poniedziałek, 7 stycznia 2008

~ KAWIARNIANE ŻYCIE

Ostatnio koresponduję z miłą Panią Malwiną i w jednym z maili padło wyrażenie z tytułu postu. Zaczęłam intensywnie myśleć nad tym, dlaczego coś mi nie pasowało w tym określeniu, w stosunku do Włochów. Spiszę tutaj swoje obserwacje (myślę, że mi Pani Malwina wybaczy), bo chyba rozszerzą pojęcie o życiu codziennym Włochów. Kawiarnie w naszym pojęciu zdarzają się w Italii, i owszem, ale są w mniejszości. Najsłynniejsza w jakiej byłam, to Cafe Greco w Rzymie. Wspominam o tym na mojej Matyjaszczyk.art.pl.
Dzień powszedni to jednak bar. Bar do którego wpada się przed pracą, by na stojąco przy ladzie wypić kawę i zjeść świeżutkie kruszące się na podłoge cornetto. Specjalnie piszę o okruszkach z rogali, gdyż to one świadczą o popularności baru, jeśli tkwią na podłodze. Ladę barman przeciera, ale przecież ma tylu klientów, że nie ma kiedy pójść zamieść resztek pod ladą. A poza tym tylko świeże rogaliki się kruszą. Potem w siestę, najlepiej po jakimś posiłku, dobrze jest wypić znowu kawę, a potem znowu kawa, np. po wyjściu z pracy.

W barach, dla tych, co wolą bułki, lub pieczywo bez skórki, są przygotowane kanapki, które najczęściej podaje się lekko podgrzane. Zdarzają sie też kawałki pizzy. To wszystko jednak polecałabym raczej umierającym z głodu.

Do baru z zasady się wpada. Jest też grupa osób przesiadujących w barze. To tubylcy i to raczej płci męskiej. Nie widziałam żadnego koła gospodyń wiejskich obradujących nad winem albo piwem. A panowie rozsiadają się w barach, lub przed nimi, jeśli pogoda i miejsce pozwala, i obradują, obradują, obradują. Parę postów wcześniej wspominałam o 93 letnim starcu, który nie odpuści sobie dwukrotnej wizyty w barze każdego dnia.

Za mojej wizyty u fryzjera, albo podczas odwiedzin w sklepiku spożywczym, widziałam miłe scenki, gdy dziewczyna z baru naprzeciwko przynosiła kawę czy czekoladę.

Turysta, zwłaszcza ten w szczycie sezonu, musi się liczyć z droższą kawą przy stoliku. Za wygodę picia trzeba płacić. Ja już nawet polubiłam ten rytuał picia kawy na stojąco, może przez to, że akurat rzadko pijam kawę? A poza tym taka cappucino z niebieskiej lavazzy w nabojach produkowanych specjalnie do wielkich barowych ekspresów? No przepychotka!

Czarnej kawy nie pijam więc po pierwszym pobycie we Włoszech od razu szukałam możliwości wyprodukowania cappucino własnym nakładem sił. Zwłaszcza pianki. Nie trzeba mieć od razu wielkiego ekspresu. Jeśli kogoś zainteresuje, jak zrobić dobrą piankę, proszę o kontakt, postaram się podać parę metod, już wypróbowanych.

A teraz dla smaku zdjęcie kawy z baru Bocaccio w Certaldo Alto.

4 komentarze:

  1. Jak zrobić tak cudowną piankę i jak parzyć najlepszą kawę? Od niedawna zaczęłam pić kawkę i chciałabym aby była prawdziwa w smaku, a nie taka zwykła, zalewaną wodą z czajnika. Proszę o
    radę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, nie jestem specem od kawy, a jeśli chodzi o ozdobne cappuccino, podobne efekty uzyskuję przy użyciu ubijaka w postaci kubka z sitkowym tłoczkiem. Nie używam dyszy do robienia pianki w ekspresie. Wcześniej używałam zwykłego miksera. A wzory rysuje się sosami, trzeba wypróbować, której firmy, gdyż niektóre szybko tracą ostrość. Przy niektórych efektach przydaje się wykałaczka. Na youtube, można obejrzeć wiele filmów instruktażowych. Wsytarczy wrzucić frazę cappuccino art. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za odpowiedź:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż szkoda ruszać takie małe dzieło sztuki. Piękne zdjęcie - muszę kiedyś we Włoszech wypić tak zrobioną kawę :-)!

    OdpowiedzUsuń