niedziela, 17 lutego 2008

NIEDZIELNYCH TRADYCJI KULTYWOWANIE

Wiatr przenikliwy i ziąb, mimo słońca, nie wystraszyły nas przed odbyciem następnej niedzielnej wycieczki. Zamierzenia wyjazdu do pewnego opactwa w regionie Chianti ostudził nam telefonicznie tamtejszy mnich informując, że wszystko w pyle i rusztowaniach. No dobrze, niech remontują, poczekamy.

Podjechaliśmy więc do niedalekiego Prato. Po drodze nie oparliśmy się urokowi dwóch glinianych waz wytoczonych na kole garncarskim. Widać było, że ich twórca nie bawił się w finezję i właśnie taka szorstkość, biskwit nie do końca czerwony rozczuliły mnie i już widzę te prymulki, które jeszcze w tym tygodniu będą musiały znaleźć się w tych naczyniach.
Prato? Hmm trudno byłoby mi mieszkać w tym mieście. Zaprzeczenie wszelkiego stereotypu Toskanii. Więcej w nim obcokrajowców, niż Włochów. W dodatku osoby, które widzieliśmy prezentowały sobą dość dziwne, że nie powiem barbarzyńskie, zachowania; bardzo nieprzystające do Italii. Poczułam się zagubiona i już zupełnie oburzona, gdy robotnicy chyba z jakiegoś obcego kraju, wyzywali na głos cztery starsze Włoszki idące chodnikiem. Nie wyobrażam sobie, co musiały czuć, one, które nagle znalazły się w mniejszości we własnym kraju. Naokoło więcej Chińczyków, Rosjan, Rumunów, mieszkańców krajów arabskich. Prato jest potężnym ośrodkiem przemysłu włókienniczego, taka nasza Łódź, sprawiająca na mnie (poza ul. Piotrkowską) równie przygnębiające wrażenie.




Na szczęście katedra z toskańsko-pizańska biało-zieloną elewacją dała mej zbolałej duszy kojący opatrunek. Trudno pisać o całości. Z zewnątrz efektowna ambona Michelozziego z płaskorzeźbami Donatella:

Wewnątrz mocne akcenty. Pierwszy to wydzielona u wejścia kratami kaplica z relikwią w postaci pasa z szaty Maryi. Relikwia jest pięciokrotnie w roku okazywana publicznie, właśnie z zewnętrznej ambony.
Pozostałe akcenty światyni są skoncentrowane wokół ołtarza. Piękna ambona w kształcie kielicha, kaplice z freskami, kontrowersyjny według mnie nowoczesny wystrój samego prezbiterium oraz perełka – cykl fresków Filippo Lippiego. Zdumiało mnie, tak jak w przypadku „Legendy Krzyża Świętego” Piera della Francesca, umiejscowienie tak genialnego cyklu w absydzie, gdzie dostęp mieli tylko nieliczni. Zdjęć wewnątrz nie wolno robić, wszystko musiały zapamiętać oczy. A zapamiętały niebywały kunszt. Ponoć sam Michał Anioł przyjeżdżał podziwiać dzieło. Wyrazistość postaci, cudowne cieniowania a do tego przecierki i przezroczystości rzadko spotykane, możliwe dzięki zastosowaniu w niektórych partiach metody suchego fresku.
Niektórzy nam współcześni nazywają Lippiego protagonistą mydlanej opery. Coś w tym jest! Wspaniała widzi mi się symultaniczność faktów. Na jednej wydzielonej płaszczyźnie nie oglądamy tylko jednej sceny. Wydarzenia zobrazowane przez artystę rozciągają się w czasie i na parę miejsc. Oglądając np. panel z tańcem Salome, widzimy w środkowej części zwiewnie roztańczoną dziewczynę, by z jej lewej strony już być gapiem egzekucji Jana Chrzciciela, a po prawej stronie ta sama Salome wręcza głowę świętego na tacy.
http://classconnection.s3.amazonaws.com/1701/flashcards/687331/jpg/lippi-the-feast-of-herod.jpg
Może ta niechronologia, ten swobodny melanż miejsc ma swoje uzasadnienie? Bo czyż wszak czas musi płynąć tylko linearnie a w głowie mamy mieć tylko porządek?

Freski przedstawiają się bardzo imponująco po przeprowadzonej ostatnimi laty częściowej restauracji.Nie wyobrażam sobie nakładu pracy konserwatorów sztuki. Czuję się wręcz oszołomiona po lekturze krótkiego artykułu http://www.getty.edu/conservation/science/omwp/omwp_images.html Zobaczcie, jaka armia ludzi i pomocy mocno naukowych została zaangażowana w walkę o zachowanie dzieła! A to przecież tylko zajawka tego, co się dzieje podczas odnawiania szacownych zabytków.

Trudno mi pisać o dziele, którego najmocniejszym środkiem jest wszak obraz i wszystko, co z nim związane: kolor, forma, kompozycja itd. No bo jak opowiedzieć, że z trudem dostrzegłam sylwetkę diabła nad opętaną dziewczyną z historii Św. Szczepana? Że taki mały, złośliwie brązowy, niemal przezroczysty? Że duch?
http://uploads8.wikipaintings.org/images/filippo-lippi/disputation-in-the-synagogue-1465.jpg
A może opisać ciarki, które przechodziły po mnie, gdy patrzyłam na ślady użytej złotej tempery, z wiekiem utlenionej i zamienionej w absolutną czerń? W imieniu artysty wydałam jęk, że wszystko, co miało być kunsztownie złote, zdobienia brzegów szat, aureole, spostponował czas we współpracy z powietrzem.

2 komentarze:

  1. Mnie trochę zdziwiły te czarne zdobienia, gdy je widziałam w Prato, ponieważ nikt nam nie wyjaśnił, że kiedyś były (i powinny być) złote. Dzięki za wyjaśnienie! Jednak choć czarne zdobienia były dla mnie dziwne, jednak zachwyciłam się ich precyzją, pięknem, kunsztem! Widać to też trochę na zamieszczonym przez Ciebie zdjęciu, jednak na żywo freski budzą prawdziwy zachwyt.

    PS. Trafiłam tu ze współczesności, dzięki linkowi, który zamieściłaś we wczorajszym wpisie o wizycie w Prato:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha! Ja się chyba dowiedziałam o tych złoceniach z nagrania, bo wypożyczyliśmy wtedy słuchawki.

    OdpowiedzUsuń