czwartek, 10 maja 2012

DUŻO PLUSÓW

Już z poprzednich relacji można się domyślić, że jestem bardzo zadowolona z warsztatów, ich uczestniczek, przebiegu oraz efektów.
Wyszło jeszcze inaczej, niż planowałyśmy z Joanną, bo oprócz trzech osób zgłoszonych na warsztaty, przybyła z nimi przezacna ekipa rodzinno-przyjacielska. Tak więc i Asia miała dodatkowych klientów, których i tak w tym czasie jej nie brakowało. Oczywiście jest to powód jedynie do radości :)
W mojej grupie razem było osiem osób, które przyjechały dwoma autami. Umówiliśmy się więc, że to ja będę dodatkowym pasażerem, co pozwoliło nam z Joanną obniżyć jeszcze koszty warsztatów. 
Poza tym towarzystwo moich trzech kobietek, wraz z nimi oczywiście, było wymarzoną grupą do wspólnego podróżowania. Bezkonfliktowe, bezproblemowe, wrażliwe, zainteresowane i wielce radosne. To tylko kilka określeń, które obrazują, jaka atmosfera panowała podczas warsztatów i podróży, i biesiadowania.
Danusiu, Lucynko, Marylko, Adelko, Olu, Aniu, Agnieszko, Jurku - DZIĘKUJĘ!
Sprawdził się zamysł wspólnego przebywania. Byłam przekonana, że to nie mogą być sztywne godziny na zajęcia, a potem niech grupa robi, co chce. Właśnie owe wspólne podróże, poznawanie nowych smaków, zaglądanie w zakamarki miasteczek i własnych serc było niezbędną oprawą warsztatów i tego będę trzymać się na przyszłość.
Wspólne spożywanie posiłków to bardzo cenne doświadczenie, wyszło naturalnie i spontanicznie, a okazało się być tym, co nadawało charakteru całości.
Miło mi było, że moja jako taka znajomość włoskiego pozwalała czuć się nam swobodnie, przełamywała bariery językowe, co wiadomo, było np. niezbędne wręcz podczas zamawiania posiłków.
Mocno przydawała się też wiedza o potrawach, zwyczajach itp. Mogłam służyć grupie poniekąd za cicerone. 
Także elastyczność w podejściu do programu, do potrzeb grupy była aspektem ułatwiającym pracę.
Cieszę się też, że przez dobór ćwiczeń udało mi się uruchomić drzemiące (także i w większości z Was) pokłady własnej wrażliwości artystycznej. Na pewno też pokazałam, jak obserwować to, co się rysuje. Dzięki różnym wprawkom, mniejszym i większym ćwiczeniom, mogłam z dużą pewnością na koniec powiększyć format i dać babeczkom więcej swobody.
Tak wyglądało dochodzenie do efektu końcowego:
No i jeszcze raz przypomnę ostatnie prace:
Dużo, dużo plusów.
A minusy?
Głównie czas trwania. Było to pięć intensywnych dni. Owszem przyniosły zamierzony efekt, ale z wielkim poświęceniem dla uczestniczek, dla których niemałą torturą musiała być rezygnacja ze zwiedzania na rzecz zajęć. Wydłużenie warsztatów jednak podrożyłoby bardzo koszty, gdyż większość agriturismi działa w systemie pełnych tygodni.
Myślę też, że lepiej by było, gdybym mieszkała razem z uczestnikami, przy jednoczesnym zostawieniu każdemu jakiejś prywatnej przestrzeni, czasu dla siebie, na książkę itp. 
Z takimi wnioskami zasiadłyśmy już z Joanną do planowania następnych, wrześniowych warsztatów.
I tutaj jeszcze musi się pojawić jedna uwaga:
Bez Joanny i VisiToscana nie dałabym rady zorganizować zajęć. Ja może i jestem dobry belfer, ale logistycznie chyba bym padła. Podział obowiązków, zaufanie, że lokum znalezione przez Asię nie przyniesie nam wstydu. Pyszny obiad w niezwykłej scenerii parku Giaccherino, a także wiele, wiele telefonów przez nią wykonanych przyczyniło się do zadowolenia z pierwszych warsztatów.
A żeby nie było, że sama nad sobą pieję, wklejam wypowiedź na razie Marylki, bo reszta wpadła w popowrotny wir zajęć i muszę uzbroić się w cierpliwość by pozyskać komunikaty zwrotne.
Niebawem pokażę jeszcze zdjęcia wykonane przez innych uczestników.

Chciałabym jeszcze raz bardzo Ci podziękować za doskonałe przygotowanie naszego pobytu, że tak cierpliwie towarzyszyłaś nam do późnych godzin wieczornych.
A warsztaty przeszły wszelkie oczekiwania, moja rodzina była zdumiona , gdy zobaczyła moje 2 ostatnie rysunki .
Odkryłaś przed nami nie tylko techniki rysunku ale przede wszystkim zmieniłaś mój sposób postrzegania. Wspaniale wypoczęłam, skupienie się na rysowaniu  pozwala oderwać się od codzienności , zapomina się o całym świecie...
...

Właśnie zamierzam wypełnić toskański szkicownik rysunkami ze zdjęć , no i studnię muszę trochę  poprawić, bo jedna ściana jest wklęsła co zobaczyłam dokładnie na zdjęciach (ale i tak mi się podoba, nawet taka krzywa – nie przypuszczałam , że  uda mi się ją tak narysować).
Jak się trochę ogarnę w pracy i w domu to postaram się więcej napisać na temat naszego pobytu i warsztatów. Dziewczyny na pewno  też coś napiszą. Lucyna na każdym postoju szukała obiektów do rysowania, a Danka  następnego dnia cały czas mówiła o studni , która jej się nawet przyśniła. Ja muszę powiedzieć, że po dłuższym rysowaniu też byłam zakręcona, trudno było mi się skupić na drodze jak wracaliśmy do Il Pianaccio, może za dużo wina ...? 
Wygląda na to ,że połknęłyśmy bakcyla rysowania.
Maria Koszałka

W zakładce warsztaty jest już nowa oferta, oczywiście na razie z zawyżoną ceną, gdyż nie mamy pełnych danych pozwalających ją urealnić. To zależy od samych uczestników.


2 komentarze:

  1. Bardzo się cieszę, że tak fajnie wszystko się udało i wszyscy zadowoleni.Zdaję sobie sprawę ,że mogło być różnie. I na pewno jest duża w tym zasługa Twoja Małgosiu , bo potrafisz stwarzać fajny klimacik , tak jak chociażby tu na blogu. Ja bardzo chętnie wzięłabym udział w takich warsztatach ale wrzesień , to chyba jeszcze nie dam rady. Te wspólne posiłki to naprawdę świetny sposób na integrację a w programie następnych warsztatów widzę wspólne ich przygotowywanie. Po prostu rewelacja. Pozdrawiam bardzo , bardzo ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję świetnego projektu! Wspaniale pomyślane i wspaniale zrealizowane.
    Jaka szkoda, że ze mnie takie beztalencie ...

    OdpowiedzUsuń