niedziela, 30 listopada 2008

ANDRZEJKI INACZEJ

Nawet bym nie pomyślała, że są andrzejki, ale Krzysztof pojechał do kolegi a ten zapytał, gdzie jestem. Gdy usłyszał, że robię świece z kobitkami, powiedział: "no tak, andrzejki". Tak to się sprytnie ułożyło! Szkoda, że wcześniej tego nie wiedziałam, to bym opowiedziała kobietom o laniu wosku, a tak to z naszych zwyczajów z wielką chęcią i smakiem poznały piernik. Za to wosk, a raczej parafina, lała się litrami, ale do pojemnika, by w nim maczać knoty. Zupełnie zgrabne świeczki im wyszły, a one wyszły z tego powodu wielce zadowolone. Spędziłam więc miłe popołudnie otoczona italską mową, takie to moje andrzejki.

Na zdjęciach, po kolei, przygotowania do warsztatów (zauważcie, że nawet słońce kłamliwie się pokazało) a potem moje zadowolone "uczennice".

Śpieszę napisać tego posta, bo kto wie, co za chwilę się stanie. Najpierw w nocy, a teraz już od 4 godzin szaleją burze, leje jak z cebra? Nie - jak z cysterny!!! Wczoraj jeszcze coś było widać spod nisko ścielących się chmur.

Dzisiaj mamy gustowne oświetlenie błyskawiczne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz