Sobotę zaczęłam od szybkich zakupów kwiatowo-owocowych. Niebo ciągle straszyło zbierającymi się nisko chmurami. Zaczęłam układać w ogrodzie kwiaty do kościoła, ale ponieważ burza jednak w końcu się zdecydowała do nas zawitać, poszłam wcześniej przygotować obiad. Tym razem skończyło się na paru grzmotach, miłym deszczu i niezawodnie wróciło słońce, więc po obiedzie dokończyłam układanie stroików i zabrałam się (w końcu!) za kąpiel psów. Kto by pomyślał, że Druso ma taką miłą sierść a Bojangles bardziej białe łapy? Psy jak zwykle zachowywały się potem jak po traumie, więc siedziałam z nimi pod gazebo i czytałam książkę, pilnując, żeby się nigdzie mokre nie wytarzały. Tym sposobem skończyłam czytać „Miłość Peonii”. Przenigdy nie chciałabym żyć Chinach, w żadnym z okresów historycznych! Choć przyznam, że interesujący pomysł na książkę prezentującą wierzenia tamtych ludów.
Z chęcią wróciłam do tutejszej rzeczywistości i w końcu zaspokoiłam ciekawość miejsca, gdzie Krzysiu odprawia niedzielną Mszę. Wieczorem wybraliśmy się do Montagnany.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqExQO_YZcjdbPgGoBC-37DPDSfHokc4-rHKSquZplAsKDGMHohdTdhnKxLc6URPIHX65atHpxgdSObngKHtbff4y8PL0uQnWy4oYkF5vIHfvs2_n6btxuArhj-dotjnp7fyoQjIYj/s400/montagnana+1.JPG)
Klucze do kościoła odebraliśmy w pobliskim barze.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoXAWprTLd0C3xq490owVluGEW_mOe0STzUX_y5GhNZtJ9pAnc80tdxGPo0XE1wA8_sq0xT6ZdI4c1Rf9Q33xKqGvpFfT8hACkIprpHtwM9iI2vXBu49G61PyGklNNKMJsmnsUz7_e/s400/montagnana+12.JPG)
Na wieżę jednak pani nie chciała nam wydać, bo się obawiała, że w niedzielę już by nie mieli księdza, a tyle się starali. Słońce zachodziło za wzgórzami a wejście na wieżę jest nieoświetlone i bardzo niebezpieczne. Skupiliśmy się więc na bardziej dostępnych przestrzeniach.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBmXgzjiSb4skxDZxpRCm0SfEHA6Ym8Z33x7muFuwLS4gA2wcBK_GpimK6Jk57xWA2sFuwrxUeL2L3H_Cd3PQTNuMmB5s9pwiOZpPoSoSgQxW4Vk2lZrYu6hMu_Uxxb6qPm4mryfVb/s400/montagnana+3.JPG)
Obejrzeliśmy sobie niezamieszkałą plebanię, używaną jedynie w celach kulinarnych oraz biurowo-parafialnych. Znowu zobaczyłam kuchnię murowaną i coraz bardziej marzy mi się taka. Wygląda tak swojsko wiejsko. Oczywiście nie dokładnie o takie kafelki i aż tyle palników by mi chodziło, tylko o ideę wymurowania i wykafelkowania całości, a tylko dorobienia drzwiczek.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHv5P_HZU75h-iTMqJ_2ZGjlbHUkP3RU45kjeKCdKSZmfo_87peZcV65wOr6i3nUbzgTnx-RIr7CxmxsQdeOmn1X8IxtM3gwDbCOzYQGUFCSIPR5vxzChsiPy_S5OHpEbbXG66Gipc/s400/montagnana+4.JPG)
Obejrzeliśmy wnętrze kościoła przy wtórze gry na organach w wykonaniu "organisty" Krzysztofa.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiudkHVdlWRxF3UXn3lN9MnDBusWi6hkyj7gVToUdSve4cmjvVg1f1SdBoOdaq_i5FL43f5vqKIQf6YOHFAVhclw5EjUudTAoy6vl2RWTpt0uw-Y87xGPwYJ3Ld5gEJ97huPYo-z9eq/s400/montagnana+6.JPG)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUCOoo1CgPls8f8qMAbOSCyQQ7uD3daXYuinttZ_D1MQ7TH4xDMm_ciaqWBcHVig5ABzCHnssJuS-myIfh0wEEvlrZWK3mDWV9oPn4fdoKBSOAPSwtRtsadTAwY7ZfgaVHRXn82ghg/s400/montagnana+9.JPG)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKMJ-P7HG5d-YkHgnYiEcEoiOmuYWad3K6wNZK53DslFERNZboRI6nBtoRYoy7fkstRBm5P6yeqHxwrCQjErv_xVDTV7eP1aiCg-miXMCnQAOnmTbwFfkaSJ37DPRqj8AGA_GfnC9O/s400/montagnana+8.JPG)
Figura świętej Łucji, co to sobie sama oczy wydłubała, nawet w tak słodkich kolorkach przyprawia o zgrozę. A może właśnie ta ludyczność w zestawieniu z gałkami na tacy przedstawionymi tak realistycznie, że aż boli, powoduje ciarki?
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRapBz1CwxRhzJjHihCsjAiA3GwIyebuUAgk1MVmq7ZsfqqXF_KBw9bcNzI4NislX6rkj3E7fJPMuXzY-BbE3XbG7OZWNbZEl5cOPn2E0XuK6nE3PFUGdkSNjkRVI7sE5SDna86nDd/s400/montagnana+11.JPG)
Wycieczka zdawała się dobiegać końca, wdepnęliśmy zobaczyć niezwykle położony tamtejszy cmentarz, na wzgórzu, powyżej paese (czy to nie przeszkadza w zdrowiu?), otoczony winnicami i gajami oliwnymi.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcaCTSwOcDQDGwCaApnX-yWMh9FIkZkpXISUVvW9uZjXpcgk1Mz3LqN19sIjEsVLVjBsCeOSMQvt-Q1tO_9P1Ya0N5vd7QgzGXkDEG2TNJ4saWjkOtyR60F6DjdtCAFXhWrcawtYev/s400/montagnana+13.JPG)
Było nam mało i postanowiliśmy pojechać dalej, tak jak droga prowadziła, ciekawi następnych miasteczek; wycieczka przez szybę samochodu. Po pewnym czasie dojechaliśmy do rozjazdu: jedna droga prowadziła dalej w góry a druga na Montecatini Terme. Wybraliśmy tę ostatnią. Sobie na pohybel! Cappuccino, które wypiliśmy w barze w Montagnanie, nie należało do najsmaczniejszych, dodatkowo ilość zakrętów przyprawiająca o zawrót głowy, taka mieszanka dowiozła nas (zwłaszcza mnie i Michała) niemal zielonych do Montecatini Alto, gdzie postanowiliśmy się zatrzymać. Bajkowe widoki na rzęsiście oświetloną dolinę Nievole, potem herbata z cytryną i dźwięki najprawdziwszego fortepianu rozstawionego na placu uleczyły skołatane żołądki.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4QOf1Gp6UrmLIM20iTSoHx7a0CjczyZqpUQQQLLl4ak2IOixbarFmwW45JhVpv2Y7PZdAJLwr3UrQKNv1TRqLnxBfLcy7d9M-QbjqaO6Li63gr8wMQgp_HL_eQRwX6RNlsbf80j09/s400/montecatini+alto+1.JPG)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhf3vOd_t__DkGVscuy70YaVqzx9TIfLqe3LAq7TPGPMHsXXXVV5BDHA_KkgRiwUoiQ97oZaZAdoWEPBTRUpNDeCYQr0Ihe9mUTWip4SgetF9jzy7YV-1lUXoq1S9saAztHGznP7816/s400/montecatini+alto+5.JPG)
Proloco z Montecatini Alto zorganizowało koncert młodych talentów a wszyscy zasiadający w knajpkach skorzystali z tego podwójnie – rozkosz dla duszy i podniebienia.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgNXcAPthP1dhBJk0J4eCBnfr1d4HJLQMF6a4kIwdOuCOXp_-qgpNG2Ckus_UWQAtYDiCFZ7ziLCPR8pdrngmwGvy1ij9liubrFP7NE98AXjhV0Mvs76t56-kmKDlwdetIBW4cU_vG/s400/montecatini+alto+3.JPG)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzbDzReFo6WEsV34qveHGVZlNT9Fz6_QAd1txXjwOEKNeTo2pRwZ6YYxAY4KQqHc9MacZ1mSbPDFjZ-VuDgCYXVhLQwiq8mmmEn8FjFFweOMULiRDrylyC-4ees9Sba1Ctlv9MLSj0/s400/montecatini+alto+4.JPG)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8pDhFp6NA1YJmswMNPG2W2y8jSe0prt3wkvqkLpgygxjoaom9JUkw3HNRI1UycKt2fqh9pPAFGOdA5cvnP0x4g7kswxDRwcYNOETUS88Xqn_GOHH0Zgn7IYcgjrl4g2BksSRh0Syz/s400/montecatini+alto+2.JPG)
Myślę, że dźwięki fortepianu wpadały też do tego lokalu:
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7OC2TACsTCzhDYmqkyM5TofIjRiX9HtDhOvc5UERIs_g-y_7nEGXTAx-wfL_-mMX-zuXtlsHF7uzVS7KOCGe6EtgMdQqgs-Lm0wCxDqSE_Zh-JBn-wLFEcjg6oJDN6ik112VYMTAP/s400/montecatini+alto+10.JPG)
Niedziela zapowiadała się jeszcze piękniej: mieliśmy zaproszenie na obiad do Franki i Fabia. Dzięki Krzysztofowi znaleźli się na nim i moi siostrzeńcy, ku zaskoczeniu Franki wcale niemali chłopcy. Franka będąc gospodynią pełną gębą nie zniosłaby, żeby jej goście nie zjedli przygotowanych przez nią potraw, więc zrezygnowała (czego ja żałuję) z frutti di mare na rzecz pysznych inności. Obawiała się, że chłopcy nie dadzą rady nerwowo. A ja byłam ciekawa, czy by zjedli „robale”. Trzeba poczekać na następne okazje, a tym razem „zadowoliliśmy się”: przystawkami ( w tym ulubionymi „scure”, czyli ciemnymi z pasztecikiem wątróbkowym), makaronem i mięsiwem tak pysznie grillowanym, że jeszcze rzewnie je wspominam (zwłaszcza żeberka). Paweł nie podołał umiejętnościom językowym i próbując poradzić sobie sam nieświadomie zgodził się na dokładkę makaronu, myśląc, że proponuje mu się krem cytrynowy. Mięso wcisnął, ale z lodami poległ. Mieliśmy ubaw, gdy widzieliśmy go odmawiającego lodów. Co nie przeszkodziło mu już po godzinie od obiadu przeczesywać lodówkę w domu. Po krotkiej sjeście wyciągnęliśmy chłopaków na jeszcze jedną wycieczkę po okolicy. Tym razem kierunek Pescia.
Nigdy w samej Pescii nie byliśmy i chyba długo z powrotem w niej nie zawitamy. Miasto zupełnie zapomniane przez turystów. Katedra niedostępna zwiedzającym. Mały kościółek obok z bolesnym, po średniowieczu i renesansie, barokiem. Dwa ciekawe elementy wystroju, olbrzymi baldachim podejrzewam że uformowany z gipsu, okalający tzw. łuk tęczowy.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEioti9toUTdTxTYy3AbMhpDFF7R7id_kzAiFloooAAKaHvFVJk5WzfjnLv3vnWnvCRi75lkNkjW_phcmGqOHffRv8yMjKjpj_NjJMw7lvF22kTVgKaOdnzJoHSy-MLn30dTVzM5yGxs/s400/pescia+2.JPG)
oraz bardzo rzadkie przedstawienie Boga Ojca - zwróćcie uwagę na trójkątną aureolę.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvJUOKggxmPSwwF3VAlYl5JyPhfgbHec6U7GjzW6qaVHCz-sH6e9GDNCGGKas2KGQEMDLLH-fftyZb3_ex9B7745on2CC0z5xQr6yXOt8APp3Pa9mlkCoPJxKUJCxOZrNMIAKtDlHA/s400/pescia+1.JPG)
Pescia ma dość przyjemną panoramę miasta położonego nad rzeką.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgx-LS8D7hXvVAKAtGAOH2_3joZkN-kHCubDJAmLaR71W7T5Go1KFwk3UFG8Ak3E5DVpLn4PMbQW1PQc6EiUXmnXnU0yReF91v8h-sxYpBAI6rL-JIFgRKCfy6aEwgQBxBgW0N3DIqZ/s400/pescia+3.JPG)
Niestety główny jej plac jest dostępny dla ruchu kołowego, przez co traci na uroku.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiulpquXd4ppmUaFWxOHdgWLpGRJqj6uT0bz6R_pwrygtTopj9PpHkpdb9rSILXebpjT7ZQDzb5U9llPADW2mqicyfvqw8CjXNoFBsjIHfF_Wm-pbi0yM1jNgjsOGK-h631QoD8gspG/s400/pescia+8.JPG)
Na jednym końcu śliczne oratorium, ze wspaniałym rzeźbionym sufitem
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaw1QjumkNv0n86S2u_INlnt-O7HLxx5GQXu_UceQidzIs4-dAjCkcMkBuE1IcBAPL8GpNb71jw2San2BsjstRFkgujsUZwmNRXT3jrNjZ9XYklF3-322u5d501v0etktBgPUF8X2O/s400/pescia+6.JPG)
I z jedną z najbrzydszych Madonn, jakie dotąd widziałam w życiu. I nie chodzi o zły malunek, tylko autentycznie niezbyt urokliwą twarz.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6NpuMtCCT8L4OXAkQAUion6iKGn1EI-PdPPbt9b4MV166JNtBY-jC3oX_70e6YrSkBvBH9_3JHuQuJK_QsLUamVGf6fIe3vaeRj11PyDEQaj1-oDxt0rU8ai98nUhQB-KpUDekZZ7/s400/pescia+7.JPG)
Niektóre budynki przy placu piękne i aż szkoda że jakoś tak samochodowo.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnWzSIeflj3ZR_Bh2ySI_pQiNW1kuuqhx8QMZCdsXIS6Z5yJPD6XwP-7IJAHa4H2ZZKpS_8wXAV6wlk-BItRDp2rgCgH546w4_SQoPRJdmAsM4GVac8zxqVsdhj2y2uAr3RIMkG9cL/s400/pescia+9.JPG)
Zatrzymaliśmy się pod siedzibą gminy i wymyślaliśmy, jak by to było ciekawie, gdyby szwagier pracował w takim urzędzie gminy. No ba!
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9_uoqwjb6kaLAEQYit5OcUoVdNk07XUmTOxyEBaNoNcq1WaxI0QvPtlAkurf7ry15t_6RhRrgIitq0niHHVHe0mtb6z_CczFl7qgI4eJC2kuI7dpZnByTco52Snn8ReYN7Jc9O5J0/s400/pescia+10.JPG)
Trochę brakowało nam zachwytu więc zaproponowałam "plan B" czyli Villę Garzoni, a właściwie to jej ogrody w Collodi. I tu okazało się, jacy farciarze z nas. Weszliśmy do bardzo zatłoczonych, ale też i bardzo pięknych, ogrodów barokowych. Wyraziste układy z rabat kwiatowych, cytrusy w pełni owocowania, fontanny, rzeźby ogrodowe, bajkowo poprzycinane krzewy.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhN3q67r0z7t6EYMXoG3piVU41-HXRqZuXc_LPoGmyLbhb9br0u0_NBYqc36hKwIo2Dm4I8IhO8pt7dqrJn1OAfqXT7-59WUeTJ4rDY7s7hejnb3A_cFToZUD-BIo0B2JZrzA5-tZIf/s400/garzoni+9.JPG)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiexY3f1MD9OGPltktu4R2dYcNoDs9M4D4rcw4hvjKPaPd9E9tvV46KqhsjGVj57Kg7rG4rmq4eSKMxNpKBLO7h4i9NBDyW_REPo0NudKmncE7wFXgf4-DE5rnkp3pgy2U9y1UVGTRG/s400/garzoni+14.JPG)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3UZm9FGkpRj2h4T03urY8ZCy1ClKdRREr_tnLaXHISN5A3JXpp5m0fWPpysI_0r7LgmH_hhLEUFWnQJwVQDvFqI3XafoiB8CWLOwfiAfAJeSlyr06IKUh3YLaH7sY6hd-e-j_WzRd/s400/garzoni+7.JPG)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh67zw4jOqQl2k5SuH3bsrAT0BSk4eyjemVwC1saT8dtxeFVsU4TrwWOebzZyH-Gz_aac1tKf7xyeUwgpApS-8EU43rhWKksJ9RjhkPheU_4vmDTKF8CTcZsh1ZBoWE20Gb04xBIRCe/s400/garzoni+4.JPG)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRm73sTSlp1f4HXxPoTuEamCxNim91UjkchlvBZoB4kVD_3v2lqGYf0eNfzn5gDcwv5PP-F17EKTRvifRSVEaPtGLFyhB4MtM8D88df9SvJIW-LiQNobDyTMVdGcPWqQlkZrjhU7p-/s400/garzoni+6.JPG)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLz16NbOLpyjIbT2d2K3xeAiju9JXu5xfV13Tx8-q08oSRKYSwVnvYJbKoHy4HVuahNwE_GIKeCMNq-MoAAnCsdrIHacIzMZEPwETKryVHrtrRK2WcJPSg2hHJj6O0k41ZsTjyb1IS/s400/garzoni+3.JPG)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNRGeArflPkpWdi3lXelszi9iJbGgnPvjYkgU5H4RAZunjX3jmU0Ykj3X0FG5tzj5lPJ_rI4JVgWECy1XN1vEzjPYcb0VWeSb6H5IuTXDBf0A0GFqEwcuenLcsT-26qLs1cZJgOkJl/s400/garzoni+11.JPG)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6N6WcwpIzxxLXV7TuFqo7O1m6drxqFsINBm3rXz971HrSe9ccBNtMJzu6fIPktvRSdnrgH1GYJj3loJRsvvMn0mswCGNysUpveaNeNeCseg_pAMxgXPOTMyhvhw1GEhNkj2bU88lr/s400/garzoni+10.JPG)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6mLYw2nW0wpQahD4JCSeJQ5sv0JIwuhrOL32gaThswzbfPw8NL9_MTrzSVw2jXx3nSBQtwlaTzvtS8kmY5sbHwtUJ7l8djEDkeI8XeneOShN1XAjpZB-GggvIlPUyT52VFlArEjUw/s400/garzoni+2.JPG)
Jedna nas trochę zastanowiła, nie przypomina Wam pewnego okrutnika?
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEii1UoYxpF3KUSQwlBjrdl3G1p4C65Lueup-ESqfGrYcxFnaWWZtPtopVDc-yT1RsgG_FS2l8SRTpdQGoSJlyg8Ezi2vAg1_opUyCHiuamJEW3VvtPDbBbnOIwhGPExW2uU_ettK2OR/s400/garzoni+12.JPG)
Gdy jednak ją obeszliśmy, zmieniła narodowość:
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRDcl39Uhv1pdY96uhb-T7pLRjITMXw80-t9RLpxM45HrKjmY0Kj_33WtrK4D7XUHTlCaXyj-oXgADpr3kik3sYv4mby8M2-B6sTj5U75lob4sGWzv_TvDD-sA0PWiT5v1ASttaAb3/s400/garzoni+13.JPG)
Coś jest w przebywaniu w ogrodzie, nawet maluśkim, a co dopiero tak zadbanym. Od razu jakoś świeżo i cudnie się zrobiło. W dodatku ogród położony na jednym ze wzgórz więc i widoki wkoło rozpływające się midem po sercu. Zadziwiła mnie tylko ilość zwiedzających.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_aw2FOWo8k1Nnz6M3j_tQoopTLKqX2DUI_R9Q55uzJX2agJg7aUhKxdIpVNgV5EoFRtFwjDagOUBQRrK3weS4faEQUFm9SM3AewibaMl7Sv1nE3IyNFAZYDTki2p0AK2q89F68BWt/s400/garzoni+1.JPG)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZ1Pc_0RsMmfLrvaGrDV84phuyKbdNwFVPtM2jCn2zTe_CL4J9rbXqC8yKDtM_XeH_a9J3fEr83_l4hqpM8crXh-5ORRqISKaEnLf7JL3Gmq9oB0eklqv7-nDLub75t46nF8AwKJ0Z/s400/garzoni+8.JPG)
Myślałam, że to po prostu czas passeggiaty i okoliczna ludność ma we zwyczaju spacerować po tak niebywałych ogrodach. Otóż nie! Przy wyjściu zauważyliśmy budynek, na którym było ogłoszenie , że z okazji Świętego Bartłomieja ogród jest dostępny za darmo w godzinach … od 18.30 do 19.00. I my dokładnie w ten czas nieświadomie się wpisaliśmy oszczędzając, 13 € od osoby a raczej unikając stresu, że chłopaków nie stać na tak drogi ogród. Cena zwaliła nas z nóg – Uffizi we Florencji tyle nie kosztują!!!
Święty Bartłomiej, oprócz okrutnie zrozumiałego patronatu nad garbarzami, introligatorami czy siodlarzami, jest między innymi opiekunem pszczelarzy czy cukierników a we Florencji kupców oliwą, serami i solą. W tutejszych kościołach patronalnych odprawia się specjalne msze z błogosławieństwem chroniącym od choroby. A wśród wyrobów cukierniczych królują ciastka, zwłaszcza bardzo kolorowe uwiązane w coś, co tutaj nazywa się koroną (wiankiem?) Św. Bartłomieja. Zdjęcie zamieściłam rok temu, jeszcze w zapiśniku. W tym roku jedno z dzieci uczęszczających na katechezą przyniosło Krzysztofowi z tej okazji samodzielnie upieczone ciastka. Bardzo mnie wzruszają takie drobne ślady życzliwości i sympatii. Musi bardzo lubić swojego księdza proboszcza, czemu specjalnie się nie dziwię.
No i dotarłam do poniedziałku. Od rana zabrałam się za odlewanie świec, żeby dotrzymać słowa i zrobić upominki dla chłopaków-fanów piłkarskich klubów. Wszystko szło, jak należy, świece ładnie się odlały. Znalazłam i opracowałam ciekawą grafikę i „sprawa się rypła”, zabrakło żółtego tuszu. Trza będzie prosić „Kielonów” o zabranie świec podczas wrześniowego pobytu i wysyłkę z Polski. Zgodzicie się? Wieczorem urządziliśmy sobie pożegnalną kolację przy pizzy, tiramisu i dobrym winie.
Dzisiaj, czyli we wtorek odwiozłam chłopców do Pizy. Już są w Polsce. A ja w drodze powrotnej wstąpiłam do Lukki, by tam choć przez chwilę spotkać się z koleżanką będącą na objazdówce po Italii. Mam nadzieję, że dzięki temu zaraziłam ją Lukką, gdyż miała mało czasu na samodzielne snucie się po mieście, a to najlepszy sposób na poczucie atmosfery miasta. Swoją drogą koszmarny pomysł taka objazdówka, to niemal jak lizanie lizaka przez papierek. Wróciłam do domu padnięta, ciągle mamy zepsutą klimatyzację. Ratunku!