Tak sobie wczoraj przeczytałam wpis jednej osoby w księdze czytelników podpisanej jako "marzena" i zrobiło mi się przykro, ale potem pomyślałam, że czegoś nie dopatrzyłam. Że może to jest tak jak z dużym zbliżeniem w fotografii, kiedy choćby najpiękniejszy kwiat przestaje być czytelny? Staje się abstrakcyjną formą. Może ja Was, Drodzy Czytelnicy, pozbawiłam możliwości zobaczenia słonecznika najpierw w całości?
Ale z toskańskimi zapiskami przecież na początku było tak, że pisałam wyłącznie dla osób, które znały mnie i Krzysztofa i nie trzeba było im nic tłumaczyć. No i zobaczyliście detale przyjaźni a o niej samej za wiele nie napisałam. Za nami długa droga odkrywania, czym jest celibat, czym jest przyjaźń.
Ze stroną fizyczną nie było żadnego problemu, jest mocno przereklamowana. To co od razu ustawia człowieka w odpowiednich pasach startowych, to przede wszystkim szacunek do wspólnie wyznawanych wartości. Tylko czy w ogóle można było biec w kierunku takiej przyjaźni? Całe szczęście są przykłady wśród wielkich Kościoła, całe szczęście że nie uległam przekonaniu pewnego księdza, wyczytanym gdzieś w necie, że gdy pojawiają się znamiona przyjaźni, to od razu należy uciekać. Całe szczęście ...
Smutne, że taki Pan Szymon Hołownia w programie o znamiennym tytule "Czy ksiądz może przyjaźnić się z kobietą?" sprowadza wszystko do poziomu fizyczności. To trochę jak Dorota Nieznalska sprowadziła człowieczeństwo Chrystusa do penisa na krzyżu. Mnie to jednak nie obraża, po prostu nie ma we mnie na to zgody. Jakże inaczej czyta się słowa Jana Andrzeja Kłoczowskiego OP. Ileż zrozumienia dla konstrukcji człowieka! Gdy sobie pomyślę, że mogłabym ulec medialnemu szumowi i zakłamaniu wokół relacji męsko-damskich, to straciłabym nie tylko piękną przyjaźń. Nie odnalazłabym być może szacunku dla samej siebie, nie odnalazłabym siebie dziękującej za każdy dzień życia. Co ta przyjaźń dała Krzysztofowi? Zapytajcie jego. Wspomnę jedynie, że dzięki niej uważa się za lepszego księdza.
Oczywiście punkt, do którego dotarliśmy, to wynik żmudnego procesu. Czasami bolesnego, jak pewnie większość głębokich relacji. O tym wspaniale pisze Jacek Prusak SJ.
Czy w takim świetle zrozumiałe jest, że przyjaciel pomaga nam, gdy nagle znajdujemy się bezbronni w nowej sytuacji? Że nie znając języka musiałam wszędzie na początku "targać" Krzysztofa jako tłumacza nie tylko włoskiego, ale i obyczajów tu panujących. Że nie wspomnę o koloratce, która bardzo ułatwiła mi przejście włoskich schodów biurokratycznych. Jak mam pisać w liczbie pojedynczej o czymś, co robimy razem? Jak mam udawać, że jestem tylko zwykłą gosposią-służącą (z całym szacunkiem dla takiej funkcji), Michałową z "Ranczo"? Chyba oczywiste jest, że przyjaciół łączy coś więcej? Wspólne wartości, zainteresowania, czas razem przeżyty.
Dlatego życzyłabym każdemu takich słoneczników, w całości i w szczegółach, jakie mnie spotkały w życiu; a Pani Marzenie cierpliwości i otwartości w wyciąganiu wniosków :)
Bardzo się cieszę, że to napisałaś. Gdy opowiadam czasem znajomym o tym blogu i o głównych jego bohaterach, prawie zawsze pojawia się w ich wypowiedziach "ta" wątpliwość. I zawsze zostaje coś na kształt mojego poczucia, że uważa się mnie za osobę co najmniej naiwną i staroświecką. Takie czasy, że już nikt nie chce wierzyć w coś tak zwyczajnego i naturalnego jak przyjaźń?
OdpowiedzUsuńKinga z Krakowa
cudowne są te słoneczniki i w całości i w szczegółach :)
OdpowiedzUsuń-----
Małgosiu jestem wzruszona i poruszona i pełna podziwu i ......
po za Toskanią którą tutaj wspólnie adorujemy znalazłam wiele innych wartości , uderzyła mnie od samego początku niesamowita szczerość i transparentność / modne słowo ale też adekwatne do sytuacji/
kto na prawdę nie zna kościoła może pewnych rzeczy nie zrozumieć
kto nigdy nie spotkał się ze św. Franciszkiem i św. Klarą nie pojmie fenomenu przyjaźni w moim pojęciu wyższego i pełniejszego wymiaru miłości
kto nie poznał Was tak na prawdę .... , ale czy nie można dopuścić w swojej podejrzliwej głowie czegoś dobrego , pięknego , wartościowego zamiast wszechogarniającej zgnilizny i zepsucia ?
Mnie tego nie trzeba tłumaczyć. Wiem co to jest Przyjaźń. Ale dobrze, że wytłumaczyłaś to Tym co jej nie znają.Pięlęgnuj te piękne słoneczniki. I jak najdłużej ciesz się nimi. Pozdrawiam słonecznikowo.
OdpowiedzUsuńPięknie o tym piszesz, tak naturalnie.
OdpowiedzUsuńDzięki za piękne słowa, pełne pokoju :)
Niech Was dalej prowadzi Miłość. Taka czysta i najprawdziwsza.
Witam,
OdpowiedzUsuńKiedy pierwszy raz czytałam Pani bloga - jeśli chodzi o Panią i Krzysztofa - odniosłam takie samo wrażenie jak pani Marzena. Podobnie wyglądają moje relacje z mężem - oczywiście oprócz celibatu. Ponieważ czytałam posty nie po kolei, często wyrwane z kontekstu, miałam wrażenie, że są Państwo po prostu parą. Cieszę się, że istnieje taka przyjaźń między ludźmi, a właściwie między kobietą a mężczyzną. I że Pani to pięknie wyjaśniła. Pozdrawiam serdecznie. Wspaniały blog.
Zaimponowałaś mi. Masz piękną i wyrazistą osobowość. Zazdroszczę tak wielkiej przyjaźni, której brakuje mi nawet w moim małżeństwie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Joanna
Gosiu, jest takie piekne stare przysłowie: kazdy sądzi podług siebie. Nie wytłumaczysz Waszych relacji tym, którzy nie byliby w stanie zdobyć sie na taką przyjażń. To wyższa szkoła jazdy, na którą stać nielicznych. Ja się cieszę i dziękuję Panu Bogu, że jesteście i dajecie światu świadectwo czystej przyjaźni. Kto nie chce, niech nie wierzy. Jego strata. Tyle.
OdpowiedzUsuńMonika z Poznania
wielkie pochylenie czoła za mądre słowa
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
czytelnik bloga i książki
Dzięki za tą notkę. Dobre i mądre słowa. I za słoneczniki we wszystkich formach... :)))
OdpowiedzUsuńa swoją drogą może kiedyś (nie od razu...) wypowiedź Krzysztofa o Waszej przyjaźni byłaby fajnym pomysłem, świadectwem ?...
Ja muszę tu stanąć w obronie Michałowej. O niej nie można powiedzieć, że jest tylko gosposią. Oprócz wspaniałych umiejętności kulinarnych, wielokrotnie wykazywała umiejętności strategiczne i napowadzała lub nawet wymuszała na księdzu zajmowanie sie pewnymi tematami.
OdpowiedzUsuńZdaje sobie sprawę, że relacja między Wami jestn zupełnie inna.
I nie masz, co się dziwić, że większość ludzi nie rozumie przyjaźni ksiądź-kobieta, bo nie rozumieją przyjaźni damsko-męskiej w jakimkolwiek wydaniu. W wielu środowiskach rozmowa na ulicy z "obcym" powoduje szereg komentarzy.
Życzę aby Ta przyjaźń nigdy się nie skończyła, a sobie przy okazji dalszej możliwości wirtualnego obcowania z Nią :)
OdpowiedzUsuńA ja wierzę w przyjaźń i miłość platoniczną, to są wyższe etapy duchowości.Nie bójmy się tak kochać ludzi odmiennej płci.Nie wszystkim jest to dane.Tym bardziej doceniam to u Ciebie Małgosiu.Pozdrawiam serdecznie.Elżbieta
OdpowiedzUsuńChciałabym wyrazić moje zdanie w tym temacie.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze mam to ogromne szczęście znać Małgosię osobiście i mimo, że czytacie jej bloga, poznajecie jej życie i codzienność,
to tak naprawdę widzicie to wszystko przez ekran. Gdy dowiedziałam się, że MM wyjechała do Toskanii i, że mieszka z księdzem ani razu do głowy
mi nie przyszło, abym mogła pomyśleć o nich jak o "partnerach". Chce jeszcze dodać, że sama mam dwóch przyjaciół księży.
Też jeżdżę z nimi na zakupy, do kina, czy na wakacje i nie wydaję mi się abym wtedy miała mówić, że byłam gdziekolwiek sama. To jest jakieś chore, że w dzisiejszych czasach ludzie sprowadzają wszystko do seksu. Mam jeszcze pytanie do wszystkich czytelników. Czy komukolwiek przyszłyby do głowy takie myśli gdyby Małgosia była 75-letnią kobietą podpierającą się laską i byłaby tak jak teraz pomocą na probostwie.
Nie wstrętni wzrokowcy!!!
Widzicie piękną niesamowicie uzdolnioną i inteligętną kobietę to wszystko ustawiacie sobie w głowie wg. patrzenia dzisiejszego świata. Moja kochana MM wcale nie powinno być Tobie przykro. Ja jestem z Ciebie dumna !!! BARDZO !!!
Pozdrawiam i dziękuję za pozdrowienia
- Absolutnie Straszny Olbrzym -
Poniewaz i ja wierze w przyjazn damsko-meska bez podtekstow erotycznych dlatego swietnie Ciebie rozumiem. Mozna miec pasje, wspolne zainteresowania, nawet odmienne zainteresowania a przyjaznic sie z plcia odmienna. Nie wiem dlaczego tylu ludzi w to nie wierzy i od razu doszukuje sie bog wie czego? Mysle, ze ludziom ubogim duchem i tak nie wytlumaczysz tego pojecia Przyjazn. Nie wierza w to, watpia, szukaja sensacji!
OdpowiedzUsuńA Ty Biedaczko sie tlumaczysz, a po co?
ech wiem wiem, chcesz byc lojana szczera i wiarygodna, a moim zdaniem jestes! A ludzie to tylko slabe istoty, beda i tak swoje wiedzieli lepiej!
A ja Ciebie serdecznie pozdrawiam w tym slonecznym cieplym dniu spod Wezuwiusza i dziekuje za te chwile spedzone tutaj u Ciebie :)
Zdjecia sliczne!
Piękne napisane....
OdpowiedzUsuńdzięuje.. i zazdroszcze.. pozytywnie oczywiście ;)
PS. zazdroszcze jeszcze jednego, kasztanów!!!
Pani Małgosiu .... jeśli tak można.
OdpowiedzUsuńNIestety można się zgadzać lub nie z Pani teorią przyjeźni z Księdzem, ja się absolutnie nie zgadzam. Ale można również się pięknie nie zgadzać w blasku słonecznika .... i to od jakiegoś czasu robimy .... wspólnie z żoną od 17 lat tą samą. Powodzenia i wszystkiego dobrego.
Bart i Ola
Dziękuję za piękne i budujące świadectwo Agape...którym jest i ten blog i książka...
OdpowiedzUsuń... i jeszcze taka moja mała refleksja na P.S.
OdpowiedzUsuńTen blog to nie tylko wspaniałe zdjęcia i ciekawe opisy - to przede wszystkim ciepło relacji międzyludzkiej, której wszyscy tak bardzo pragniemy i szukamy w swoim życiu...dlatego jest nas-czytelników tak wiele...A bella toskania jest niejednokrotnie tylko przepięknym tłem i nijako pretekstem do ogrzania się :)))
A może by tak zorganizować jakiś toskański zlot Twoich czytelników ,przyciągasz samych niezwykłych ludzi :)
OdpowiedzUsuńfajnie byłoby się z nimi spotkać
czytam , czytam i jestem pod WRAŻENIEM :)
Kochana Pani Gosiu, po raz pierwszy piszę na Pani blogu, chociaż czytam go od roku. Proszę się nie przejmować złośliwymi komentarzami, wielu ludzi w dzisiejszym świecie ogarniętym manią seksu nie potrafi wyobrazić sobie przyjaźni męsko - damskiej.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wspaniały blog, kocham Włochy, choć niestety znam je tylko z perspektywy wycieczek zorganizowanych. Cieszę się, że odnalazła Pani swoje miejsce na ziemi! Pozdrawiam!
Piekne sloneczniki..
OdpowiedzUsuńPrzyjaźń jest piękna, bez względu na płeć przyjaciół.
OdpowiedzUsuńProblem jest wtedy, kiedy przyjaźń to tylko ładne słowo przykrywające prawdę....
A prawdę zna tylko Pani i Krzysztof - nie nam ją oceniać.
Czytam Pani bloga od kilku lat, we Włoszech mieszkałam ponad 2 lata, jestem niewierząca i nie znoszę kościoła i księży... Dla takiej osoby jak ja, sprawa wygląda jasno - przyjaźń, miłość - bez względu co już Was łączy, jesteście razem.
Martwi mnie tylko to, że choć wiele Pani zawdzięcza tej znajomości i z pewnością jest ona na całe życie, to jednak nie powinna Pani blokować swojego serca w całości dla osoby, która nigdy nie będzie Pani... Ja wiem, wiem - to wystarczy... Ale nie powinno. A sex, celibat, tak oczywiście można tak żyć - ale nie powinno się.
Wydaje mi się, że z radości, że mogła Pani spełnić swoje marzenia, zapomniała Pani o innych...
Ale to też jest jakieś rozwiązanie :) Osobiście miałam kiedyś możliwość spełnić swoje - a są podobne do Pani - zamieszkać w Italii i czerpać energię z południowego słońca. Niestety musiałabym przestać robić to co lubię... Jedno kosztem drugiego... Tak to często bywa. Mam nadzieję, że Pani uda się spełnić wszystkie marzenia bez żadnych dodatkowych strat.
Życzę dużo szczęścia i oczywiście prawdziwej miłości w mojej jakże ukochanej Italii.
To absolutnie nie jest sprawa nasza - czytelników; nie uchodzi też sugerować jakiejś "prawdy" rzekomo przykrytej. Jeśli Kościół nie ma problemu z tym, że gospodyni w parafii jest młoda i ładna, to nikt nie powinien mieć. Można ślubować celibat i być wiernym danemu słowu, większość księży tak robi. Nie sądźmy nikogo na podstawie mniejszości i własnej, wścibskiej i nie podpartej wiedzą, wyobraźni. Życie pani Małgorzaty z pewnością jest pełne, piękne i uczciwe, chyba jej tu tego trochę zazdrościmy :) Przyjaźni brakuje w niejednym wieloletnim związku. Kto by się nie zamienił na prawdziwą, mocną, wzbogacającą obie strony więź - choć bez seksu?
OdpowiedzUsuńZ jednym tylko nie mogę się zgodzić... wspaniały, udany seks absolutnie nie jest "przereklamowany".