poniedziałek, 28 grudnia 2015

ŚWIETLIŚCIE NA PLEBANII

Najmniej zmian w wystroju wprowadziłam w domu. I dobrze, bo nie mam pojęcia, jak bym się wyrobiła. Gdzieś to szaleństwo musi się skończyć. Dobrze, że pryncypał w zeszłym roku już mnie przystopował mówiąc, żebym zostawiła włóczkowe ozdoby i na ten rok. Tak też się stało.
Jedynie lampion z pomponami to nowość.

Pierwszy raz w tym roku w ogrodzie pojawiła się szopka. Z braku dużych figur, z braku czasu na ich wyprodukowanie, wykorzystałam uzbierane już w imponującą kolekcję gąsiory. Stały się podstawą każdej figurki. Najmniej pracy miałam z pasterzami, na stare oplecione butle nałożyłam tylko słomiane kapelusze. Trzej królowie już zmierzają do stajenki. Jeden (dzięki proboszczowi) zamienił wielbłąda na rower.

Przed kościołem i w kościele wykorzystałam jeden powtarzający się element. Niektóre parafianki pomagały mi produkować złote gwiazdki, choć ze względu na sytuacje losowe, musiałam  znaczącą część wykonać sama. Brokat miałam nawet w gardle. Myśl, by wykorzystywać elementy z poprzednich lat naprowadziła mnie na to, by i to, co zostało powieszone w kościele, stało się początkiem. Ale to w przyszłości. W tym roku nad głowami parafian rozskrzyło się niebo.

sobota, 26 grudnia 2015

ŚWIETLIŚCIE - PISTOIA

Tak, jak przewidywałam, nie dałabym rady już nic więcej opublikować. Dni przed samymi Świętami płyną zbyt wartkim strumieniem. Powoli przekonuję się, że tutejszy pomysł z uruchamianiem dekoracji na Immacolatę. czyli 8 grudnia, ma sens. Jeszcze tylko trzeba pokonać polskie przyzwyczajenia.
Na kilka dni przed Wigilią wybrałam się do Pistoi, raz do spowiedzi, drugi raz na prezentację pewnej książki (o czym w przyszłości).
W katedrze udało mi się trafić na niewielkie obłożenie zarówno konfesjonału, jak i szopki.
O spowiedzi to raczej pomilczę, ale do szopki Was zapraszam, gdyż szczególnie mnie zauroczyła w tym roku. Pan Melani (pomysłodawca i wykonawca) od lat ma sposób na presepe (toskańska forma presepio - żłóbka) - obiera sobie jedną materię i z niej buduje całą kompozycję. Czasami bywa śmietnikowato, zwłaszcza gdy w ruch idą jakieś odpady, typu papierowe rolki, czasami widać że trudno nagiąć materię - bywała to kukurydza, sznurek. W tym roku jednak mistrz szopek stanął chyba na szczycie swoich możliwości. Nie napstrzył, nie udziwnił, a zastosował tak charakterystyczny dla Toskanii biały marmur, a raczej jego drobne kawałeczki, z których zbudował spójną wizualnie scenę. Biel marmuru przywiodła mnie też do wspomnień zaśnieżonych Świąt, stąd może moje oczarowanie. Do tego dodajcie zmieniające się oświetlenie i jedyny ruchomy element - przesuwająca się w tle kometa. Zaskakujące jest to, że jedna figurka nie powstała z marmuru - czyżby brak odwagi? Szacunek? Chyba nie muszę pisać, która?

























Zaraz po wyjściu z Duomo  pod dzwonnicą stoi ta sama, jak kazdego roku prosta konstrukcja szopkopodobna.


Wystarczy zajrzeć do Baptysterium, by na chwilę zatrzymać się przed pięknie rzeźbionym presepe z Senegalu.




Wystawiona na dziedzińcu Sądu szopka była ... już zamknięta. Dzięki temu zobaczyłam, że na olbrzymich drzwiach do Palazzo Tribunale jest gwiazdka z ogonem. Przy możliwościach aparatu nie do sfotografowania, bo albo widać gwiazdkę, a reszta tonie w ciemnościach, albo z kolei widać resztę, a gwiazda rozlewa się w jedną świetlistą plamę.


Spacer po Pistoi wyjątkowo dobrze mnie nastroił przed Bożym Narodzeniem. Delikatnie odczuwalne zabieganie za prezentami.

Ciągle widać, że wśród podarków duży udział mają produkty żywnościowe.












Z takim też głównie przychodzą parafianie do proboszcza. Do sklepów właściwie nie zaglądałam, co najwyżej w witryny :)





















Kilka ulic rzęsiście oświetlają dekoracje, ale w zaułkach jest zwyczajnie, czasami poświata ze sklepu i rower oparty o mur wystarczą, by się zatrzymać.










W końcu też udało mi się upolować mało świąteczny element w Pistoi, chociaż ... te świecące oczka niedźwiedzi można by podciągnąć pod fragment dekoracji. Pierwszy raz trafiłam na nie, gdy byłam tu na wakacjach, potem nigdy się nie składało, bym znalazła się o odpowiedniej porze pod niedźwiedziami uderzającymi w glob. Filmik nędzny, ale nie byłam przygotowana na to, że uda mi się samej sobie udowodnić, że to mi się nie śniło i niedźwiedzie (symbol Pistoi) faktycznie pobłyskują oczkami.

Z powrotem zbliżam się ku Piazza Duomo, ale zanim Was tam zaprowadzę, zapraszam pod Ospedale del Ceppo. To preludium, do najciekawszej dekoracji w Pistoi. Loggia podświetlona na czerwono.




Wydawać by się mogło - dziwny kolor.
Ale ...
Przekonała mnie instalacja w podcieniach Palazzo Publico.
Obejrzałam je pod każdym kątem, z daleka, z bliska, z boku, z wewnątrz Palazzo. Jeszcze, gdy było jasno, potem, gdy już w tle niebo ciemne i jasne fragmenty budowli konkurowały z czerwienią o moją uwagę. W pewnym momencie zapomina się, że sklepienie wypełnia czerwień, to niebo, choć nie niebieskie :)