Usiłowałam jak mogłam zrobić fotki maluśkich ozdóbek na ogonie pawia, ale z marnym skutkiem, należy się ich domyśleć. Przynajmniej ogólny plan kopytka dla Kopciuszka:
Z kolei tabliczka na zapiski ma wypukłą serwetkę w tle, co mam nadzieję choć odrobinę widać.
Dokładka jest jeszcze jedna, ale roślinna. Otóż ofiarodawca cytryny bardzo mnie polubił za to, że kiedyś, gdy przyniósł miód w prezencie, rozpoznałam, co jest w środku. Dlatego "martwił" się, że gdy powiedział, że cytryna jest w połowie dla Krzysztofa w połowę dla mnie dojdzie co najmniej do sprzeczki o owoc :) Pod tym pretekstem przywiózł wczoraj krzew mandarynki - wyłącznie dla mnie! Posadziłam Druso na straży drogocennych zielonych, na razie, kuleczek. Siedział i pilnie się rozglądał, czy wróg nie nadciąga.
Ale jak to przysłowiowy mops, czasami się nudził powierzoną mu funkcją.
Bogusiowi mniej ufam, boć to pupilek proboszcza.
Zresztą sam wygląda na amatora mandarynek, nawet tych niedojrzałych.
Teraz uzbrajam się w cierpliwość i czekam na spomarańczowienie mandarynek. Choć przyznam, że zielone też urokliwe. Nie wiem, tylko czy jadalne :)
Kiedy zobaczyłam tego pawia na kopytku (malowanego przez Ciebie) zzieleniałam jak ta mandarynka z zazdrości, że tak nie umiem i nigdy się nie naumiem (z tym trzeba się urodzić). Gratuluję Gosiu talentu!!! Monika
OdpowiedzUsuńMops faktycznie z ciekawym wyrazem "twarzy". Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKochany Druso, uśmiechnij się :))
OdpowiedzUsuńMandarynka, cudo ! :))
Małgoś uwielbiam oglądać Twoje prace:)
Pozdrawiam.
Sliczne te kopytka Kopciuszka i efektami Twojej pracy, sama chetnie bym dom udekorowala :)
OdpowiedzUsuńPieski nie wydaja sie byc zadowolone z powierzonej funkcji, chyba jednak wolalby sie soba zajac :)
W gdynskich ksiegarniach Twojej ksiazki niestety nie ma!
Pozdrawiam :)