Historyjka wydarzyła się w Bolonii, tego dnia, gdy dołączył do nas Krzysztof i to jego uchu ją zawdzięczamy. Wracam do baru, w którym była dziwnie niemiła właścicielka.
Dwa stoliki od nas siedziała niezwykle barwna staruszka z jakimś małym psiakiem (Kinga będzie wiedziała, jakim). Dziewczyny chciały nawet zrobić jej zdjęcie, ale po reprymendzie od właścicielki, tonowałam ich zapędy.
Babcinka wstała i zaczęła iść ku drzwiom, gdy zaczęła ją mijać inna, młoda, właścicielka innego małego czterołapa. Psy nie polubiły się od pierwszego wejrzenia, skoczyły ku sobie, ciągnąc za smycze, w które wplątała się babcia i bezwładnie gruchnęła o podłogę. Nie było chwili do zastanowienia, Krzysztof i Ela polecieli z pomocą. Krzysztof tym razem nie jako kapłan z posługą, tylko z usługą tłumacza, a Ela jako lekarz. Babcia okazała się z dobrego pokolenia, nie zaznała żadnego uszczerbku.
I tu na scenę wkracza trzecia osoba z powołaniem - kelner.
Pyta jeszcze oszołomioną staruszkę, czy podać wodę, a gdy słyszy twierdzącą odpowiedź, automatycznie uzupełnia pytanie: "naturalną czy gazowaną?"
deformazione professionale.....
OdpowiedzUsuńKinga
Jeden z piesków był z pewnością chichuahua, chyba ten należący do starszej pani, ale nie wiem na pewno, bo zachwycałam sie tym razem bardziej nią :)). A drugi był mieszaniną ratlerka z padalcem. Z przewagą genów padalca :))))
OdpowiedzUsuńK.
wiedziałam, że zapamiętasz:)
Usuń:D ... super! od razu mi się humor poprawił ... uwielbiam czytać Pani bloga ... najlepiej mi to "wychodzi" w pracy :D ... pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńChyba znajdę się na czarnej liście pracodawców :)
UsuńA jednak zdjęcie kelnera jest! Mimo zakazu właścicielki:)) Fajna była ta Wasza podróż:)
OdpowiedzUsuńHa! Zdjęcie zrobiłam przed zakazem, nie mówiła nic o kasowaniu :)
UsuńRzecz o powołaniu - tytuł w sam raz:)
OdpowiedzUsuńPowołanie kapł... tfu... tłumacza, lekarza i kelnera:):):):):)
He, he :) Od razu nam przyszło do głowy to określenie, gdy zwróciłyśmy uwagę na zestaw "zawodowy" uczestników zajścia :)
Usuńprzypomniala mi sie moja sytuacja...pracowalam przez lata w szkole.Zdarzylo mi sie , ze kupujac kielbase w sklepie ( nie w supersamie) powiedzialam pani, ktora mi ja podawala...dziekuje, siadaj ..:)
OdpowiedzUsuńteresa
Kiedyś też pracowałam w szkole i podczas wakacji, stojąc w kolejce (tak, niegdyś stało się w kolejce, żeby coś kupić :) ) powiedziałam, w pewnej chwili głośno: - proszę o ciszę! :D
UsuńJak zareagowali "uczniowie"?
UsuńKelner fantastyczny, co tam mówić,chciał być po prostu pomocny też!
OdpowiedzUsuńTo fajnie brzmi we włoskim, bo jest to nieśmiertelne pytanie podczas zamawiania wody w każdej restauracji :)
UsuńK'lara .... to jest tak zwane " zboczenie zawodowe ", mysle, ze ten kelner tez zostal tego ofiara :)
OdpowiedzUsuńteresa
Tak, to czysty automatyzm :)
UsuńSamo życie! Anegdota z gatunku tych, które musiały się wydarzyć, bo nikt by nic takiego nie wymyślił - jako nieprawdopodobne. Drogie Panie, macie więcej takich smaczków?
OdpowiedzUsuńEwa
Tak cudny to i tak dużo :)
UsuńHa ha ;D Dobre!
OdpowiedzUsuńProfesjonalne pytanie profesjonalnego kelnera, w każdej sytuacji opanowanie ;)
Pozdrawiam
:)
UsuńPenso che dovrebbe essere deviazione prioffesionale o perversione prfessionale, ale to tylko taka moja uwaga hahaha,ciekawe.
OdpowiedzUsuńAle, że złe okreśelnie, czy literówka u Kingi? Moim zdaniem napisała poprawnie. To jest przecież deformazione professionale, czyli odchylenie zawodowe :)
Usuń