Trudno o niej było pisać wcześniej, gdy nie można było robić zdjęć, potem kilka miesięcy czekałam na Święto Trzech Króli, aż ... niemal ją zapomniałam.
Kaplica jest wielką niespodzianką dla zwiedzających, zawsze mam wrażenie, że wchodzę do środka drogocennej szkatułki. Małe drzwi wpuszczają do niesamowitego świata barw.
Myślę, że mogę napisać o swoistej bezradnościi pytaniach, jak na nią patrzeć, na co zwrócić uwagę? Kręcę się niezdecydowanie, przebieram w twarzach, ubiorach.
Pokręćcie się po zdjęciu sferycznym, zobaczcie sami, czyż oszołomienie nie jest jednym z pierwszych wrażeń?
Jak uspokoić nadmiar?
Może wiedzą?
Jesteśmy w Palazzo Medici Riccardi, który jako całe założenie architektoniczne opisałam w artykule "Pałac, kamienica, dom?".
Zwiedzających przyciągają tu freski w maleńskiej kaplicy, ale o nich za chwilę, może najpierw o kaplicy jako takiej?
Mamy do czynienia z jedną z bardziej okazałych domowych kaplic, jaką można spotkać w szlacheckich posiadłościach; dostęp do niej mieli głównie właściciele - Medyceusze oraz ich goście. Okazałość nie oznacza rozmiarów, jest to misternie ozdobiona, jak już wspomniałam, mała sala.
Gdyby nie wycięcie w bryle, zabrane w późniejszych czasach przez klatkę schodową, mielibyśmy do czynienia z formą prostokąta, do którego przylega rodzaj niewielkiej absydy z ołtarzem a na nim kopią "Narodzenia" Filippo Lippiego (oryginał w Berlinie).
Strukturę zrealizowano w XV wieku, według projektu Michelozzo, nadwornego architekta Medyceuszy.
Oprócz malarstwa zachowało się drewniane wyposażenie kaplicy. To niezwykłe, gdy pomyślę, że tak znane postaci z historii Florencji siadały w tym miejscu, by uczestniczyć w nabożeństwach. Niesamowite wręcz, że te meble się zachowały.
I ostatnim elementem, o którym muszę wspomnieć, zanim zatopię się we freskach, jest zdobny sufit.
Kunsztownie zamyka, wieczko szkatuły z wymalowanymi ścianami.
I teraz skupmy się w końcu na nich.
Autorem niezwykłych fresków jest Benozzo Gozzoli, uczeń mojego ukochanego Beato Angelico. Właściwie niewiele wiemy o jego życiu, poza tym, że udało mu się osiągnąć wiek 77 lat, że urodził się w 1420 (albo 1421) roku we Florencji, a zmarł w mieście z nią konkurującym - w Pizie i tam został pochowany. Na cmentarzu, który wcześniej przyozdobił freskami, zniszczonymi podczas II wojny św.
O jego życiu pięknie wyraził się Vasari (tu w tłumaczeniu Karola Estreichera):
Kto ku cnocie podąża drogą trudu, jakkolwiek jest ona - jak to mówią - kamienista i pełna wybojów, w końcu znajdzie się na szerokiej równinie wśród pożądanej szczęśliwości. A patrząc wstecz na doznane złe losy i niebiezpieczeństwa, składa dzięki Bogu, który wszystko ostatecznie rozwiązał. Błogosławi więc i owe trudy, i ocalenie. Porównując dawno minione strapienia z radosnymi przeżyciami chwili poznaje, jak to upały lub mrozy, pot i praca, głód, pragnienie, niewygody, znoszone w dążeniu do celu, uwalniają od nędz życia, prowadząc człowieka do spokojnej i bezpiecznej przystani. Widać to z żywota Benozza Gozzoli.
Vasari widział Gozzoli jako bardzo obyczajnego i po chrześcijańsku żyjącego malarza. Ciekawe, czy w takim razie Fra Angelico miał na niego wpływ nie tylko jako mistrz fachu, ale i doskonały zakonnik, ogłoszony patronem malarzy.
Tak doskonały malarz, a długi czas nie znajdował uznania potomnych. Może przez zbyt duże zagęszczenie geniuszu na małym terenie? O freskach z Camposanto w Pizie Vasari pisał, że nikt nie chciał podjąć się ich wykonania, a Benozzo pokazał w nich więcej niż wzniosłą duszę. Inni odrzucali propozycję namalowania cyklu, a ten malarz sam sprostał zadaniu. Już podczas malowania pizańskich fresków powstał epigram:
Cóż widzisz w rybie skrzydlatej, na cóż ten morski stwór;
Lasy i domy dalekie, i jakiż tam widać dwór?
Młodzieńce, matki, ojce i każdy inny człek
Tak żywo malowany, że poznasz jego wiek.
Natura stworzyła te wzory, darząc je pełnią kras,
Lecz dziełem jest Benozza każda oddana twarz.
(za Karolem Estreicherem)
Ten epigram powinien powstać już wcześniej, we Florencji, gdy Benozzo ukończył ozdabianie kaplicy.Tematyka jest prosta: Pochód Trzech Króli.
I tu się kończy prostota.
Freski mienią się bogactwem barw, portretów, roślin, zwierząt.
Niektórzy widzą tu nawiązanie do "Hołdu Trzech Króli" Gentile da Fabriano (znajdującego się w Uffizi).
https://upload.wikimedia.org/ |
Nie wyciągajmy jednak pochopnych wniosków. I u Benozzo spotkamy przykłady wspaniałych Madonn, tylko akurat tak się złożyło, że w obu przypadkach wykreowanego przez niego orszaku Trzech Króli, nie namalował tych, do których dążyli bohaterowie fresków.
Nie mogę sie oprzeć pokusie, by Wam pokazać chociaż dwie Gozzolowe Madonny.
Znajdującą się w Detroit:
https://upload.wikimedia.org |
Tę z londyńskiej National Gallery:
Wróćmy do Trzech Króli. Znalazłam ich nazwanych tradycyjnie Kacprem, Melchiorem i Baltazarem, ale też i znalazłam przypisane ich twarzom inne osoby: Melchior - stary patriarcha Józef (nazywany greckim papieżem), który zmarł i został pochowany we Florencji; Baltazar - Jan Paleolog, Cesarz Bizancjum, którego cesarstwo padło w 1453 roku; Kacper - 10 letni w tym czasie Wawrzyniec Wspaniały.
Młodzieńce, matki, ojce i każdy inny człek
Tak żywo malowany, że poznasz jego wiek.
Natura stworzyła te wzory, darząc je pełnią kras,
Lecz dziełem jest Benozza każda oddana twarz.
A oddał ich razem około 35. Nie będę tu się rozpisywać, kto jest kim, jeśli chcecie roszyfrować portrety, zapraszam na stronę Pałacu. Język włoski nie przeszkadza nie znającym go, liczą się numery naniesione na zdjęcie i dopasowane do nich imiona i nazwiska, czy przydomki. Pozwolę sobie tylko przedstawić samego autora, jak to zwykle bywa w przypadku autoportretów z tamtych czasów, patrzącego wprost na widownię:
Na czapce ma napisane "OPUS BENOTII" - co jest sprytną grą słów, bo oznacza to po łacinie "Dzieło Benozzo", ale i benoti mozna uznać za ściągnięcie" ben noti" - dobrze notowany.
Lasy i domy dalekie, i jakiż tam widać dwór?
Benozzo inspiracje czerpał z życia. Akurat ten wiek był świadkiem Soboru Florenckiego, kiedy do zacnej stolicy Toskanii zjechały się postaci ze Wschodu, odmiennie ubrane i odmiennie wyglądające. Do tego dodajcie trwający po dzisiejsze czasy zwyczaj Orszaku Trzech Króli - za Medyceuszy niesamowicie aranżowany przez samego Michelozzo. To musiało znaleźć jakieś przełożenie na malarstwo.
Trudno nie zauważyć też na freskach doskonale namalowanej przyrody. Wśród roślin widzimy laur, pomarańcze, palmy, kwitnące krzewy róż, cyprysy. Zachwycają licznie występujące zwierzęta: konie (oczywiście), osły, woły, owce, zające, muły, dromadery, małpy, jelenie, psy, gepardy, sokoły i jastrzębie, gęsi, kaczki, sroki, bażanty i żurawie.
Pewnie nie wszystko wymieniłam, ale to i tak swiadczy o doskonałym oku malarza, które pozwoliło przenieść na mury małej kaplicy świat niczym z bajki.
Nie brakuje i istot nadprzyrodzonych:
Pisząc ten artykuł od razu zapragnęłam powrócić do Kaplicy Trzech Króli. Wrócić bez aparatu, żeby nie skupiać się na zrobieniu dobrego zdjęcia, bez oczekiwania, aż jakiś turysta wyjdzie mi z kadru, bez walki z niegościnnym oświetleniem. By popatrzeć i zgodzić się nagrobną inskrypcją, że żył Benozzo z Florencji malując obrazy uwieczniające historię i nie tylko Florentyńczycy, czy Pizańczycy, są mu wdzięczni za piękne dzieła. Mam nadzieję, że wszyscy się zgodzicie, iż Benozzo Gozzoli powinien być "ben noto" po wsze czasy.
Małgosiu, dziękuję za inspirującą wirtualną wycieczkę i cudowne szczegóły. Pozdrawiam noworocznie :)
OdpowiedzUsuńPolecam się nieodmiennie :) Całusy wzajemne.
UsuńPorównanie do szkatułki jest trafione ! Dokładnie tak się tam czuję. Piękne miejsce !
OdpowiedzUsuńNieprawdaż? Samo narzuca się takie porównanie :)
UsuńOt otworzyłaś magiczną szkatułę.Benozzo Gozzoli jest i będzie"ben noto" Jestem w zachwycie Twojej relacji.Jestes wielka,Pozdrawiam ciepło Roksana
OdpowiedzUsuń163 cm zachwytu, nic więcej :)
UsuńCo za cuda ja tu widzę. Kocham pałace, kościoły, zamki, wspaniałe zabytki szczególnie we Włoszech. Piękny post. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńhttp://kasinyswiat.blogspot.com/
Jest co kochać we Włoszech :) Dużo tego mają :)
UsuńNigdy nie przestanę się zachwycać, jakie cuda tworzono przed wiekami. A gdyby jeszcze te cuda umiały nam opowiedzieć czego świadkami były, co słyszały, widziały .... Wspaniały wpis, ja nadal w archiwum Pani postów, ale z okazji jubileuszu bloga obiecałam sobie teraz już przeczytać wszystko. Mam kajecik z koloseum na okładce i notuję :-) Notuję i uczę się przy okazji wielu wspaniałości! Grazie tante! PS. Nadal nie zrozumiem zachwytu nad kropką wykonaną przez jakiegoś "super modnego" malarza z Nowego Jorku. Ówczesne dzieła- to był kunszt i ogrom pracy, a dodać do tego ówczesne materiały, jakimi dysponowano....Affascinante!
OdpowiedzUsuńPani Dominiko, to dla mnie bardzo intensywne przeżycie, że chce Pani prześledzić te 10 lat. Początkowe wpisy uczą mnie pokory, dzisiaj byłyby inne, ale wtedy tak pisałam, więc godzę się z nieodwracalnym :) Podzielam brak zachwytu nad niezrozumiałym zachwytem nad czasami wręcz prostactwem współczesnej sztuki.
UsuńKarty z dziecięcej baśni.Baśń pięknie opowiedziana.A.P.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, opowieść pięknie namalowana sama dyktuje słowa :)
UsuńPani Małgosiu, jak miło spotkać kogoś kto pochyla się nad detalem, dzieli duże na małe cząstki i w każdej dostrzega piękno. Aj, jak mi serce ucieka do Italii... Cały rok tam nie byłam.
OdpowiedzUsuńInaczej się nie da! Toskania wymaga czułego obserwatora, staram się choć trochę sprostać jej oczekiwaniom :)
UsuńTaka szkatułka chyba sprawia, że człowiek czuje się jak postać z książki - jakby "wszedł obraz", marzenie, które od dziecka miewa każdy czytelnik. Dać się otoczyć freskiem, wchłonąć w niego... super :) Pozdrawiam, Aldona
OdpowiedzUsuńTak to jest, książka i sztuka najlepiej otaczają pięknem.
OdpowiedzUsuń