niedziela, 25 października 2009

BREDZĄC W MORZU....

Ups! Miało być "Brodząc w morzu", ale gdy człowiek pod wypływem wszechogarniającego szczęścia gada byle co, co mu ślina na język przyniesie, to i można zostawić tytuł "Bredząc w morzu". 

Cała sprawa jest do ujęcia w kilku słowach, no - może w kliku zdaniach. Po wietrzno-deszczowej aurze ani śladu.

Piękne słońce opromieniło głowę mego pryncypała i natchnęło cudownym pomysłem: jedziemy na psi spacer nad morze. 

Kierunek: Marina di Vecchiana (koło Migliarino, tak pomiędzy Pizą a Viareggio). Mimo, że na ten wspaniały pomysł nie wpadł jedynie proboszcz z San Pantaleo, dało się wyszukać pozbawione zwierzyny czterołapnej fragmenty plaży i pobaraszkować ze stworami.

Ja, która nie przepadałam kiedyś za spacerami, z zachwytem zdjęłam buty z nóg i zanurzyłam stopy w morzu - koniec października a nie łupało niskimi temperaturami!

Śmiem podejrzewać że i kąpiel byłaby możliwa, ale nie byłam na nią zupełnie przygotowana... A morze kusiło, oj! kusiło.

Druso niechcący dał przykład, nie wiedział, że po wodzie się nie da chodzić, a chciał dotrzeć do kolegi po drugiej stronie morskiej sadzawki zalegającej na plaży. 

Trzeba było pysiaka przytulić.

Boguś stanowczo preferował kąpiele słoneczne. Ale na wszelki wypadek też go przytuliłam. 


Piaski na plażach polskich zdecydowanie piękniejsze, jednak widok wysokich gór na horyzoncie rekompensuje szarość podłoża. 

I zbliża się koniec wpisu, bo co tu dodać?

Trzeba wystawić twarz do słońca i ładować baterie na zimę. A drogę powrotną rekonesansowo wybraliśmy przez San Giuliano Terme, co by obejrzeć tamte okolice. Słońce było dość nisko i nie mogłam robić zdjęć z samochodu. Jedynie dwie dostojne aleje dały się uwieść obiektywowi.

 
Druso nie potrzebował długiej migawki, by spoglądać na świat :)

12 komentarzy:

  1. a w Polsce buro, ponuro i zimno. oj,zazdroszczę! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne zdjecia, nie wiem kto bardziej szczesliwy, Ty Malgos, czy pieski Twoje?
    I u mnie dzisiaj bylo wyjatkowo goraco, nie lubie takiej pogody bo nie wiadomo o co chodzi!

    OdpowiedzUsuń
  3. też bym bredziła bardzo .....
    rozmontowałam się tymi błękitami !!!
    i jak mam teraz wziąć się do okropnie nudnej mojej pracy :(
    ach !!! wspomnienia o ostatniej Toskanii jeszcze takie świeże

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak cudownie Małgosiu!:)
    Piękne zdjęcia !
    Pięknie wyglądasz!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Można tylko Wam pozazdrościć ,,Wyprawy pod psem,, w te lazury i błękity.
    Życzę Ci jak najwięcej takich beztroskich wypraw!

    OdpowiedzUsuń
  6. Adoptowany "synek" siwieje, a Ty młodniejesz.
    Morda ciekawska (to o Druso oczywiście!) :)))
    Kinga z Krakowa

    OdpowiedzUsuń
  7. chyba na prawdę oszalałaś! :)
    w niedziele tak na sportowo , bez sukienki .....
    ech to słońce

    OdpowiedzUsuń
  8. Po takich doznaniach pogodowych o tej porze roku to ja tez bym bredziła ;)

    Ps. jak sie zachowuje taką firgurę nienaganną przy tych wszystkich specjałach kulinarnych Italii???

    OdpowiedzUsuń
  9. ach....a ja całkiem niedawno bo w lipcu "bredziłam" ;-) na tej samej plaży ;-) Miło widzieć ją ponownie w Twoim obiektywie!

    Cudne te psiaczki!

    Pozdrawiam,
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
  10. U Ciebie się odprężam. Tam u Ciebie wszystko jest made in heaven! Rozkosz dla oczu.
    Pozdrawiam
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
  11. Brodziłam w Twym bredzeniu z wielką ochotą ! Cmoki w smoki!:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ach jak cudownie zobaczyć miejsce, gdzie sama kąpalam się 1,5 mies temu :) I to oczywiście z z Pani polecenia :)) Woda wtedy była ciepła jak zupa...niesamowiete doświadczenie. Piekne fotki! A zwierzaki urocze. Widać jak Wam razem radośnie :)) Pozdrawiam serdecznie z jesiennej Gdyni!

    OdpowiedzUsuń