
Nie będę nawet wymieniać wszystkich nazwisk, które pojawiały się przez wieki w murach uczelni. Plejada nazwisk z historii sztuki. 
W XVIII wieku na istniejącej bazie utworzono Akademię Sztuk Pięknych. W owych czasach nauka w tej szkole była darmowa i dostępna dla wszystkich! Ta część, gdzie studiowano i nabywano umiejętności poprzez kopiowanie przekształciła się w Galleria dell'Accademia - znane i tłumnie do dziś odwiedzane muzeum, pełne wspaniałości, ale najczęściej przyciągające turystów ze względu na obecność oryginału "Dawida" Michała Anioła, przeniesionego tam spod Palazzo Vecchio w 1872 roku. 
I tak oto zupełnie niezamierzenie znalazłam się we florenckiej Akademii Sztuk Pięknych. Z chęcią przyjrzałabym się baczniej całemu budynkowi i jego wnętrzom, musiałabym chyba jednak nazrywać więcej kalii i ofiarować je pani w okienku recepcji :)
Miałam jeszcze czas do popołudniowego spotkania, więc zaszłam do mieszczącego się po drugiej stronie placu Museo San Marco. Zapytałam pani w kasie, czy mogę zostawić u niej kalie. Niestety pomieszczenie, w którym urzędowała było małe, a sama kasjerka jest alergiczką, więc odmówiła mi obawiając się skutków. Trudno. Pomyślałam więc, że porysuję sobie w krużgankach i nie zajrzę do Fra Angelico.

W chiostro porozstawiane są krzesła typu Savonarola, nie obawiajcie się na nich siadać, to nie są eksponaty muzealne. Na jednym z nich przysiadłam i choć przez godzinę wykonałam szybki szkic dziedzińca. 
Nie obyło się znowu bez zachwytów nad kaliami. Jedna z pracowniczek muzeum była zainteresowana, gdzie kupiłam takie meravigliose kalie. Poradziła mi też, bym poszła do book shop i tam zostawiła kwiaty. Ich sława wyprzedziła mnie, gdy w końcu spróbowałam tej opcji, pani zza lady z entuzjazmem powitała moje wejście, jakby doczekać się nie mogła, aż przyjdę. 
Dzięki temu mogłam ze swoim nieustającym entuzjazmem zanurzyć się w świat fresków Fra Angelico. Błogosławiona Karta Przyjaciół Uffizi, dzięki której bez problemu wchodzę do takich miejsc i oglądam  wybiórczo, zostawiając sobie resztę na następny raz. 
Dzień zakończyłam babskimi pogaduchami przy stole pełnym smakowitości. Załączam zdjęcie dzięki uprzejmości Małgosi Nitek, bo sama zupełnie zapomniałam o robieniu fotek.
fot. dzięki uprzejmości Małgosi Nitek


5 komentarzy:

  1. Hihi, jak ja lubię kapelutki! Także takie odlotowe jak Twój z kalii.
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, a ja ani jednego nie mam na stanie, więc się ratowałam łodygami długimi na 130 cm :) Trochę nie przemyślałam koncepcji i ręka cierpła od noszenia takiego kapelusza, więc szybko go zdjęłam z głowy i zostawiłam uroczej gospodyni.

      Usuń
  2. Pani Małgosiu!! Wspaniale ,jak zazdroszcze atmosfery,ludzi i miejsca:) Pozytywnie oczywiscie:)Czytałam,ze mozna dołaczyć się do grupy która jedzie do Pani ,czy to mozliwe? Jezeli tak to prosiłabym o kontakt.Magdalena Gozdal

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Magdo, nic mi o takiej grupie nie wiadomo, raz padła w komentarzach jakaś propozycja, ale to nie moja inicjatywa. Nikt się ze mną w tej sprawie nie kontaktował.

      Usuń
  3. Nie widziałam, że istnieją krzesła typu Savonarola :-0, chiostro też brzmi dla mnie zagadkowo:-( Kaliowy kapelusz wielce oryginalny.

    OdpowiedzUsuń