poniedziałek, 13 sierpnia 2012

JAK ZACZĄĆ WAKACJE W TOSKANII?

Przyjechali Kinga z Grzegorzem, których gościmy na drugiej plebanii. Nawet całkowicie się nie rozpakowali, a już pojechali razem z nami na kolację. Nie mogliśmy czekać do następnego dnia, gdyż lokal, który wypróbował już ze swoją siostrą Krzysztof, od niedzieli do końca miesiąca ma przerwę wakacyjną. To "BotteGaia", polecana przez przewodniki kulinarne, położona w samym centrum Pistoi, pomiędzy Piazza della Sala a Baptysterium. Dobrze, że Krzysztof zarezerwował stolik, bo nie dość, że sobota, to jeszcze ostatni dzień pracy w tym miesiącu oznaczały kolejki gwarantowane. Zazwyczaj nie jadam kolacji, ale czasami mogę się poświęcić, hi hi hi.
Wzięliśmy wspólny talerz przystawek toskańskich, a potem już wedle upodobań, maccheroni z kaczką, jakaś pasta z owocami morza. Było też coś, czego nie mogłabym tknąć - rodzaj sałatki z flakami i warzywami na zimno. Ponoć pyszna, ale o tym nawet nie chciałam się przekonać. Nie napiszę, jakie mam odruchy na sam dźwięk słowa "flaki". Na deser, znowu wspólnie, żeby podołać wszystkiemu, zamówiliśmy jakiś rodzaj gorzkiej czekolady z sosem malinowym oraz mus z ricotty z orzeszkami piniowymi. Czekolada smaczna, ale mus ... Jak nic, muszę znaleźć przepis na niego.
Właściwie to deserów było więcej, bo już po odejściu od stolika syciliśmy się wieczornym spacerem po Pistoi.
Było przyjemnie ciepło, mieszkańcy tłumnie wylegli na ulice, głównie młodzi mieszkańcy :)
To nie koniec atrakcji na początek toskańskich wakacji Kingi.
Następnego dnia w Montagnanie odbył się koncert organowy. Trudno nie skorzystać.
Ciekawa sprawa z tym koncertem. To część pierwszej edycji festiwalu organowego zorganizowanego przez jakąś grupę entuzjastów. Niby nic dziwnego, ale mnie właśnie zdziwiła ta "pierwsza" edycja, bo przecież już uczestniczyłam tutaj (oczywiście jako słuchacz) w koncertach. Krzysztof wyjaśnił mi, że ta impreza to wynik jakichś waśni w środowisku, chęć odłączenia się od innych organizatorów.
Słabo rozpropagowany koncert przybrał bardzo kameralny charakter, razem z żoną i dzieckiem organisty (Luca Migliorelli) było 17 osób. Aż żal! Szkoda, bo wysłuchaliśmy ciekawych utworów z wykorzystaniem niezwykłego rejestru zabytkowych organów. Kinga z Grzegorzem byli zachwyceni, nigdy nie spotkali się z instrumentem tego typu, który miałby efekty perkusyjne. Krótki niedoskonały przykład tych możliwości nagrałam.
No i jeszcze sam Luca Migliorelli, ale już z płyty. Utwór odtwarzam za zgodą autora. Wybaczcie jakość towarzyszących mu zdjęć, ale jakoś nie pomyślałam o zabraniu aparatu, a telefon nie dawał rady lekkiemu półmrokowi kościoła skontrastowanemu z lampami świecącymi nam po oczach.

Gdybym użyła lepszego aparatu, moglibyście dokładniej zobaczyć drugą, niezwykłą osobę towarzyszącą organiście. Jednak ze zdjęć nie dowiedzielibyście się, że to Valeriano - murarz. Murarz? A czy jesteście w stanie na ostatnim ujęciu z filmu zobaczyć jego intensywne napięcie? Chłonięcie każdego dźwięku? Na pewno nie widzicie, że to starszy, chudy, zniszczony człowiek, z mocno niepełnym uzębieniem. Co tam robił? Otóż Valeriano jest organistą amatorem. To on gra na mszach w Montagnanie. Z wielką pasją podchodzi do swojej roli, uczy się nowych utworów. Nie gra czysto, ale ... Jest fascynatem. A my z zafascynowaniem go obserwowaliśmy. Czasami wręcz przeszkadzał artyście, ale bywa, że i asystował, przekładał nuty, pomagał przełączać rejestry.

22 sierpnia w tej samej Montagnanie, w ramach tego samego festiwalu wystąpi polski organista, niestety nie znam nazwiska.

Dobrych dni w Toskanii Kingo i Grzegorzu :)

17 komentarzy:

  1. Och , to chyba będą bardzo intensywne wakacje , skoro na początek już taki rozmach.Mówisz ,że mieszkają w tej drugiej plebanii? No to macie blisko do siebie . Super. Poznaję Małgosiu studnię,przy której miałyśmy się spotkać i knajpkę,gdzie piłyśmy kawę.A wiesz ,że jak byliśmy następnym razem to była całkowicie pusta.Dziwne , prawda? Fajnie tak rozpoznawać miejsca.Żałuję ,że nie miałam więcej czasu na Pistoię.Ech

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często o Pistoi mówi się, że to miasto ciszy. Ożywa głównie, gdy jest rynek i wieczorami, a tak to senne miasto :)

      Usuń
  2. A i jeszcze dodam ,że podziwiam Cię za refleks. Ja zanim się zorientuję ,że mogłabym sfotografować jedzonko to już je zjem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maszko, z tym refleksem to różnie bywa, po prostu, w takiej liczbie posiłków czasami udaje mi się przypomnieć o ich sfotografowaniu.

      Usuń
  3. A ja uważam,że najlepszy początek to herbata z cytrynkami w zielonym pawilonie w waszym ogrodzie.Oczywiście po wcześniejszym spryskaniu się środkiem przeciw komarom.Bardzo miło wspominam te chwile.I zrobiłam wg Twojego przepisu cytrynki-pycha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko ich nie pasteryzuj - już wiem, że mrożone są najsmaczniejsze :)

      Usuń
  4. Koncert musiał być niezwykły...

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem tylko tyle: w Rzeszowie 13 stopni i plucha...niech ciepełko i pyszne jedzenie czeka na mnie do 25 sierpnia ... przebierająca nóżkami, niecierpliwa E.T.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tyle: ciepełko czeka a kuchnia zawsze chętna do pochwalenia się swoimi smakami :)

      Usuń
  6. Bardzo ładne zdjęcia, nie byłem jeszcze w tej części Toscani ale za rok może się uda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda część |Toskanii ma swoją specyfikę, tutaj, jeśli sielsko, to dzięki gajom oliwnym, a poza tym są miasta i wysokie góry. A z kolei sama Pistoia to niekończące się szkółki ogrodnicze, oprócz oczywiście pięknej starówki.

      Usuń
    2. Małgosiu , właśnie myślę ,że o tych szkółkach to u Ciebie chyba nie było jeszcze. Ja się przymierzam u siebie poruszyć temat ale Ty na pewno masz więcej informacji . Ja w zasadzie tylko zdjęcia i wrażenia. Chętnie zrobiłabym linka do Ciebie . Napisz coś :-)

      Usuń
    3. Maszko, było, ale 4,5 roku temu :)
      Ale też wielce się nie rozpisywałam, bo nie za bardzo wiem, co mogłabym jeszcze napisać. Ostatnio uzupełniłam ten wpis.
      http://toskania.matyjaszczyk.com/2008/02/vivaista.html

      Usuń
  7. A ja, otrząsnąwszy pył podróżny z nóg i opon (jechaliśmy i jechaliśmy - ciekawe czemu ta droga powrotna zawsze się tak strasznie dłuży??????) dodam tylko, że życzenia odnośnie naszych wakacji spełniły się w stu procentach. Wszystko nam się udało, wszystko podobało, wszystko będziemy wspominać jako pasmo miłych, pięknych i interesujących wrażeń. Te wakacje, jak już wcześniej powiedziałam, podsumowując nasz tegoroczny pobyt, były najbardziej udane, bo nieobciążone, jak poprzednio, troskami.
    Koncert - przepiękny (płytkę z muzyka młodego mistrza przesłuchiwaliśmy kilkakrotnie i za każdym razem podoba nam się bardziej), a pyszna kolacja w prześlicznym miejscu w Pistoi z tak uroczymi towarzyszami jak Małgosia i Don Cristoforo to już w ogóle poza wszelką konkurencją.
    Bardzo, bardzo dziękujemy za wszystko dobre, piękne i wzruszające, co mogliśmy przeżyć dzięki Wam.
    Kinga (i Grzegorz)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Należy dodać, że tę pyszną kolację, wbrew tradycji stawiali goście :)

      Usuń
  8. Bo łamanie tradycji to cała przyjemność po naszej stronie :))))))
    K.

    OdpowiedzUsuń