sobota, 17 września 2016

MURABILIA

"A co z ogrodem?"
To była częsta reakcja na wieść o wyprowadzce z San Pantaleo.

Jest mi nie tyle żal, że go opuszczam, chociaż trochę też, ale głównie szkoda mi, że nie zdążyliśmy doprowadzić go do stanu "publicznego". W planach było zrobienie z ogrodu czegoś w rodzaju skweru, chcieliśmy, między innymi, postawić ławeczki.
Wiem też, że źle zrobiliśmy, że ogród jest tak mało samowystarczalny i bez intensywnej ludzkiej opieki szybko straci swoją formę. Na razie nie zapowiada się, by ktoś się nim zajął.
Okazało się też, że giardino all'italiana to zbyt dużo, jak na nasze możliwości czasowe, dlatego w Tobbianie nie będzie formalnego założenia.
Co nie znaczy, że już nie myślę, co by tu ...
Na razie widziałam tamto miejsce tylko raz, więc trudno planować, ale pomarzyć można.

Bez sprecyzowanych planów, w ramach rekonesansu, wybraliśmy się na ogrodnicze targi do Lukki.
Usadowione na odcinku murów, od nich wzięły swoją nazwę MURABILIA.

Nie wiem, czy to był dobry pomysł.
Już mi się rwały ręce do roślin, do urządzania, do przestawiania, a tu trzeba czekać z wszelkimi decyzjami.

Przejrzałam rośliny, bardziej, mniej mi znane, albo zupełne nowości. Oszołomiła mnie mnogość odmian goździków, czy hortensji.

Skusiły zapachem zioła - ciekawostką przy nich był napis: "Trzeba dotykać".

Kto by pomyślał, że figi dzielą się nie tylko na zielone i fioletowe.



Czy widzieliście kiedyś jak wygląda ryż-roślina? Ja nigdy wcześniej na żywo.

Kto miał ochotę, mógł posmakować, powąchać, popodziwiać kompozycje tego, co się przetwarza z ogrodu.

Wśród stoisk z wystrojem ogrodów moimi ulubionymi stały się te z metaloplastyką, choć przyznam, że kurozaury czy żabokrokodyle nie przypadły mi do gustu.




Nie mogłam tak wrócić z zupełnie pustymi rękami. Na pocieszenie kupiłam sobie troszkę cebulek kwiatowych, nic więcej. Gdybym jednak chciała kupić rośliny, to nie musiałabym się martwić koniecznością ich dźwigania. Organizatorzy przewidzieli, że niełatwo zwiedza się z doniczkami w rękach. Wystarczyło wypożyczyć specjalny wózek i kłopot z głowy.

Następne Murabilia wiosną. Mogą być bardziej niebezpieczne dla portfela, bo już oswoję się z nowym ogrodem.

12 komentarzy:

  1. przepięknie, kolorowo i smakowicie, ślinka mi cieknie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, zwłaszcza smakowicie, bo jak przystało na Włochów, nie mogło zabraknąć wyszynku :)

      Usuń
  2. Włosi zawsze o wszystkim pomyślą nawet o wózeczkach zakupowych ... :) urocze

    OdpowiedzUsuń
  3. Wózeczki ostatnio widziałam w zoo w Opolu, super pomysł. Trochę w innym wykonaniu, ale super dla rodziców i dziecka, bo cos innego i nie trzeba na rękach nosić dzieciaczka :-)
    Pięknie
    pozdrawiam
    Mariola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wózeczki dla dzieci, czy tez NA dzieci, sa niezwykle popularne w niemieckiej czesci wyspy UZnam :)

      Usuń
  4. Przepięknie. Pozdrowienia dla autorki bloga :)

    OdpowiedzUsuń