wtorek, 24 stycznia 2017

ZAWIESZENIE

Chwilę zawiesiłam się z  pisaniem. Gnałam z przygotowaniem pokoju na pierwszy noclegowy pobyt gościa, którym jest moja przyjaciółka Monika. Najpierw więc pracowałam nad pokojem dla niej, a teraz cieszymy się wspólnymi dniami.
Nie zdołałam napisać zaległych artykułów, ale za to dzisiaj wrzucę zupełną świeżynkę.
W ramach poznawania miejsca, w którym mieszkam, wyruszyłyśmy najpierw do Rezerwatu Przyrody, do którego nie dotarłyśmy, bo na drodze stanął nam, a raczej kołom samochodu, śnieg. 
Pocieszyłyśmy się spacerem w kierunku Diabelskiego Kamienia, który to kamień diabeł ogonem przykrył i nie dał nam go znaleźć. Może powinnyśmy iść jeszcze dalej uroczyskową drogą? Lecz wiatr zdmuchiwał nam wszelkie odruchy woli. Na szczęście, chociaż śniegu tam nie było.


Chwilę wytchnęłyśmy i po obiedzie zaczęłyśmy podziwiać Tobbianę. 
Obydwie piałyśmy nad zaułkami, nad niezwykłą zwyczajnością miejsca. Migawki w aparatach rozgrzewały się do czerwoności, a i my czasami też nabierałyśmy rumieńców, gdy jakaś uliczka wiodła nas stromo w górę. Już nie mogę doczekać się wersji wiosennej Tobbiany. 
Zadziwiło mnie zadbanie niektórych domów, niesamowicie wymuskane, wychuchane; a zaraz obok nich zupełne rudery, równie urocze, jak "pieszczochy".



































Czasami dołączało do nas zimowo puchate towarzystwo, bywało, że o dziwnych bardzo oczach.



fot. Monika Zawadzka

Zastanawiałam się, czy spotkam kogoś, kogo już znam, gdy nagle usłyszałam głos starszego pana pytający o to, czy nam się podoba. Pan rozpoznał mnie z kościoła, zaprosił do środka domu po rodzicach. Z zewnątrz niby zwyczajny dom, a wewnątrz niezwykła klatka schodowa. 


Więcej nie mogłyśmy zobaczyć bo właściciel nie miał przy sobie kluczy do innych pomieszczeń, a brak prądu nie pomagał nam wielce. Historia budynku sięga co najmniej XVII wieku, był domem, i owszem, ale ... klasztornym.
O świetle telefonu komórkowego zobaczyłyśmy jeszcze piwniczkę, różne stare sprzęty, wino w gąsiorach i butlach, piec chlebowy.

fot. Monika Zawadzka

fot. Monika Zawadzka

fot. Monika Zawadzka

fot. Monika Zawadzka

Potem jeszcze zwiedziłyśmy warzywnik, w którym wschodzi już groszek i bób! Straszy zimowa czarna kapusta (straszy mnie, bo nadal nie jestem do niej przekonana).
fot. Monika Zawadzka

fot. Monika Zawadzka

Pan przykrywa małe roślinki, których widok zaskoczył mnie i uzmysłowił, kiedy to powinnam zacząć  myśleć o zasiewach. Na razie "tylko" nie mam grządek, ale na przyszły rok, będę już mądrzejsza o ten spacer.
Na koniec dostałam w podarunku fiasco wina :) Dalszy spacer cały czas musiałam dzielić uwagę pomiędzy obiektywem a cennym (i dobrym, już wiem) prezentem.
fot. Monika Zawadzka

33 komentarze:

  1. Naprawdę czarowne miejsce. Małe zaułki wspinające i opadajace malowniczo.Cud !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałaś, jakie babcinki tam przychodzą na Mszę, znikąd im się ta kondycja nie wzięła :)

      Usuń
  2. I co ja biedna mam zrobić, kiedy serce wyrywa się do Włoch.... Mieszkanie tam to nie sam lukier, inaczej jest patrzeć okiem turysty, inaczej być na co dzień. Ale kocham ten kraj. Na razie zostaja ksiażki i patrzenie na te miejsca Pani oczami. Grazie per questa passeggiata e per le foto dei luoghi pieni di fascino :-))) PS. Czytam teraz 2008 rok :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, bywa różnie, ale ja wolę z tego "różnie" wybierać pozytywy. Ciągle gratuluję wytrwałości w lekturze, staram się odpowiadać i na tamte komentarze :) Tanti saluti da Tobbiana :)

      Usuń
  3. Właśnie mi uświadomiłaś w jakim ja parszywym klimacie mieszkam. Zasiewy tylko na parapecie a i nawet te niewskazane przy takich brakach słońca.Zazdroszczę jak nie wiem co.Mogłabym w tym domu klasztornym zamieszkać na ten przykład. Wszędzie pod górkę ale to i dobrze. Kondycję się wyrabia.Pozdrowienia dla Moniki również.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj! Tak! Kondycja jest podstawą tutejszych babcinek. Wiesz, ja sama dopiero po spotkaniu tego pana zorientowałam się, że za późno brałam się tutaj za warzywnik. A w tym roku. Muszę to nadrobić, tylko na razie nie mam kiedy :) Monika też pozdrawia. Już wróciła do Polski.

      Usuń
  4. Faktycznie niezwykle piekno zwyklego miasteczka...
    Widze Malgosiu kilka kapliczek wyraznie czekajacych na Twoje pedzle ;-)
    Pozdrawiam
    A

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę się "wcinać" w zakres działań Pro Loco, które odnowiło już tutaj niejedną kapliczkę. Ta fatalnie pomalowana ("odnowiona") jest na prywatnej posesji, więc wszystko zależy od woli właścicieli, ale przyznam, że serce mi się rwało, by troszkę poprawić :)

      Usuń
  5. Napatrzec się nie mogę! Co to jest to jedno krotkie życie - z niczym nie można nadązyć! Jak juz , juz od biedy mozna by bylo zamieszkac w tak pięknym miejscu - to robi się zbyt pożno. Ale , bardzo sie cieszę ,że mogę to CALE piękno zobaczyc dzięki Pani , Pni Malgosiu.Pozdrawiam serdecznie. Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że moja radość jest podzielna, że widać to naturalne piękno Tobbiany. Tak blisko niej mieszkałam, a nie znałam jej w ogóle. Serdeczności!

      Usuń
  6. Niesamowite miejsca! sporo asfaltu, mnie kamieni. Latem pewnie będzie inaczej i równie pięknie! Dobrze tak odkrywać zakamarki a zaprezentowany fragment domostwa robi wrażenie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asfalt tylko tam, gdzie pozwolili. Ja się nie dziwię ludziom, że wolą asfalt, do niektórych domów po prostu nie da się dojechać, a żyć trzeba, nieprawdaż? Mówiła mi jedna pani, że stare kamienne drogi nie zostaną zaasfaltowane, a dla mieszkańców to utrapienie. Dla nas bardzo urocze utrapienie.

      Usuń
  7. W takim razie zapraszam do mnie na cavolo nero ! rozkochałam siebie i całą rodzinę w tym warzywie !!!
    A ja tam samochodem się zapuściłam w te uliczki :))) Piękna !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. GPS ma jakąś zmowę z Tobbianą, która chce być podziwiana i dlatego wywodzi ludzi nie tyle w pole, co w uliczki :) Z cavolo chyba jeszcze nie w tym sezonie, ale może kiedyś się pokochamy :)

      Usuń
  8. 1)Malgosiu, te drzewa w rezerwacie przyrody maja oczy!
    2)Kocury tobbianskie przeslicznej urody.
    3)Te pomidory pod sufitem to z jesiennych zbiorow?
    4)Pol godziny spaceru po Tobbianie = godzina w fitness studio.
    5)Aniol dolecial, dziekuje, wyslalam maila.
    Pozdrawiam Malgosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, niektóre miały fantastyczne formy. O pomidory nie zapytałam pana, wyglądały niezwykle świeżo, ale nie mogły teraz urosnąć, muszą być z byłej jesieni. Dopytam kiedyś! Anioł i ja cieszymy się, że zamieszkał u Ciebie :)

      Usuń
  9. Tak,tak Małgosiu,w tej krainie wegetacja już w styczniu.Dzięki Twoim gościom poznam Tobbianę z każdym jej zakamarkiem.Jest cudnie.Co do sierściaków,no muszę:1.gdyby wzrok mógł zabijać2.zdziwienie3.zezowate zdziwienie.Masz to oko do kadrów,oj masz{zresztą żadne moje odkrycie}Pozdrawiam i ściskam Roksana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, kociaki zawojowały nasz spacer. A detale same pchały się w obiektywy.

      Usuń
  10. Ta pogoda na zdjeciach, te kwitnace kwiatki - to teraz? w styczniu?
    O matko - po ogladnieciu - i zerknieciu za wlasne okno - depresja murowana!

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam! Dziesiąta moja zima i też ciągle dziwię się kwiatom w zimie. I tak Was potraktowałam ulgowo :)

      Usuń
  11. Coraz bardziej mi się ta Tobbiana podoba. Aż żal, że nie w tym roku.. :(.
    I - jak to miło czytać, ze tam już wiosna coraz bliżej, bo to oznacza, że i do nas w końcu zawita. O śniegu starałam się czytać z nieuwagą :).
    A Tobie i Monice życzę, byście spędziły ten wspólny czas jak najwspanialej, najpiękniej i - najpyszniej :).
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może wysłać Ci trochę wiosny? Tylko niech znajdę takiego kuriera :)

      Usuń
  12. Pani Małgosiu, pomimo że to połowa stycznia, na zdjęciach czuć już zapowiedź wiosny - aż miło popatrzeć :) Koty, jak to koty... cudowne <3

    Pozdrawiam ciepło,
    Małgosia z Carrary

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zaczyna pachnieć wiosną, po najzimniejszej zimie w ciągu moich 10 tutaj lat.

      Usuń
  13. Tobie i Twojemu gościowi aparaty rozgrzały się do czerwoności,a mi serce podczas wspaniałego spaceru.A.P.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ta pogoda na zdjeciach,te kwitnace kwiatki-to teraz?w styczniu? O matko-po oglodnieciu-i zerknieciu za własne okno-depresja murowana!Dominika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę nie dołować, mam na to sposób: kupić nawet malusieńką doniczkę z cebulką krokusa, hiacynta :) Świetnie przyśpiesza i pozwala przetrwać zimowe dni :)

      Usuń
  15. Cudownie tam! U nas w Polsce zimnoooo :(((((

    OdpowiedzUsuń
  16. niezwykle urodziwe te robocze ubranka na sznurku :)

    I Madonna w kaktusie też na dłużej przyciągnęła mój wzrok :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Na kogoś o takim spojrzeniu, jak kot nr 1, moja teściowa Hanka mówiła: "złopatrza" :) Śliczne słówko, jak nic kresowe, bo jej mama stamtąd.
    Pozdrawiam, A.

    OdpowiedzUsuń