środa, 3 czerwca 2009

BUONA SERRA

Wczoraj we Włoszech dzień wolny od pracy. Świętowano powstanie republiki, czyli prościej mówiąc wypędzenie króla. Czy to dobrze, czy źle? Czasami trudno rozeznać. Może król swojego królestwa bardziej by pilnował? Tak czy siak, tym, którzy zrobili sobie długi weekend na pocieszenie wczoraj zapowiadany deszcz nie przyszedł i po błękitnym przejrzystym niebie pływały tylko białe obłoczki.
Grzechem byłoby siedzieć cały dzień w domu, nieprawdaż? Za wielokrotną już namową Ani podsunęłam pomysł, by zobaczyć malutką miejscowość, znowu w górach, Serra Pistoiese. Drugi człon nazwy wskazuje, że za daleko to nie mieliśmy. Ciekawym zbiegiem tuż przed obiadem zadzwoniła właśnie Ania z zaproszeniem na kawę i wycieczkę do… Serry. No to już nie było żadnych wątpliwości. Tak też uczyniliśmy.
Po krótkiej wizycie w domu Ani, wspięliśmy się autem na wysokość 850 m n.p.m. Miasteczko wyłania się z oddali, wyrasta ponad lasami kasztanowymi. Jęknęłam z zachwytu i potem jeszcze wiele razy dziwne dźwięki z siebie wydawałam. Wprost przepadam za takimi miejscami. Kilka razy już tu prezentowałam górskie miejscowości. Ich charakterystyczną cechą jest bogate zróżnicowanie poziomów, zaskakujące przejścia pod domami, wyrastanie i narastanie domu na domu.
W przeważającej większości domy pozostały kamienne a ażurowe okiennice zewnętrzne zastąpiły te solidniejsze, pełne, dobrze chroniące przed wiatrami.
Jedynym „wizytowalnym” budynkiem jest kościół San Leonardo. Powstały jako świątynia zamkowa, po zburzeniu zamku przekształca się w kościół parafialny z dzwonnicą utworzoną z dawnej wieży strażniczej.
Wnętrze proste, szlachetne w liniach i proporcjach, takie niewyszukane, z toskańskim zadaszeniem:
Ciekawie widać ślady tej przemiany z kaplicy przyzamkowej na kościół parafialny, nie ma głównego wejścia, wchodzi się doń od bocznej nawy, a w miejscu portalu frontalnego wewnątrz są piękne organy częściowo datowane na XVIII wiek.
Pod organami ciekawa chrzcielnica z podziałem misy na przechowywanie wody i czego jeszcze??
Obok niej malusieńkie tabernakula, prawdopodobnie służące przetrzymywaniu olei. Moim bezwzględnie najpiękniejszym elementem wystroju świątyni są kolumny z cudownymi romańskimi kapitelami.
Już mniej zachwycają barokowe intruzy wciśnięte po bokach prezbiterium.
Dziwaczny zupełnie wydał się żyrandol, jakiś zupełnie nie z tej bajki.
Krzysztof odkrył, że zawieszono go na długiej linie umocowanej na końcu na obrotowym wale.
Prawdopodobnie żyrandol przetworzono na elektryczny a kiedyś, by zapalić świece trzeba było go opuszczać. Ciekawie jest odkrywać takie ślady z przeszłości i wyobrazić sobie kogoś kto ostrożnie kręcił korbą i powoli opuszczał konstrukcję.
W oczy rażą dodatki współczesne, wśród których króluje „glutowata” Droga Krzyżowa. Nie umiałam jakoś inaczej jej określić i tego, że nie przypadła mi do gustu.
Za to dzwonek przy zakrystii rozczula
Jak to zwykle bywa jeden ze stada moich Aniołów Stróży wykazał się większą pracowitością. To był ten, który czuwa, by akurat pojawić się w danym miejscu o odpowiedniej porze. Tak nam się udało z parafią San Leonardo, człowiek który mógł otworzyć, w tym czasie pojawił się w okolicy kościoła. Zaznaczam, że nie był on księdzem. Ale wszak i w Montagnanie, drugiej parafii Krzysztofa, klucze do kościoła mają w barze naprzeciwko. Z tej działalności mego skrzydlatego opiekuna skorzystali i inni zabłąkani spacerowicze zaglądając do wnętrza.
Powolnym spacerkiem smakowaliśmy Serrę. Mimo małej ilości stałych mieszkańców, coś około 100 ludków, paese jest bardzo zadbane. Poczucie dbałości o detal burzyło jedynie co pewien czas wystawione przed domostwa plastikowe krzesło. No nie umiem się z tym pogodzić. Jednak inne smaczki szybko zacierały krześ lane zgrzyty.
Pamiętacie metalowe uchwyty do wiązania koni, te w Pienzy czy we Florencji? To co powiecie na toporne kamienne do uwiązania osła? Wzruszające!
Tylko czemu jeden z uchwytów był pośrodku muru, dla zmęczonych osłów?
Jak zwykle wyszukiwałam lampy do mojego albumu foto poświęconego temu detalowi. Kolekcja bardzo mi się tu powiększyła.
Drugą wdzięczną fotograficzne grupą są oczywiście okna. Na czoło listy wysunęło się to, w którym proporcje kamiennego obramowania do samego otworu okiennego są niezaprzeczalnie urocze.
O uwagę niecieprlwie dopominają się kapliczki:
Wiele osób już zauważyło, że cechą charakterystyczną tego kraju są wszędobylskie donice z kwiatami, ot tak, niby od niechcenia, dla zachwycenia się. A jak nie donice, to gdzieś pomiędzy kamieniami wyrastające pyszne hortensje, róże i lawendy.
Deserem niech będzie jeszcze parę drzwi, dzwonek do nich, ciekawy gzyms ceramiczny, maluśka maska kamienna w murze, zakończenie komina i … buty po robotnikach?
A jak by było mało to wystarczy rozejrzeć się po pobliskich wzgórzach wypatrzeć następne miasteczka do odwiedzenia. Ciekawe, czy życia na samą tylko Toskanię wystarczy?
My jeszcze wstąpiliśmy w drodze powrotnej zobaczyć moim zdaniem wyrzucanie pieniędzy. Otóż w ostojach leśnych, z dala od wszelkich szlaków, porastały kiedyś ruiny małego kościółka. Jakiś zapaleniec zebrał pieniądze, chyba w postaci dotacji gminnej i bankowej i postanowił coś z tymi kamulcami zrobić.
Tak jak jestem fascynatem zabytków, tak w tym przypadku aż żal mi było, że duża kwota 180tys. euro poszła na „zatrzymanie” dalszej dewastacji, zamiast na przykład na odnowienie kościółka w Serrze. Przecież, żeby do tej rudery trafić, to trzeba mieć niezłe zacięcie! To nie jest opactwo San Galgano porażające sowim brakiem dachu i wspomnieniem dawnej świetności.
Na osłodę, albo jako komentarz do tego, co zobaczyliśmy, na koniec spotkaliśmy … piękne oczy, miękuśkie chrapy i w całości … Nie mylić z proboszczem po cywilu, co się na fotkę załapał :)
Suplementem niech będzie wyjaśnienie tytułu. Popołudniem ludzie na przywitanie mówią tu do siebie "buonasera". I takie też słowa często słyszeliśmy w Serrze. Tytuł więc jest dość zbieżny brzmieniowo, z tym że należy lekko przetrzymać głoskę "r". Samego wyrazu "buona" chyba nie muszę tłumaczyć? Udowodniłam go, mam nadzieję, całym wpisem.

11 komentarzy:

  1. No pięknie! I to tak bliziutko Pistoi! Kusząco wygląda też to inne miasteczko na wzgórzu. Czekam z utęsknieniem na jakąś notkę o nim. Uwielbiam takie odkrywki! A ośle oczy i rzęsy powalające i rozczulające!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tylko chcialam sie zameldowac jako czytelniczka twojego bloga.
    Odkrylam go niedawno i czytam od najstarszych postow ("Zapisnik" juz mam za soba, teraz tkwie w ubieglym roku).
    I rozkoszuje sie zdjeciami, opisami wypraw i chlone to twoje "codzienne" zycie lacznie z kulinariami, decoupage a nawet biciem w dzwony :)
    Te wloskie kamienne miasta i miasteczka sa tak cudne - wiele lat temu zachwycil mnie Asyz tymi kamiennymi domami i kamieniami uliczkami (wspinajacymi sie w gore, albo schodzacymi w dol nigdy po lini prostej :D).
    I kolorowymi kwiatami w skrzynkach lub donicach ozywiajacymi te kamienne przestrzenie - brzmi banalnie, ale to naprawde dech zapiera, co widac na twoich zdjeciach.
    A tych Asissi na mniejsza skale we Wloszech cale mnostwo, co widac na zalaczonych obrazkach :)
    Dzieki ci za te wspaniale podroze :) (i nie tylko za podroze).
    Pozdrawiam :)

    P.S. W Asyzu bylam z Mama. I tez zajadalysmy sie tymi gelati :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozemłało mnie słowo "glutowate", którego namiętnie uzywam, ale nie wiedziałam Gosiu, że u Ciebie w słowniku również gości ... :))))))))
    Ach, gdy czytam te Twoje wędrówki, opisy upału, natychmiast rozbieram sie przed komputerem, bo mi się ciepło robi, a jak wchodzisz do chłodnych, kamiennych wnętrz, to narzucam sweter... to efekt plastycznych opisów, czy ja tam z Tobą jestem???
    całuski
    Monia ze Starołęki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, udowodniłaś Małgoś całym pięknym wpisem.
    Cudownie opowiadasz, pięknie się czyta i ogląda.
    Uwielbiam takie małe miasteczka, wysoko umiejscowione. Cudowne domy, cudowne kościoły, wspaniałe detale. Różnice poziomów sa cudne.

    Nie wiem,czy byłaś może w Gubbio? Jest bombowe!:) Troszkę mi przypomina właśnie miasteczko, które zwiedzaliście:)
    Ja też robiłam zdjęcia oknom z kwiatami (choć nie tyle co Ty) i uliczkom, kwiatom w donicach i na murach.

    Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  5. a w Polsce świętujemy rocznicę przełomu ustrojowego... znając życie to też będzie kiedyś dzień wolny od pracy ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. świetne są te detale okucia kołatki, kwiaty i surowe kamienie , sieć uliczek , zaułków -takie to bajeczne :)Ciekawa jestem jak wygląda uliczka , kiedy te latarenki świecą ,a świecą ? Jakie dźwięki rozlegają się , usypiania dzieci , muzyka ? Jakie zapachy ?

    OdpowiedzUsuń
  7. Osły ? jakoś kompletnie nie kojarzą mi się z Toskanią , z Grecją ,to tak , a ten tu skąd się wziął ? Shrecka tam nigdzie w pobliżu nie było ?

    Tak sobie myślę dokąd mogłabym w pobliżu wyskoczyć na taką podobną wycieczkę i jakoś nie znajduje , jedyne skojarzenie mam z Kazimierzem nad Wisłą ale to jakieś 500 km .
    Serra Pistoiese - sama nazwa już jest przepiękna nie mówiąc o zawartości ..... apetyczna bardzooo

    A my w coraz większym :))) gronie przełykamy ślinkę i śnimy o Toskanii / ta ma też piękne IMIĘ /

    Muszę tu pozdrowić Twoją nową czytelniczkę Grażynę która ujawnia swój zachwyt dla Asyżu niezwykle bliskiemu memu sercu :)))
    P o z d r a w i a m

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj, śnimy, śnimy... Ja dziś skonstatowałam, ze do wyjazdu zostały mi jeszcze tylko (aż??!!) dwa miesiące. Chociaż już samo szczegółowe planowanie tej wyprawy będzie dla mnie dużą radością. I już sama nie wiem, gdzie bym chciała, bo każde z tych miejsc, które Pani tak smakowicie obfotografowuje (łomatko, co za słowo mi wyszło!), chciałabym umieścić w planie podróży, co oczywiście jest nierealne, zważywszy że mamy na to tylko tydzień.
    Kinga z Krakowa

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej Niebieska :) Dzieki za powitanie :) Ciesze sie, ze i twojemu sercu Asyz jest bliski :)
    Zajrzalam na twoj profil i widze, ze do Torunia masz nie tak daleko :) To wprawdzie inny styl i klimat niz Toskania i Wlochy, ale tez piekny :)

    Ja delektuje sie tym blogiem i opisem kazdego dnia i zaluje, ze tak malo - bedac we Wloszech - mialam okazje zobaczyc, bo kazde miasteczko, kazdy detal jest wart uwagi.
    I dobrze, z choc z Malgosia moge to troche obejrzec :)

    A tego zycia na troche zwolnionych obrotach (choc jednoczesnie tak wypelnionego) oraz umiejetnosci zatrzymywania chwili i delektowania sie kazdym dniem, godzina i minuta i dostrzegania piekna we wszystkim co nas otacza (i znanych na calym swiecie arcydzielach rak ludzkich i mniej znanych a wartych obejrzenia a takze w codziennych drobiazgach) bardzo zazdraszczam :)
    Ufff, wyszlo troszke patetycznie, przepraszam, ale ten blog czytam z tak ogromna przyjemnoscia, ze nie moge sie uchronic przed zachwytem :)

    P.S. W swieczkach, decupazach, szkicach tez jestem zakochana.
    Ze o psach nie wspomne :)

    OdpowiedzUsuń
  10. :) jak dobrze w tym toskańskim obłędzie nie być osamotnionym , jeszcze niedawno myślałam że coś ze mną nie tak ;)

    ależ chciałabym mieć w perspektywie tydzień w Toskanii za dwa miesiące
    tydzień pozwoli porządnie się zarazić hihihi

    Toruń :) wstyd się przyznać , owszem przejeżdżałam wielokrotnie , podobno piękne miasto może pora zobaczyć ?
    W Italii 150 km to nie odległość , zaraz zaraz chyba już do Torunia dojadę autostradą :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Niebieska :) Tydzien pewnie pozwoli sie zarazic, ale wspaniale byloby miec tego czasu wiecej, tak zeby nie tylko pozwiedzac, ale i pozyc tym klimatem.
    Dlatego tak zazdroszcze autorce bloga, ze tam nie bywa, ale zyje :)
    W kazdym badz razie zycze ci, zeby twoje marzenie sie spelnilo :)

    A przystanek w Toruniu z calego serca polecam - zawsze byl piekny, a teraz jest jeszcze piekniejszy. Ja wprawdzie nie bylam nim juz od wielu lat, ale wiem z dobrych zrodel, ze coraz bardziej zachwyca :)

    P.S. Jesli nie czytalas, to polecam ksiazki Frances Mayes.
    A z kolei o zyciu na fracuskiej prowincji w Prowansji wspaniale pisze Peter Mayle.

    OdpowiedzUsuń