wtorek, 26 czerwca 2012

5 LAT


Nie będę pisać podsumowań dotyczących mojego życia w Toskanii. Jestem bardzo zadowolona z podjętej decyzji, mam nadzieję, że to widać i na blogu.
Dzisiaj chciałam w końcu napisać choć trochę o samym blogu i efektach jego prowadzenia.
5 lat funkcjonowania takiej formy pozwala na kilka wniosków.
Zaczęłam od "zapiśnika" na własnej stronie, bo nie miałam pojęcia o czymś takim, jak blog. Kiedy zaprzyjaźniłam się z platformą bloggera, przerzuciłam początki moich notek i dzięki temu, blog jest w całości dostępny pod jednym adresem.
    Pisanie bloga daje mi wielką przyjemność zdobywania wiedzy, pracy nad językiem (i polskim i włoskim), zbierania własnych doświadczeń, porządkowania myśli. To miejsce, do którego sama wracam, by wspomóc pamięć.
To także borykanie się z nowym narzędziem, cierpliwe i niecierpliwe znoszenie jego mankamentów. Radosne odkrywanie nowych funkcji.
Kto pamięta moje pytanie puszczone w eter, jak wstawić własny obrazek w tle? Teraz platforma dostarcza narzędzia pozwalające na zindywidualizowanie wyglądu bloga, co jest dla mnie ważne. Nigdy nie lubiłam mundurków, więc i blog chciałam mieć swój jedyny, niepowtarzalny.
Jego typowo pamiętnikarska część wyrobiła we mnie nawyk zapisywania i doprowadziła do części, w której koncentruję się na zainteresowaniach. Gdyby nie zapiski "dzień po dniu", nie doszłabym do Toskanii grającej mi w duszy. Te codzienne notatki, czasami rozliczenia z dniem, robię nadal, ale już w zeszycie.
     Jak wielu z Was zapewne wie, zaczęłam pisać czysto informacyjnie dla rodziny i przyjaciół, oraz emocjonalnie, z chęci dzielenia się radością, która mnie ciągle rozpiera. Postanowiłam zarzucić zwyczajne notatki, w momencie gdy już pewne rzeczy stały się dla mnie normalne oraz, gdy zauważyłam niebezpieczną tendencję patrzenia na swoje życie przez pryzmat bloga. To zaczynało się robić zniewalające, gdy wraz ze wzrostem liczby czytelników zaczynałam czuć się zobowiązana do zapisania czegoś, więc rozglądałam się wokół siebie, i od razu myślałam, co ja o tym napiszę. Właściwie ruszyć się nie mogłam bez aparatu fotograficznego.
      Przytłaczały mnie też oczekiwania innych. Dotąd, zresztą, nie przepadam za tym, gdy ktoś mi podsuwa tematy do pisania, często mocno odbiegające od profilu bloga. Męczy mnie ciągłe tłumaczenie ludziom, że to jest mój blog, że coś mnie nie interesuje, że chcę położyć akcent na coś innego, że tu nie ma miejsca na  obce wypracowania. Szczególnie trudne są apele o pomoc, o zaprotestowanie w słusznej sprawie. Każdy, kto o to prosi, patrzy ze swojego punktu widzenia, ale nie wie, ile osób w takiej, czy innej sprawie do mnie napisało. Był czas, że nawet myślałam, by stworzyć na to osobną zakładkę, ale postanowiłam jednak tego nie robić. Trudność wynika z tego, że w pierwszym odruchu myślę źle o samej sobie, że może ktoś to odebrać jako nieczułość, brak wrażliwości na ludzką niedolę. Powoli tłumaczę sobie, że przecież ja chciałam pokazywać tutaj pozytywne i piękne aspekty życia, pisać o spełnianych marzeniach. I wcale to nie oznacza, że nie dostrzegam zła, że nie pomagam, że mam kamień w miejscu serca.
      Ludzie to w ogóle fenomen bloga. Poznawanie nowych, interesujących osób. zawieranie przyjaźni, to coś, czego zupełnie się nie spodziewałam, gdy zaczynałam pisać. Statystycznie rzecz biorąc przysłowiowe polskie piekło nie ma tu racji bytu. Zadziwiająco mało osób pisze negatywnie, zadziwiająco mało tu zawiści. Ciekawe, że wszyscy, ale to dokładnie wszyscy, którzy chcieli mi dokuczyć, nigdy się nie podpisali. Mnie to zawsze będzie bolało, nie będę udawać, że spływa to po mnie jak woda po kaczce. Ale nie znaczy, że mnie to męczy. Porusza mnie bezinteresowna złość i agresja, ale nie pozwalam jej się zakorzenić w moich emocjach. Zawsze myślę wtedy, że to ten ktoś ma większy problem, że to jego coś zżera. Przestałam się zgadzać na zaśmiecanie mojego bloga, więc nauczyłam się wycinać takie komentarze, co, uwierzcie, nie było łatwe. Naiwnie myślałam, że można się dogadać, że można coś wytłumaczyć, że kogoś interesuje prawda.
Raz zdarzyła mi się ciekawa sytuacja, którą traktuję w ramach anegdotki. Krzysztof gdzieś w sieci, nie anonimowo i nie za moją namową, odniósł się mocno krytycznie (według mnie zbyt mocno) do słów pewnej osoby, z którą się znamy. Dziwnym zbiegiem okoliczności u mnie na blogu zraz pojawił się niewybredny atak, oczywiście anonimowy, lecz w stylu kogoś, kto stanął w agresywnej obronie po stronie autorki tekstu. Ciekawe pojęcie o odrębności personalnej mają ludzie. Wtedy nawet mnie to nie zabolało, co najwyżej szeroko otworzyłam oczy ze zdziwienia. Czyżby jakaś mała zbiorowa odpowiedzialność?
      Niestety, chyba przez to pisanie urwała mi się jedna bardzo ważna relacja. Piszę "chyba", bo to tylko moje przypuszczenia, bez konkretnych wyjaśnień z drugiej strony, choć usiłowałam wiele razy rzecz wyjaśnić. Boleję nad tym, gdyż ta osoba jest mi bardzo bliska i nigdy nie pogodzę się z tą stratą.
     Ponieważ lubię się koncentrować na pozytywach, wracam szybko do dobrych stron pisania bloga. Z jednej strony to, co za chwilę opiszę, jest na pewno ze wszech miar dobre, ale z drugiej strony czasami jestem aż porażona siłą oddziaływania własnych słów. Chodzi mi o te wszystkie osoby, które wyciągnęły z zapisków jakieś własne wnioski, podjęły działania, coś zmieniły w swoim życiu. Czasami płakałam ze wzruszenia, ile dobrego ludzie wyczytują w niepozornych literkach. Zawsze wtedy jednak budzi się we mnie poczucie odpowiedzialności i niepokój: "a jeśli ktoś podejmie złą decyzję, jeśli źle odczyta moje intencje?"  Listy traktujące nie tylko o Toskanii, ale i o życiu zupełnie obcych mi osób są poruszające, nie sposób przejść nad nimi obojętnie.
    Nigdy nie policzyłam listów i tego nie zrobię. Nie mam nawet pojęcia, jakiego rzędu to są liczby. Mam jednak wrażenie dość sporej korespondencji. Chyba tylko raz świadomie nie odpisałam na maile, które zaczęły się niepozornie od zachwytu, szybko przeszły w propozycję przyjaźni, by zaraz w następnym liście już wspomnieć o chęci przeprowadzki i oczekiwaniu ode mnie pomocy w szukaniu pracy. Najbardziej zaniepokoiła mnie ta gotowość przyjaźni, bo ja wielce ostrożna jestem z używaniem tego określenia na łączące mnie z ludźmi relacje. Jestem przekonana, że powstawanie przyjaźni to proces, a nie stan z nagła osiągnięty, czy wręcz zaproponowany.
    Zazwyczaj trafiają mi się mili korespondenci, lecz jest niewielka grupka, która pisze z jakimś pytaniem, prośbą o pomoc, najczęściej jest to sprawa niecierpiąca zwłoki, albo "na wczoraj". No i ja przejęta, staram się odpowiedzieć, szukam rozwiązań, a potem ani słowa odzewu, ani podziękowania ani ... Czy to tak trudno odpisać?  Przecież wypada napisać, że się dziękuje za podsunięty pomysł, że cena za wysoka, że nie tym razem, że jednak znalazło się inne rozwiązanie, że skorzystało się z linku, itp.
     Blog zainteresował też dziennikarzy. I tutaj doświadczenia są o wiele bardziej zróżnicowane i częściej zgodne z popularną opinią o zawodzie dziennikarskim. Zdarzyło mi się kilka miłych osób, dobrze się z nimi współpracowało, ale niestety bywały osoby przekręcające znaczenie mojej wypowiedzi, musiałam odwoływać zgodę na publikację wywiadów. Bywało, że odwołano wizytę, nagranie, ale ja o tym dowiadywałam się poniekąd na końcu, a nawet po uzgodnionym terminie.  Cieszę się, że teraz już się to uspokoiło, bo nie mam "parcia na szkło" i dobrze mi bez medialnej otoczki.
     Zastanawiam się, czy pisałabym bloga nie mając żadnych komentarzy, żadnego odzewu? Mam nadzieję, że tak. Choć to wcale nie oznacza, że nie cieszą mnie Wasze wpisy, że mnie nie motywują,  że nie zaglądam do statystyk,  że nie uśmiecham się, gdy wzrasta liczba zalogowanych czytelników, że chyba, jak na tego typu blog, jest Was bardzo dużo. Że to mnie dowartościowuje.
     Mechanizm statystyczny bloggera nie jest w pełni wiarygodny i czytelny. Nie wiem też, od kiedy zlicza wejścia, bo przecież nie od razu w panelu administracyjnym można było zobaczyć jakieś podsumowania ruchu. W starszej wersji nie było statystyk.
Biorąc więc margines błędu i nie popadając w zbytnie samozadowolenie, zrobię teraz liczbowe podsumowanie:
735 tysięcy wyświetleń stron, cokolwiek miałoby to oznaczać
ale ostatnio miesięcznie to około 30 tysięcy wyświetleń
     Kiedyś uruchomiłam google analitycs i już wieki tam nie zaglądałam, a z tego programu wynika, że
od wejścia na blogger, pod koniec 2007 roku sprawy mają się tak:
Odwiedziny: 577.360
Unikalni użytkownicy: 219.256
Odsłony: 1.036.947
     Być może do tego przyczyniło się też stanięcie w szrankach onetowskiego konkursu. Dwa razy za namową znajomych i przyjaciół wzięłam udział w konkursie na bloga roku. Za pierwszym razem prosiłam o głosowanie na mnie, gdzie się da. Zrozumiałam jednak, że nie tędy droga, miałam poczucie pewnej nieklarowności postawy. Więc w następnym roku po prostu powiesiłam tylko na blogu informację o udziale w konkursie. Ciekawa byłam, jak się rzecz rozwinie. Ku mojej radości uplasowałam się w pierwszej dziesiątce, a potem zostałam wybrana przez jurora mojej kategorii do pierwszej trójki wchodzącej do finału. I tyle mi wystarczyło.
   Myślę, że mam powód do zadowolenia, można to chyba nazwać sukcesem? Bez większej reklamy, bez szerokiej kampanii promocyjnej książek, bez profesjonalnego pozycjonowania, podczas wyszukiwania słowa "Toskania" w googlach, mój blog pojawia się raczej na pierwszej stronie wyników.
    Dziękuję wszystkim za 5 lat ciekawej przygody zwanej blogowaniem. Za motywowanie mnie do pisania, za wiele ciepła, które mi okazaliście. Cieszę się z każdego maila choćby ze słowami podziękowania, czy podziwu. Bardzo lubię, gdy piszecie o sobie coś więcej, by zasypać tę przepaść dzielącej nas wiedzy o sobie nawzajem. Dziękuję, ale oczywiście nie żegnam się. Do następnego wpisu! Pozdrawiam bardzo słonecznie.

58 komentarzy:

  1. :):):):):):):):):):):):):):):)
    j

    OdpowiedzUsuń
  2. Małgosiu, jak zawsze mistrzowsko ubrane w słowa. Życzę kolejnych naście piątek. Pozdrawiam cieplo z zimnej Łodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Ponownie
      (tym razem piszę z komputera, a nie z komórki, bo tak jest oczywiście wygodniej).

      Małgoś, "odkryłam" Cię za sprawą mojej najmłodszej siostry A.
      Było to w manufakturze w Łodzi w księgarni empik (mam nadzieję, że nie macie pretensji o kryptoreklamę;)).
      Otóż poszłam do regału z książkami o Włoszech i najpiękniejszym regionie Włoch, o Toskanii rzecz jasna.
      Siostra wskazała mi Twoją książkę (pierwszą cześć) i powiedziała, że to książka-blog. Zainteresowała mnie od razu. Uwielbiam pamiętniki (wszelkie biografie i autobiografie oraz książki o podróżach oraz o Włoszech). Twoja książka zachwyciła mnie wspaniałymi fotografiami. Poczułam, że to jest TO.
      Małgosiu, od tamtej pory jesteś NASZA (całej naszej rodzinki, bo i moi Rodzice, i Siostry, wszyscy przeczytaliśmy obie Twoje książki, i podczytujemy bloga):).

      To co piszesz na blogu jest bardzo interesujące (jedynie opisy stylów i detali architektonicznych jest dla mnie troszkę niezrozumiałe).

      W książkach i na blogu podobają mi się Twoje zdjęcia, te wspaniałe kołatki, lampy, kwiatki... itd. To tematy fotografii, które pasjonuję się od dziecka. Dzięki Tobie mam szansę podziwiać je dość często.
      Szkoda, że ja nie umiem pisać tak jak Ty. I szkoda, że nie mam takiego zapału.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję, a co do niezrozumiałych fragmentów, to ja się liczę z tym, staram się jak najprościej, ale w dobie łatwej dostępności do słowników nie ma już tak wielkiego problemu ze znalezieniem definicji słów.
      Bo mi w duszy grają różne rzeczy :)

      Usuń
  3. Kochany Gosiaku! Gdyby nie Twój blog to pewnie byśmy się nie spotkały. Dla mnie byłaby to wielka szkoda! Uwielbiam moje poranne naloty na plebanię z jeszcze gorącymi rogalikami, herbatę z Twoimi cytrynowymi "flaczkami", poranną prasówkę, ploteczki, wypady na ryneczek, wspólne wizyty u fryzjera, wymianę spostrzeżeń na temat naszego udanego, toskańskiego życia...takiego bez narzekań! Dobrze, że jesteś! Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rogalikom mówimy stanowcze nie! Są tak pyszne, że jedyny sposób na ich niejedzenie to ich nieobecność w domu. Za to "flaczki" obiecuję na bieżąco :)
      Cieszę się bardzo, że wtedy do mnie napisałaś, pamiętam pierwszą wizytę u Ciebie i od razu gadanie na godziny :) Dziękuję za Twoją obecność i te miłe słowa.
      Mogłabyś mi jeszcze podrzucić swoją umiejętność posługiwania się językiem włoskim, hi hi hi. Tak przy naleweczce :)

      Usuń
  4. A ja dziękuję za możliwość czytania pięknych, rzetelnych tekstów, okraszonych świetnymi zdjęciami. Zapewne nigdy nie będzie mi dane ujrzeć Toskanii, toteż tym większą radość sprawia czytanie Pani bloga.
    Pozdrawiam.
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie można zakładać, że nigdy. Może nie w tym roku, może nie w następnym, ale kiedyś na pewno :) Dziękuję za słowa uznania! I pomyśleć, że kiedyś mówiłam, że się nigdy z Polski nie wyprowadzę, hi hi hi.

      Usuń
  5. serdecznie gratuluję 5-tej rocznicy pisania bloga :) ja swojego prowadzę i piszę już 7 lat i dokładnie pod każdym napisanym przez Panią w tej notce słowem mogłabym się podpisać. Wszystkie spostrzeżenia odnośnie komentarzy (czasem tych anonimowych nieprzyjemnych) oraz odnośnie narzucania opisywanych tematów czy reklamy czegoś są także moim udziałem. Uważam jednak tak jak Pani, że mój blog to moje miejsce i mój wybór tematów. Jeśli komuś nie pasuje można nie czytać. Mnie akurat Pani styl i rodzaj pisania odpowiada bo odkąd kilka lat temu zamarzyły mi się urlopy we Włoszech i minn w Toskanii wpadam tu po wskazówki, ciekawostki i pomoc w planowaniu podróży. Chociażby owo Bramasole, którego rok temu nie znalazłam a w tym roku z pewnością odnajdę dzięki Alicji, która po moim tutaj komentarzu napisała mi na maila jak tam trafić.

    Wprawdzie nie zawsze komentuję i choć bywam tu od około 2 lat to się mało udzielam, i chociaż nie podzielam Pani zachwytu Florencją bo mnie osobiście zachwycają maleńkie toskańskie mieściny lub Siena czy Cortona to lubię tu wpadać w poszukiwaniu ciekawych miejsc gdzie jeszcze nie byłam. Pewnie jako jedna z nielicznych dotąd nie przeczytałam Pani książki ale pewnie nadrobię to kiedyś :)))

    Gratuluję raz jeszcze wytrwałości w pisaniu i obronie swojego zdania i swojej wizji tego bloga oraz życzę dalszych 55 lat pisania ;DDD aż do blogowej emerytury !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja nie oczekuję, by każdy mnie tu odwiedzający wykazywał się lekturą książek. W nich niewiele więcej ponad blog. To tylko jego uporządkowana bardziej forma z niewielkimi dodatkami.
      Sama jestem ciekawa Pani bloga, ale z profilu nie da się dojść do adresu. Szkoda :(
      Ja kiedyś nie byłam przekonana do Sieny, to może i Florencja czeka na odkrycie przez Panią?
      Dziękuję za tyle komplementów.
      Pozdrawiam upalnie :)

      Usuń
  6. serdecznie gratulacje, pięć lat blogowania to bardzo dużo. Czytam z ogromnym zainteresowaniem a piszę do Ciebie z wielką nieśmiałością (już samo napisanie "Ciebie" było trudne) bo dla mnie to wielki świat, podziwiam i szanuję i bardzo się cieszę, że tu trafiłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klarko, ja i wielki świat? Ja tylko mieszkam ciut dalej :) Stale podglądam i cieszę się Twoim pisaniem :) Podoba mi się Twoja wrażliwość :)

      Usuń
  7. Gosieńko! Gdy wyjechałaś zrobiło się pusto!I aż chciałoby się napisać "nie zostawiłaś nas sierotami",bo dzięki temu,że zaczęłaś pisać jakby odległość zmalała...Blog? Cudny! Postawiłaś poprzeczkę wysoko;)Ale w internetowej przestrzeni miejsca wiele,więc znajdzie się miejsce dla każdego.
    Ściskam Cię gorąco;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Romciu, to dla mnie niezwykle cenne, że polscy znajomi zaglądają na tego bloga. Że doceniają to co robię, ale Ty jesteś w tym jeszcze bardziej szczególna. Dziękuję Ci za stały kontakt, o który dbasz i Ty, nie tylko ja, a często gdy po mojej stronie pozostaje kontakt, to ja powoli odpuszczam, więc za tę wzajemność bardzo Ci dziękuję :)

      Usuń
  8. gratuluję takiej okrągłej rocznicy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak: łatwiej jest tu mieszkać przez pięć lat, niż przez ten sam okres pisać bloga, stąd nawet pięć lat stanowi dla mnie już spore osiągnięcie i dlatego dziękuję :)

      Usuń
  9. Myślę, że świetnie podsumowałaś ideę pisania bloga.
    Toskańskie zapiski spełnionych marzeń podczytuję od jakiegoś pół roku, odkąd w ogóle trafiłam na coś takiego jak blogi (wcześniej nie miałam o tym pojęcia). Czytam wpisy i chłonę jak pełen zapału żak akademickie wykłady. I choć czasem nie zostawiam komentarza, dziękuję za podróże po galeriach, do których szybko nie trafię, smaki, które znam i których nie znam, życzliwość i to, że chcesz dzielić się spojrzeniem, ogromną wiedzą i dobrym słowem ;)
    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie słowa przyprawiają mi jeszcze większe skrzydła :)

      Usuń
  10. Małgosiu i ja dziękuję i oczywiście gratuluję :)
    Uściski:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak długo znamy się blogowo, że wydaje mi się to wręcz niemożliwe, że się jeszcze nie spotkałyśmy w realnym życiu :) mam nadzieję na "kiedyś" :)

      Usuń
  11. Malgosiu! Twoj blog to jak poranna kawusia, jak nie wypiesz to cos Ci brakuje. To samo z infromacjami od Ciebie, pieknymi zdjeciami, tlem historycznym, odwiedzanymi miejscami. Jeszcze przyjemnosc poznania Ciebie osobiscie i spedzenia kilku chwil z Toba, jak ja sie ciesze ,ze trafilam na "Toskanskie zapiski spelnionych marzen", przez przypadek (szukajac informacji o Toskanii w jezyku angielskim) tyle tu pozytywnej energii, radosci zycia, dzielenia sie tym z nami .Niech nastepne 5 , 10.... 45 lat uplywa Ci w takim natchnieniu do robienia ciekawych rzeczy. Zycze Ci spelnienia marzen, aby Twoj Aniol Stroz nigdy Cie nie opuscil,pozdrowienia i zyczenia od mojego meza, ktory rowniez wspomina Cie cieplutko, Mila z Kanady

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bogusiu, i ja bardzo się cieszę, że się spotkaliśmy. Za pamięć w kartkach dziękuję i przejeżdżając koło stacji benzynowej, z której Was odebrałam, zawsze Was wspominam. Pozdrawiam słonecznie i męża. Za życzenia i dobre słowa bardzo dziękuję.

      Usuń
  12. Był czas , gdy "Toskańskie zapiski " były jedynym blogiem jakiego czytałam bo były na pewno pierwszym blogiem. Zaglądałam tu po kilka razy dziennie więc , nie potrafię przeliczyć ale do tej imponującej liczba wejść na Twojego bloga też się przyczyniłam w niemałym stopniu. Dziękuję za każdego posta . Wszystkiego dobrego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję Maszko, czuję w Tobie stałą czytelniczkę, nawet gdy milczysz :)

      Usuń
  13. Małgosiu :-) dziękuję Ci za czas i energię poświęcone na pisanie bloga. Zapewniam, że u mnie myśli i działania pod wpływem Twoich zapisków blogowych są optymistyczne i pozytywne :-). Już niedługo ściany domku ozdobią obrazki z Toskanią w tle. Ważna dla mnie jest radość życia i pozytywna energią, którą dzielisz się tu z nami. Serdecznie Cię pozdrawiam i życzę niezmiennego stanu radości i zadowolenia. Olga z R. (z Toskanią na liście marzeń)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu bardzo dziękuję, to ważne że można siać optymizm, tak bardzo go ludziom potrzeba :) Życzę Ci, by Toskania z listy marzeń przeniosła się na listę "pokochanych i do powrotów"

      Usuń
  14. Małgosiu Twój blog (a właściwie Zapiśnik) był pierwszym który zaczęłam czytać i jedynym, który widnieje w mojej zakładce - ulubionych. Tak naprawdę to dzięki Tobie odwiedziłam Toskanię i jeszcze mi mało. Czas biegnie - to już 5 lat, gratuluję i proszę o więcej -pozdrawiam wierna czytelniczka Iwona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wytrwałość, to zobowiązujące dla mnie, a takim pozytywnym znaczeniu :)

      Usuń
  15. Pani Małgosiu - gratulacje ....z przyjemnością czytam bloga.Zdjęcia są super .
    Dzięki Pani poznaję Toskanię z innej strony .
    Życzę weny ,zdrowia ,pogody ducha i niech Pani robi co lubi ... maluje ,pisze ....
    A ja z przyjemnością wracam na PANI BLOGA ,zaglądam codziennie ...
    Pozdrawiam z chłodnej ,deszczowej Wielkopolski .
    Ala
    Ps.Anioł piękny ..prawdziwie toskański

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Alu, dziękuję, znowu metr wyżej jestem nad ziemią :)

      Usuń
  16. Pani Małgosiu gratuluję rocznicy i życzę jeszcze dużo dużo lat na blogu. Dzięki Pani ja też bloguję i decoupaguję. A chociaż nie zawsze komentuję Pani wpisy to jestem Tu częstym gościem i proszę o więcej. Serdecznie pozdrawiam Aldi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie. Zajrzałam na bloga, może mogę pomóc z tym crackiem, proszę napisać do mnie maila :)

      Usuń
  17. POWODZENIA I WSZYSTKIEGO CONAJLEPSZE .Co prawda przez Florencje przelecialem tylko w biegu ,ale wiem ze to piekne miasto a sama Toskania jest chyba jednym z najpiekniejszych miejsc na swiecie(niestety u mnie palme pierwszenstwa zawsze dzierzy Sycylia ,hahaha).Zagladam tutaj co jakis czas i robie to naprawde z duza przyjemnoscia ,czasami brakuje mi wloskich ulic pachnacych cudowna kawa i pysznym jedzeniem ,breakuje mi moich wloskich przyjaciol i wloskiej ciekawosci i otwartosci (chociaz niekiedy potrafia mnie tez niesamowicie irytowac)ogolnie dobrze jest co jakis czas powspominac.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Ano z tą irytacją też prawda, mi pomaga myślenie, że jestem tu gościem i mogę sobie jedynie obserwować tę odmienną mentalność :)

      Usuń
  18. Ja mogę tylko pozazdrościć statystyki. Już nie pamiętam w jaki sposób trafiłam na Twojego bloga Małgosiu, ale wiem jedno, że od razu spodobała mi się jego, że tak powiem zawartość. Sama zaczęłam pisać jedenaście miesięcy temu i być może szukałam jakiejś informacji na temat Włoch i trafiłam do Twojej Toskanii.
    Jak długo czytam Twoje wpisy? Kilka miesięcy zaledwie. Kocham podróże interesuję się amatorsko historią sztuki i dlatego zaglądam do Ciebie, bo u Ciebie jest po prostu ładnie...
    O tym, ze nie są to tylko moje czcze słowa świadczą komentarze pod Twoim jubileuszowym postem...
    Z serdecznymi jubileuszowymi uściskami
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach! Ewo, tyle miodu w serce za to moje pisanie. Dziękuję z całego serca.

      Usuń
  19. To ja tylko napisze - dziękuje ze jestes i dziekuje ze piszesz :)) Mam dwie Twoje książki, mam Cie w zakładce ulubionych na moim blogu i reguralnie czytam. Italia to mój ukochany kraj bo dzięki temu, że moja mama pracowała 10 lat w tym kraju( 5 lat w samym Rzymie) mogłam go niejednokrotnie odwiedzic :) Dzięki Tobie małgosiu poznaje Italie i sama Toskanie od podszewki. :)) Jeszcze raz Ci dziękuje. Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorotko, uważaj, bo ta moja podszewka bardzo różowa, hi hi hi. Dziękuję :)

      Usuń
  20. Z blogami jest tak, że najpierw się je szuka potem znajduje, potem czyta i albo się do nich wraca albo nie. Pamiętam doskonale kiedy znalazłam Twój blog. W 2007 roku nareszcie miałam możliwość zrealizowania swojego marzenia czyli pofrunięcia do Toskanii. Dużo wcześniej kupiłam w księgarni jedyny i ostatni przewodnik subiektywny A.M.G. ale chciałam bieżących informacji o regionie do którego jadę i...trafiłam w 10 !!! Miłość od pierwszego "wejrzenia"!
    Cenie Cię za piękną polszczyznę za rzetelność w podawaniu informacji i za wszędobylski optymizm. Podoba mi się, że na forum od razu prostujesz informacje, które nie są poparte faktami. I blog i forum to kawał solidnej pracy.
    Do Toskanii jeżdżę co roku, w maju i we wrześniu zaopatrzona w ściągawki
    z Toskańskich Zapisków Spełnionych Marzeń. Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podwójna radość, gdy mi piszesz o polszczyźnie. Nie jestem pisarką, ani nawet polonistą, ale bardzo lubię nasz język, jego możliwości słowotwórcze, bogactwo znaczeń. Cieszy mnie też, że doceniasz podejście do faktów. To bardzo trudne zwrócić komuś uwagę, poprawić go. Dość się już nabyłam nauczycielką, ale bardziej niż urażenia kogoś za wskazanie błędu obawiam się wprowadzenia kogoś w błąd.
      Trafienie do Twoich ściągawek jest dla mnie zaszczytem :)

      Usuń
  21. Gratuluję pięknej rocznicy Autorce jednego z najpiękniejszych i najciekawszych blogów! Bardzo się cieszę, że tu trafiłem. I życzę wielu radości , pięknych spostrzeżeń i spełnień marzeń w kolejnych latach! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja przy Twoim wieloletnim pisaniu (śledzonym przeze mnie na bieżąco) to przedszkolak jestem, ale staram się nadrabiać, czym się da, także formą dla mnie ważną, więc dziękuję za dostrzeżenie piękna w tym moim blogowym świecie. Pozdrawiam całą rodzinę :)

      Usuń
  22. Ja skromnie przyłączam się do tych tych wszystkich zaczytanych i oczarowanych w Toskańskich Zapiskach. Trafiłam tu poprzez książkę. Wyczytuję wszystko o Włoszech. Ten blog sprawił, że Toskania stała się bardzo bliska jak również i Pani. Sztuka tak opisywana, nawet dla niewtajemniczonych staje się interesująca. Gratuluję i pozdrawiam serdecznie. Marianna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja z wielką wdzięcznością przyjmuję te słowa. Cieszę się, że i te mniej przystępne artykuły znajdują swoich odbiorców :) Pewnie to jakieś wrodzone belferstwo każe mi dzielić się zdobytą wiedzą, hi hi hi.

      Usuń
  23. Małgosiu, gratuluję! Jestem i towarzyszę:). Mam twoje książki i czerpię od Ciebie dużo pozytywnej radości i piękna w każdym wymiarze:). Twoja rzetelność, humor i estetyka są czymś, co mnie tu przyciąga:). Jakoś nawet bardziej kiedy przeczytałam, że pracowałaś w Czerwonaku, a ja w tym czasie mieszkałam Naramowicach:). Wtedy byłyśmy "sąsiadkami";)
    Kiedyś zatrzymałam się w Gorzowie na kawę - moje myśli popłynęły o Tobie... i szukałam Twojej książki na wystawie księgarni - znalazłam:)
    Serdeczne uściski i dalej tak dużo dobrej energii i siły! Jesteś fajna babeczka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to faktycznie mogłyśmy stanąć właściwie na brzegach rzeki i do siebie pomachać :) Ano i Gorzów nie jest mi obcy. Dziękuję za tyle budujących słów, to najlepsza nagroda za moje pisanie.

      Usuń
  24. Małgosiu!
    Gratuluję serdecznie!
    Cieszę się, że jesteś i proszę -dalej bądź:))))))))
    Gdynianka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, postaram się być, choć kto wie, co człowiekowi pisane poza pisaniem :)

      Usuń
  25. Witam :-) Pani Małgosiu, gratuluję i towarzyszę dalej. Choć zaglądam nieregularnie cieszę się z tego miejsca w sieci bardzo. Pomogło mi odkryć Toskanię tę w marzeniach, książkach ale i w realnej wytęsknionej podróży poślubnej. Z wdzięcznością wspominam Pani pomoc w wyszukaniu noclegu trzy lata temu - niesamowite, to już tyle czasu upłynęło a my wciąż żyjemy tamtym wyjazdem i mamy nadzieję na powrót. Pozdrawiam z Lublina :):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ludu! Ja nic nie pamiętam. To straszne. Naprawdę pomogłam? Wstyd mi straszny! Życzę powrotów, najlepiej w każdą rocznicę ślubu :)

      Usuń
  26. Pani Małgosiu, przyznam się, że towarzyszę Pani niemal od samego początku. Tak cichutko, bardziej czytając niż angażując się pisząc. Ale skoro to już pięć lat, nie pozostaje mi nic innego, jak wyrazić swoje słowa uznania dla tego, co mogę czytać. I przy okazji czuć się niemal jak rodzina, przez to "podglądanie" Pani życia". Przepięknie dzieli się Pani swoimi pasjami, wykorzystując do tego bogactwo j. polskiego. Czytając czuje się nie tylko wielką radość życia, tworzenia ale również wielką kulturę słowa i szacunek dla odbiorców. To przyciąga ludzi, takich jak ja "podglądaczy". I chociaż ta nasza znajomość jest tylko jednostronna, to bardzo się cieszę, że przy porannej kawie mogę dowiedzieć się, co nowego u mojej dobrej znajomej z Toskanii.Pozdrawiam bardzo serdeczne z Południa Polski. Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Doroto, warto akcentować takie rocznice, żeby wyciągnąć z milczenia czytelników. Proszę tam przy tej kawie zawsze się uśmiechnąć, że ja na co dzień, to tylko herbatkę we Włoszech, a kawę od wielkiego dzwonu :) Pozdrawiam z jeszcze dalszego południa :)

      Usuń
  27. wczoraj nie zdołałam odpisać. ale dzisiaj to nadrobię :) to fascynujące, jak blisko Pani życia jesteśmy my - czytelnicy, a jak mało Pani wie o nas. Dlatego faktycznie, dobrze się dzieje, że czasem jakiś impuls pozwala chwycić za przysłowiowe pióro i pisać :) Pani Małgosiu, myślę, że takich jak ja podglądaczy jest o wiele więcej. Z Pani wpisów wyczytać można radość życia, tworzenia, takiej równowagi i harmonii o jakich marzy niemal każdy z nas, choć czasem może ni do końca umiemy to nazwać. Obserwowałam jak zaczynała Pani nowe życie, stawała przed nowymi wyzwaniami, zmagała się z nowym językiem. Kibicowałam i w pewnym sensie zazdrościłam. Ale nie zmian, raczej odwagi. To wielka sprawa mieć w gronie swoich znajomych tak niezwykłą osobę :) A ja właśnie tak się czuję, tak jakby była Pani moja starą, dobrą znajomą. Przesyłam pozdrowienia :) Dorota

    OdpowiedzUsuń
  28. I pomyśleć: teraz to już 10 lat! Ta imponująca rocznica sprawiła, że postanowiłam przeczytać ten blog jeszcze raz, od początku. I mam z tego niesamowitą frajdę :) Pani Małgorzato, a kto by nie chciał mieć takiej przyjaciółki?! Ludzie szczęśliwi zarażają szczęściem, mądrzy ludzie pomagają nam rosnąć, ludzie dobrzy ogrzewają nasze serca - a pani ma wszystkiego cechy i pani czytelnicy korzystają z tego skwapliwie...
    Pozdrawiam, Aldona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie bardzo cieszą Pani komentarze, bo przypomina mi Pani wiele zapomnianych już sytuacji. Tyle się wydarzyło w ciągu tych 10 lat! A te komplementy to aż trudno przyjąć, serdecznie dziękuję :)

      Usuń
  29. Szukałam informacji o podróżach poślubnych na Visitoscana, a Google podsunął mi ten jubileuszowy wpis – sprzed 5 lat. Popatrz. Ile miałam radości z czytania! I gdyby nie ten blog i nie ten wpis, pewnie byśmy się nigdy nie poznały osobiście – a z tego bardzo się cieszę; pizza z Wami w Tobbianie to jedna z najmilszych przgód ubiegłorocznych wakacji – często to wspominamy :)
    Brakować mi zawsze będzie jednego, a do tego nieuchronnie prowdzą opisane tutaj wnioski i kolejne, opisane z okazji 10-lecia bloga: niemal zupełnego odejścia autorki od prywatności. Wiem, nikt nie ma prawa tego żądać, każdy też powinien w mniejszym lub większym stopniu chronić swoją prywatność… ale lubiłam czytać o domu na parafii, o wycieczkach w „interior”, o osobistych przeżyciach, o tacie, bratankach, sąsiadach, żywych ludziach w twoim otoczeniu, o tym co gotujesz, planujesz, o czym marzysz… teraz mamy więcej artykułów już sensu stricte: sztuka, architektura, fachowe detale, historia. Żałuję, bo „człowiek” mi z bloga ucieka :(
    Ale i tak czytam. Pozdrawiam, Aldona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja i tak bardzo późno odkryłam, że nie wszystko na sprzedaż. Poza tym zaczynałam patrzeć na swoje życie pod kątem pisania na blogu, a to stawało się upierdliwe, wkraczało w wirtualny świat. Jakoś nigdy nie pociągał mnie Big Brother, więc zrozumiałam, że sama nie mogę być reality show. Nie wspominając o tym, że w końcu znalazłam proporcje, ile na życie, ile na malowanie, ile na pisanie :)

      Usuń