środa, 24 czerwca 2009
ORZECHY W PŁYNIE
Ostatnia to chwila była by zalać kilogram pociętych orzechów jednym litrem spirytusu. Do tego dorzuciłam pokrojoną połówkę cytryny, korę cynamonu i goździki. Teraz przez 40 dni całość ma zażywać za dnia światła słonecznego, codziennnie będąc wstrząsaną. To według przepisu od parafianina. Po upływie tego czasu trzeba będzie dodać cukier i wino. No to byle do sierpnia!
A tymczasem obserwuję, jak z soczystej zieleni maszerują w kierunku brązu.
Goście nadjechali, zadziwieni niskimi tempteratuami, ale wszak one są niskawe tylko w kategoriach tutejszych. Przecież chodzimy w krótkich rękawkach bez parasoli :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
wygląda, że będzie pyszne:P a co to jest macedonia do lodów? pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNalewka czarownic chyba :))
OdpowiedzUsuńOrzechy powinny byc zbierane w noc swietojanska.
Linn
O, ciekawam jak smakują takie orzechy w płynie:))
OdpowiedzUsuńAlez Twoi goście mają fajnie:) Tez bym chciała do Italii, baaardzo tęsknię.
Pozdrawiam Cię cieplutko.
przepis poproszę.... bardzo chciałabym mieć taki kawałek Toskanii w buteleczce
OdpowiedzUsuńNo tak u Ciebie Gosiu orzechy a u mnie cytrynka w płynie.Już stoi i czeka na wyjazd właśnie wczoraj świeżo porozlewana.Mam nadzieję że będzie Ci smakowała.Pozdrowienia z upalnej Belgii.
OdpowiedzUsuńwygląda obiecująco... ale skoro tyle zabiegów i troski to kosztuje, to zrobiłbym co najmniej kilka takich słoiczków ;)
OdpowiedzUsuńGosiu, ale dokończ ten przepis. Ile cukru i wina i jakie wino. Przymierzam się sprobować, ale chciałabym poznać pełną wersję produkcyjną.
OdpowiedzUsuń