poniedziałek, 7 maja 2012

TYLKO I AŻ

Znowu zaczęłyśmy od zajęć w pracowni.
Czas było nauczyć się czegoś o świetle i cieniu, a następnie ruszyć w światło i cień Chianti.
Nikt z ekipy nie był jeszcze w Greve in Chianti, więc tam wyznaczyłam cel wyprawy. 
Oczywiście zaczęliśmy od ... posiłku. Tym razem już nie ryzykowaliśmy i pomyśleliśmy o obiedzie w słusznej porze. Najpierw weszłam do jakiegoś sklepu, zobaczyłam ekspedientkę żegnającą się serdecznie z klientką, więc zaczepiłam wychodzącą, pytając, czy jest z Greve. Skoro usłyszałam odpowiedź twierdzącą, przypuściłam  od razu atak pytając, gdzie tu się dobrze zje. Mieszkanka Greve zadała najpierw kluczowe pytanie: pizza czy mięso? Co oznaczało mniej więcej, czy interesuje nas fast food czy lokalna wyżerka. Wiadomo co!
Tak trafiliśmy do położonego przy placu hotelu z restauracją "Giovanni da Verrazzano".  Przyznam, że miałam lekkie obawy, bo taki wyszynk na placu tłumnie zazwyczaj odwiedzanym przez turystów nie wróży nic dobrego. Ale zaufałam doradczyni, a wraz ze mną cała ekipa. 
To dopiero była uczta! 
W dobry humor wprawił nas nie tylko posiłek z winem, ale i zachowanie restauratorki. Podeszła i usłyszawszy nas rozmawiających ze sobą, zapytała, czy jesteśmy Rosjanami. Z uśmiechem odpowiedziałam jej, że to okrutne mówić Polakowi, że jest Rosjaninem. Właścicielka w lot zrozumiała błąd i naszą awersję do bycia nacją ze wschodu. Zareagowała niezwykle spontanicznie i na przeprosiny ucałowała mnie w rękę. Było tak zaskakujące, że nikt nie zdążył uwiecznić tego gestu. Już było wesoło, ale po tej reakcji poczuliśmy się bardzo domowo. Znowu była dziczyzna, makarony, kaczka z porchettą, pieczone ziemniaki. Wszystko tak wyśmienite, że nie skusiliśmy się nawet na deser, choć nie wątpię, że i ten by nas rozpieścił.
Po obiedzie zasiadłyśmy na Piazza Matteotti, by tym razem stanąć przed zagadnieniem perspektywy i dominanty w rysunku.
Reszta ekipy, jak zawsze zajęła się zaglądaniem miasteczku w zakamarki, czytaniem, opalaniem, itd. 
W nagrodę za pilny udział w zajęciach a dla pozostałych za cierpliwe oczekiwanie wstąpiliśmy jeszcze do pobliskiego Montefioralle. Kilka spojrzeń wokół miasteczka, kilka wewnątrz.

Dalej już nie ruszyliśmy, bo się nie da każdego dnia wracać ok.23.00 do domu. Więc było tylko Greve i aż Greve in Chianti.
Mam nadzieję, że znowu rozjaśniłam kobietkom parę aspektów rysowania, sama jednak pozostałam w ciemnej niewiedzy, z jakimi dwiema roślinami spotkałam się tego dnia. Może ktoś z Was wie?


12 komentarzy:

  1. Co do roślin - nie wiem.
    Za to jestem pod wrażeniem umiejętności Twoich uczennic. No i Twoich zdolności nauczycielskich.
    Wow! :))
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam tych roślin. A na zdjęcia nie mogę się napatrzeć, są piękne! Te widoki, podziwiam.
    No a warsztatów oczywiście zazdroszczę .
    Pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczne fotki, zazdroszcze uczestniczkom warsztatow :)
    Ten krzew o zimozielonych lisciach nieco mi mahonie przypomina, ale takiej duzej nie widzialam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny ten Wasz program Małgossiu-gratuluję i najszczerzej życzę kolejnych udanych plenerów !
    ps. jak czysto w pracowni masz !:)
    sciskam ciepło-asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joasiu, czysto to było tylko na stole, reszta poodkładana na boki :)

      Usuń
  5. Myślałam ,że się co nieco znam na roślinach ale te mnie przyprawiły o ból głowy. No nie wiem jak słowo daję. Przeszperałam podręczniki i tam pisze ,że takich rzeczy nie ma. Małgosia Ty chyba nie jesteś na tej Ziemi . A na dobre jedzonko to faktycznie najlepszy sposób , podejrzeć gdzie jadają tubylcy :-). Miłego kolejnego dnia

    OdpowiedzUsuń
  6. ..na moje oko to drzewko z owocami to jedna z odmian figowca...co do kwitnącego mam jeszcze małe problemy..ale poszperam może coś znajdę :-))
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, figowce tutaj raczej należą do figowców pospolitych, tych, co rodzą jadalne figi, a to coś na pewno tym nie było. Liście ma jak brzoza. Ale dzięki za chęć pomocy. Liczę, że w końcu ktoś znajdzie nazwę, ja też nie ustaję w poszukiwaniach.

      Usuń
  7. To żółte to rosa banksiae, inaczej Lady Banks. Matka wszystkich róż:) Tak mi przynajmniej wygląda. Bardzo ekspansywna i popularna w naszej części Toskanii, na szczycie Cortony rośnie w każdym ogrodzie. Tu możesz o niej poczytać: http://www.roses.webhost.pl/2011/01/rosa-banksiae-lutea/. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jednak róża! Ma tak nietypowe liście, że już kolców i tak nie szukałam. Dzięki Oliwko :) Chociaż jedna roślina rozpoznana.

      Usuń
  8. Oj, jak cudownie popatrzeć na "moje" Greve i Montefioralle! I właśnie majowe, chyba najpiękniejsze wiosenne! Mieszkaliśmy w Montefioralle koło tego placyku z dużą donicą, sąsiednie drzwi... Ponieważ byliśmy wtedy bez samochodu, codziennie pokonywaliśmy tę śliczną drogę wśród wzgórz i winnic z Greve do Montefioralko... Chianti jest piękne, i Toskania, i Wasze warsztaty! Zaczynam wierzyć, że i takie rysunkowe beztalencie jak ja mogłoby się przyuczyć. Annamaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Annamaria, serio ciągle powtarzam, że rzadko kto nie jest w stanie nauczyć się poprawnego rysunku. Kwestia opanowania kilku zasad, a potem pracy, pracy i jeszcze raz pracy :) Co czeka moje kursantki.

      Usuń