Pewnie większość z nas kojarzy Toskanię ze słońcem, ja na pewno zaliczam sie do tej grupy. I jakoś nie umiem się pogodzić z deszczem oraz dwoma dniami i nocami pełnymi burz. Po ostatnim wpisie, gdy pisąłam że śpieszę z jego napisaniem, bo nie wiadomo co się stanie. Ledwo kropkę postawiłam, siup! Prądu nie ma. To ci się nazywa intuicja. Za to pamięć jakaś mniej sprawna. Nie mogę sobie przypomnieć tak nieciekawych dni, jak ostatnie. Nie znaczy, że jakaś depresyjka sezonowa mnie chwyta. Eee, wiadamo! Słońce wróci niebawem. A tymczasem Święta coraz bliżej.
A jeszcze bliżej to był sufit Krzysztofa, albo mojej głowy. Niedziela zakończyła się wielkim hukiem. Akurat oglądaliśmy film, gdy coś z dziwnym dźwiękiem runęło w okolicach łazienki. Otóż był to wielki płat tynku na suficie, zdecydował się upaść na sedes, gdy żadne z nas nie realizowało charakterystycznych tam potrzeb. Uśmiałam się serdecznie, chyba też z radości, że mnie tam nie było i miast zmasakrowanej (hmm? czego?), mamy zmasakrowaną deskę klozetową.
Poniedziałek był zakupowy, gościnny i szwenadający - w kolejności wymienionej. Czyli najpierw zakupy na obiad z gościem, którego wniedzielę Krzysiu zaprosił do nas. W lodwóce niewiele było. Odwołałąm się do klasyków, czyli rosołu i kotletów mielonych, podając do tego smażone w ziołach ziemniaki oraz surówki (selerową i marchewkową). Po wyjściu gościa nastąpił jakiś marazm, że niewiele konkretnych czynności mogłabym wymienić.
Dzisiejszy dzień znowu zaczęliśmy od sklepu. Już od paru dni czaiłam się na otwary nieopodal olbrzymi market z artykułami papierniczo-biurowo-plastycznymi. Ech! Czemuż ten sklep tak blisko? Na pokuszenie będzie mnie wodził. Cudowności!
Po obiedzie zabraliśmy się za przemeblowywanie soggiorno, jeszcze brakuje w nim pewnego mebla zakupionego na ebay-u, tapicerki na siedziskach i ... to się okaże. Na razie zrobiło się przestronniej, bo jedną wielką "landarę" przesunęliśmy do pokoju gościnnego. Potem jeszcze dalsze przygotowania świąteczne w pracowni i tak dzień się chyli. Jeszcze pójdę na Mszę a potem może tv, a na pewno książka. Dobranoc!
Skoro burze w nocy to można piękne zdjęcia porobić a nie marudzić ;)
OdpowiedzUsuń