sobota, 28 lipca 2012

JAK TO Z PLANAMI BYWA

A plan był dość prosty - w niedzielę odebrać Monikę z lotniska i pojechać na piknik do Giaccherino. Tylko kto urządza piknik, gdy wiatr wydmuchuje każdą najmniejszą myśleńkę? Rozwiązanie przyniosło dość surrealistyczny efekt wizualny.
Owszem, było Giaccherino, ale nie park i plac pod piniami, lecz olbrzymia sala weselna.
Do tego dołączyli zupełnie niespodziewani goście w postaci moich czytelników. Akurat już wychodziliśmy z domu, więc przygarnęliśmy krakowskie duszyczki i wspólnie urządziliśmy sobie biesiadę. Na szczęście miałam upieczone nogi kurczaka w dużej nadwyżce, a dodatki zawsze jakieś się znajdą :) Raczyliśmy się nie tylko jedzeniem, ale i wspólnymi opowieściami, wśród których koronę zwycięzcy trzeba przydzielić tym astronomicznym. Dosłownie astronomicznym, bo nasi goście okazali się być astronomami, z których jeden czynnie uprawia wyuczoną dziedzinę w obserwatorium. Słuchałam wieści z wszechświata z otwartymi ustami i zapominałam o obowiązkach gospodyni. 
Nie można zasiąść w Giachcerino i nie pokazać potem gościom jego wnętrz. Tym niespodziewanym musiałam urządzić zwiedzanie w pigułce, bo przed nimi była długa droga powrotna do kraju. A potem wraz z Moniką zaglądałyśmy w zakamarki dawnej świetności klasztoru.
Giaccherino jest moim zapatrzeniem, mogłabym w nim przesiadywać godzinami, patrzeć na okna, przez okna. 



Kluczyć po korytarzach, bawić się przenikaniem planów.
I wcale nie muszę odkrywać ciągle czegoś nowego, wszak dobre rzeczy się nie nudzą.
Lubię mechanizm zegara i jego piękną tarczę po drugie stronie ściany.
Lubię niebo nad Giaccherino.
Lubię freski.

Upały kotwiczą mnie w domu, więc zaraz siadam do następnego wpisu.

6 komentarzy:

  1. pięknie, piknik nie tak ważne gdzie, ale z kim ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja bym jednak obstawał przy wersji nie ważne z kim, ważne gdzie (szczególnie po tych fotkach)
      Bajka

      Usuń
  2. No oczywiście,że najważniejsze z kim. A tym razem był również ze mną -choć sama w to nie wierzę, zwłaszcza ,że juz jestem w moim polskim ogrodzie i pisze ten wpis z pod orzecha:)
    Giaccherino urzekło mnie przepięknym podwórkiem zapomnianym przez Boga i ludzi , gdzie w gąszczu hortensji ukrył się zapomniany krzyż- czyjś grób? A wokół niego fioletowe kwiaty wielkości piłki lekarskiej - niezapomniany widok.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku,jak pięknie!Bosko.
    Kocham takie widoki.
    Ściskam serdecznie:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wakacyjnych spotkań czar...
    Uściski, buziulce i wiele, wiele niezapomnianych wrażeń...

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam zaległe posty i tęsknie za Italią, ale już niedługo tam zawitam, choć jeszcze nie na długo. Twoje wpisy są dla mnie nieocenionym pomostem łączącym mnie z Italią. Dziękuję.Bożena

    OdpowiedzUsuń