poniedziałek, 3 marca 2014

STOPIEŃ I KIELISZEK

Czy na podstawie tych dwóch słów bylibyście w stanie zgadnąć, co zobaczyłam ostatnio? Późniejsza wersja tej samej zagadki miała odmianę: "stopień i dzbanek".
Zagadkę zadał mi Krzysztof, który wymyślił, co będziemy robić we Florencji
Wyszło mi, że będę pić wino na schodach. Hmm? A po zamianie na dzbanek z lekka się przeraziłam, tyle to ja nie dam rady :)
Pytanie pomocnicze, zadane przeze mnie, ograniczyło liczbę schodów do tych zadaszonych, gdyż zapytałam, czy będę potrzebować parasolkę?

Na tym skończyłam bycie Sherlockiem.

A rozwiązanie?
Od lata czekałam na to, by móc zobaczyć klatkę schodową projektu Michała Anioła w westybulu Biblioteca Medicea Laurenziana. W końcu utrwaliłam sobie wyobrażenie, że jest niedostepna. A Krzysztof jednak czuwał, wiedział, że istnieje możliwość, by iść tam na jakąś tymczasową wystawę.

Stopień odnosił się więc do klatki schodowej, ale kieliszek?
Krzysztof w zapowiedziach wystawy zobaczył jakiś tekst zapisany w kształcie dzbana, a to skojarzyło się jemu z moją grafiką do wiersza Moniki zamkniętego w formie kieliszka.
O tym za chwilę.

Najpierw klatka.
Przyznam się, że zaskoczyły mnie jej rozmiary. Zawsze miałam wyobrażenie długiego ciągu schodów, gdyż na zdjęciach nie było punktu odniesienia, chociażby w postaci ludzkiej sylwetki.
Rzadko kiedy zwracam baczniejszą uwagę na klatki schodowe. Szybko przebiegam pamięcią, znajduję te, które wywarły niezatarte wrażenie, jak chociażby wyjście z Muzeów Watykańskich, szalone schody na zamku w Poppi, albo ... bardzo długie schody ruchome w Barcelonie,  po drodze do Parku Güell.
Schody tym bardziej wydają się krótkie, gdy się spojrzy na całość, a zwłaszcza wysokość westybułu. Wyyyysoki!
Rytm jest bardzo przyjazny krokom wchodzącego. Szary kamień w obłych liniach sprawia wrażenie miękkości. Użycie pietra serena nie leżało w planach Michała Anioła, który zaprojektował schody z drewna orzechowego.
Obecne, niezbyt dobre oświetlenie westybułu, nie oddaje zamiaru przejścia z ciemnego pomieszczenia ku rozświetlonej czytelni, która od razu uderza swoim rozłożystym, horyzontalnym układem.
Niestety, pusta. Odarta z zaczytanych ludzi, bez szelestu przewracanych kartek.
Pozostały tylko ciasno ułożone ławki, z oznaczeniami odpowiednich działów literatury każda z bogatymi reliefami. Istnieje przypuszczenie, że i program rzeźbiarski jest projektu Michała Anioła.
Iść można tylko chodnikami po bokach, by nie zadeptać  mozaikowej podłogi, której ornamenty odpowiadają bogato rzeźbionemu lipowemu sufitowi, także rozrysowanemu przez florenckiego mistrza. Zastanawiałam się tylko, dlaczego musiały być to szkielety czaszek jakiegoś rogatego zwierza? W opisie istnieje informacja, że to aluzja do Medyceuszy, za mało jednak wiem, bym umiała rozszyfrować, jaka.
Światło wpada do pomieszczenia stonowanymi witrażami, pełnymi grotesek, z heraldycznym programem nawiązującym do panującego rodu. Tu autorstwo przypisuje się Vasariemu.

W połowie czytelni można zajrzeć do pomieszczenia zwanego trybuną. To nowsza struktura, z przełomu z XIX wieku, wybudowana dla kolekcji podarowanej przez  florenckiego literata i bibliofila Angelo Maria Elci. Niestety, zza liny odgradzającej nie można bliżej przyjrzeć się wnętrzu, księgom na półkach i isntrumentom astronomicznym, chociaż nie składają się one na podarowany zbiór, cenne  obiekty przeniesiono do magazynów przystosowanych do przechowywania tak delikatnych przedmiotów, jakimi są księgi.
Za to napatrzeć i nafotografować mogłam się na niewielkiej wystawie poświęceonej Boccaccio - jako autorowi i kopiście.
Powstała na zakończenie obchodów 700 lat narodzin pisarza. Wiem, wiem, zanudzam, ale tam były manuskrypty, więc każdy incjał, każdy rysunek był mój :)
Atrakcją dodatkową jest to, że rysunki w kopiowanych przez Boccaccio księgach były jego autorstwa. Czasami proste elementy, czasami dziwne twory, ciekawe.      
Osobno pokażę Wam dzbanek - rozwiązanie zagadki, co zobaczyłam we Florencji.
Za salami z wystawą znajduje się mały sklep z pamiątkami, mogłabym w nim stracić fortunę na książki, ale jakoś się powstrzymałam, jedyne, czemu nie mogłam odpuścić, to szafy z jakiejś drukarni. Marzenie! Zabrać ich nie mogłam, chociaż uwieczniłam je na zdjęciu.

Pogoda nie była zbyt atrakcyjna, ale nie mogłam nie sfotografować chiostro, przez który przechodzi się do Biblioteki Laurenziana.

To była dobra zagadka, więcej takich, poproszę :)

18 komentarzy:

  1. kolejny piękny spacer po Florencji.Super
    Pozdrawiam Wwarmianka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani Małgorzato marzenia się spełniają! 25 kwietnia jadę do Włoch. Nareszcie! Wpadnę do Wenecji Euganejskiej, Emilii-Romany, TOSKANII , Umbrii, Lazio oraz Trydentu-Górnej Adygi. Jestem szczęśliwa! To wielka Pani zasługa bo to Pani mnie zaraziła miłością do sztuki i kultury tego wspaniałego kraju. Pozdrawiam serdecznie. Bożena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluję, z lekka pokraśniałam, jeśli miałam w tym swój drobny udział :)

      Usuń
  3. Zanudzasz! Dobre sobie! A zanudzaj tak dalej, byle często i gęsto :-)
    Bardzo mnie zaskoczyła informacja, ze Laurenziana jest na co dzień niedostępna! Dawno tam nie byłam, tzn. nie próbowałam, ale pamiętam dobrze, ze kiedyś to wnętrze było dostępne do zwiedzania także bez wystawy czasowej. Za sowitą opłatą zresztą. Może nie ma tego złego - będę w Toskanii w maju, do Fiorenzy zajadę do Palazzo Strozzi i pewnie zostanie mi czasu na zobaczenie tej wystawy. Bo może szybko sie następna okazja nie trafić. Zatem dziękuję za tips!

    Czytałam gdzieś, ze nieregularne krzywizny mostu Santa Trinita są pochodnymi tych wyznaczonych leżącymi wolutami z westybulu Laurenziany, co dokładnie sie potwierdziło w trakcie odbudowy powojennej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, ja nie wiem, ale takie mam przekonanie, bo próbowałam ją juz wcześniej zwiedzić. Może trafiłaś akurat na jakiś czas wystawy? A opłata nie jest sowita - 3 euro. O moście nic nie wiem, ale krzywizny są cudownie miękkie, muszę przyjrzeć się podczas jakiegoś spaceru przez Arno. Ale o które krzywizny chodzi?

      Usuń
    2. Chodzi o leżące woluty po obu stronach schodów, tam gdzie ciąg trzytraktowy przechodzi w jednotraktowy - rzecz jasna w innej skali, ale krzywizna jest podobno ta sama, co w łukach przęseł mostu.

      Może te 3 euro w lirach wyglądały groźniej :-)

      Usuń
    3. No, woluty to wiem, co oznaczają, tylko nijak nie mogłam się domyślić, w którym miejscu szukać tych krzywizn na moście :)

      Usuń
  4. A ja bylam pewna, ze wchodzac po nich mozna sie zasapac. Wierze Ci oczywiscie, Ale z checia sprawdze to osobiscie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez szans na zadyszkę, są wygodne i niewielkie, jedź koniecznie, póki jest wystawa :)

      Usuń
  5. Ale perełkę pokazujesz! Cudeńko, schody faktycznie jakby spłaszczone. Takie piękne podłogi, ciekawe kto tam dreptał..wszystko niesamowite, ciekawe i niedostępne ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W miarę dostępne, widocznie ja trafiałam wcześniej na czas "bezwystawia".

      Usuń
  6. Piękne te schody są! W ogóle wycieczka super.
    Wiesz, nabrałam chęci na ponowne zwiedzenie Florencji, oj bo przecież ja tam byłam tylko 2 razy, a co to jest? Nic. Malutko, nawet nie kropelka w morzu.
    Czytam "Inferno" Dana Browna, akcja dzieje się we Florencji , wspaniale czyta mi się książkę, gdyż widzę miejsca, które odwiedziłam no i nabieram smaku na kolejne, których jeszcze nie poznałam, albo byłam tylko zaglądając przez drzwi lub z zewnątrz.
    Rozumiesz Małgosiu, tak mało widziałam, tak mało...
    Pozdrówki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie tracę chęci na Florencję, a nie wiem, ile razy w niej byłam :) "Inferno" odsłuchałam, powiem tak: hmmmmm.

      Usuń
  7. Rzeczywiście piękne te schody. Tak aksamitnie miękkie, że aż trudno uwierzyć, że to kamień. Na zdjęciu z góry - wspaniałe, delikatnie zakręcone ślimaki. Coś niezwykłego. Czy to możliwe, że te miękkość osiągnęły przez wielowiekowe gładzenie stopami ludzi? Czy raczej było to świadome i zamierzone wykończenie.
    Dzięki Tobie - za wspaniałą relację - i dzięki Księdzu Krzysztofowi - za czujność i umożliwienie Waszej wycieczki do tak niezwykłego miejsca (również z racji nieczęstego udostępniania do zwiedzania).
    Pozdrawiam serdecznie
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pryncypał ma nosa do wyłapywania wydarzeń, ma subskrypcję na różnch portalach dostarczających informacji o tym, co się dzieje w Toskanii. Dobrze, że się też tym interesuje :)

      Usuń
  8. Schody cudeńko, ale zazdroszczę przede wszystkim Boccaccia. Wcale nie zanudzasz, ja coś wiem na temat błysku w oku na widok manuskryptów. Ta choroba jest zakaźna :))) a Basia rozsiewa ją wokół :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff! Dobrze czuć, że się nie jest osamotnionym w zupełnym zafiksowaniu manuskryptami :) Basia ma niewątpliwy w tym swój udział. Wcześniej podziwiałam, ale gdy poznałam choć trochę tajniki ich powstawania - przepadłam :)

      Usuń