niedziela, 1 maja 2016

WYSTAWA Z MYSZĄ

W końcu siadłam, by opisać zimową wizytę w Prato, a właściwie to w jego muzeum mieszczącym się w Palazzo Pretorio. Bywałam już tam na wystawach czasowych, a i ten wyjazd sprowokowała takowa pt. "Synchroniczność. Od Lippiego do Warhola".

Nie mam już sił pomstować na niektóre zjawiska sztuki współczesnej. Moje zdanie na razie nie zmieniło się ani na jotę. Już nie zastanawiam się, czy zestawienie "sztuki" z XX i XXI wieku ze sztuką średniowieczną czy renesansową, jest objawem odwagi, poczucia kontynuacji, albo wręcz przeciwnie - buty i głupoty? Zaintrygowało mnie, że jeden z tych światów trąci mocno myszą, na przekór czasom powstania.


Kilka słów objaśnienia
Pan na górnym zdjęciu po prawej stronie, to kadr z filmu wyświetlanego na wystawie - on po prostu strzelał z łuku w kierunku kamery. Stos równo ułożonych kamizelek ratunkowych, to głęboka (nomen omen) analiza problemu uchodźców. Krzysztof w środku posłużył mi jako model komentujący całość. No, może nie całość - bo akurat szklano tkaninowe pałki dały ciekawy efekt zabawy cieniem - tylko czy nie lepiej byłoby nie zestawiać ich z tym, co na stałe gości w Palazzo Pretorio?

Zaraz przejdę do drogocennych eksponatów, jeszcze tylko dwa konkretne zestawienia, już nie kolaż, tylko autentyczny fragment "Synchroniczności". Muszę wybrać się do okulisty, albo lepiej zdefiniować pojęcie zjawiska synchronizacji, bo za pierun nie mogę się jej tu dopatrzeć:


Już po tej wystawie, więc mogę Was gorąco namówić na wyprawę do Prato. Pojawiła się też nowa wystawa czasowa: "W cieniu Etrusków", jeszcze jej nie widziałam, ale mam nadzieję, że bardziej przypadnie mi do gustu :)

Jakaż kolosalna różnica między miejskim muzeum Pistoi a Prato. W Pistoi czas zatrzymał się w latach 80 XX wieku, łącznie z zakazem robienia zdjęć. Na razie więc zapraszam Was do Prato, niesłusznie kiedyś przeze mnie omijanego. Stała ekspozycja została świetnie skonstruowana. Daje przestrzeń, światło, nie boi się przekazu multimedialnego, który synchronizuje się z resztą :)  Pokażę dzisiaj widoki ogólne i wzruszę się nad kilkoma wyjątkowymi dziełami.

Mam dla Was nawet zdjecie sferyczne z muzeum, które przez swoją niedoskonałość stworzyło następny, mozaikowy wymiar jednej z sal:
Od późnego Gotyku do Odrodzenia.

Sam budynek jest niezwykle atrakcyjny dla miłośników średniowiecznej architektury, oczywiście, z późniejszymi przeróbkami i wstawkami.

Oprócz wnętrza i widoki z okna dostarczają niezapomnianych przeżyć.

Muzeum z Prato ma tę zaletę, że nie zostaniecie oszołomieni nadmiarem eksponatów, chociaż jest ich około 3000, to w tej liczbie mieszczą się i obrazy i rzeźby, i meble, i wszelkie inne zgromadzone drobiazgi. Jesteście w stanie zapamiętać, to, co zobaczycie.

Głównym nazwiskiem, które przyciąga zwiedzających jest niewątpliwie Lippi. Miasto miało to szczęście przez długi czas gościć mnicha artystę, co zaowocowało pięknymi obrazami, na czele z cyklem fresków w katedrze. Muzeum szczyci się posiadaniem kilku dzieł:
Madonna del Ceppo
Madonna della Cintola
Zwiastowanie
Adoracja Dzieciątka.

Przekornie zatrzymam się przy niewielkim "Chrystusie na krzyżu" syna Lippiego - Filippino.
Malarz nie epatuje cierpieniem, tylko subtelnie odwołuje się do naszej znajomości Ewangelii. Im bliżej przyglądam się Chrystusowi, tym bardziej czuję, że w dłoniach jest wielkie napięcie z bólu i umierania, że stopy usiłowały znaleźć pozycję choć na chwilę przynoszącą ulgę. I ta szlachetna twarz, która w pokorze przyjęła śmierć. Już nie cierpi, zasnął na chwilę. Wygładzają się delikatne rysy, tylko krople krwi i gruba korona cierniowa nie dają zapomnieć.

Zostawiłam kawałek serca w Prato, jeśli nie dla tych wspaniałości, to jeszcze dla Paolo Ucello, dla Lorenzo Monaco, Andrea della Robbi, czy Donatella. Jeszcze tu, na blogu, wrócę do muzeum (realnie też mam taki zamiar), by opowiedzieć Wam o innych wzruszeniach. Na razie zapowiadam je fragmentami, które mogłam dowoli fotografować, podejść blisko, spojrzeć w oczy rzeźbom, policzyć spękania w werniksie.

2 komentarze:

  1. Widok księdza Krzysztofa kontemplującego szafkę z urządzeniem gaśniczym - bezcenny! :)))
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ Ty się nie znasz! To nie jest urządzenie gaśnicze, tylko pop fire :)

      Usuń