Najczęściej w ciemno można wspinać się na jakieś wzgórze toskańskie, na którym widać zabudowania, bo absolutna większość położonych tak miejscowości ma swoje korzenie w średniowieczu i dotąd zachowała wiele uroku. Bywają miasteczka wymuskane, bywają zaniedbane, bywają, niestety, zbyt unowocześnione. Trzeba to sprawdzić osobiście, bo oczywiste jest też to, że żadne fotografie nie pokażą całej złożoności takich miejsc, zmiany wysokości, przejść i zaułków.
Dojechaliśmy na parking od strony cmentarza i szczęściem (jak zwykle, anioły czuwały) znaleźliśmy na nim miejsce.
Za plecami zostały wielkie przestrzenie, na bliższym planie Pieve żeglująca nad cmentarzem, a w tle dwa kominy zgrzytające swoimi pionami po morzu odciągające uwagę od trójkątnych żagli daleko za nimi.
Nie wchodziłam już do kościoła w samym centrum. Nic nie mogło się równać z Pieve leżącą nieopodal.
Znowu obudziło się we mnie małe dziecko, chciało wrócić do zabaw w chowanego i podchody.
Czułam, że chodzę śladami Chirico. Światło załamujące się na budynkach, czy uproszczenie kadru wciągały mnie w nierealny świat malarza.
W większość zaułków zapuszczałam tylko wzrok, bo chciałam dotrzeć do fortecy na samym szczycie.
Wyjeżdżałam z niedosytem, nadając Campiglii określenie miasteczka z medalionami.
Uzbierałam kilka oznaczeń ulic lub domów zasłużonych mieszkańców. Ależ dobry pomysł!
W tytule są uwodzicielki, bo to jeszcze nie koniec nadmorskiej wyprawy, wraz z rodziną kuzynki pryncypała wybraliśmy się na kolację do Piombino.
Byłam tak zajęta towarzystwem, że nie pamiętam absolutnie nazwy lokalu i tego, co jadłam. Za to pod powiekami zamknęłam wakacyjne wieczorne Piombino, a właściwie nadmorski deptak.
Campiglia Marittima mi ha tentato per lungo tempo. Ho fatto due prove di raggiungerla. Una volta durante il viaggio con Don Cristoforo, però mancava il tempo, altra volta ero da sola per un lungo viaggio e mi è finita la forza per visitarla. Della terza volta posso qualcosa scrivervi, ma ancora una volta il tempo è esaurito prima dell’incontro con la cugina di Don Cristoforo.
Spesso al buio, si può salire su qualche collina Toscana, dove ci sono gli edifici, la maggioranza assoluta dei villaggi situati in questo modo ha sue radici nel Medioevo e sempre ha mantenuto stupendo fascino. Le città toscane tendono a essere ben tenute, a volte trascurate, a volte, purtroppo, troppo moderne. Meglio vederle di persona, perché è evidente che nessuna fotografia mostra tutta la complessità di questi luoghi, le differenze dell’altezza, salite e discese, stretti passaggi e vicoli.
Il panorama della Campiglia potevate vedere nel precedente articolo di Pieve di Giovanni. Oggi faremo la passeggiata guardando nei occhi della citta.
Siamo arrivati dal cimitero e con la fortuna (come al solito, gli angeli sempre mi badano) abbiamo trovato ultimo posto libero per la macchina.
La porta per centro storico sembra essere il collo stretto che divide due mondi.
Dietro ci sono grandi spazi: nel prossimità della Pieve come il veliero sopra cimitero, e in fondo due altissimi camini che con la bruttezza vogliono essere più importanti dalle vele triangolari dietro di loro.
Quando si passa la porta, davanti a noi c’è l'arrampicata, ci sono passaggi, archi, piazzette. Non sono entrata nella chiesa del centro. Niente si può confrontare con la Pieve, situata nelle vicinanze.
Ancora una volta ho risvegliato in me una bambina piccola, volevo tornare a giocare a nascondino, e altro gioco molto popolare in Polonia.
Sentivo che camminavo sulle tracce di Chirico. La luce che si rompe sugli angoli delle case, tante semplificazioni mi ha avvicinato al mondo irreale del pittore.
Nella maggior parte dei vicoli solo guardavo, non entravo li, perché volevo raggiungere la fortezza in cima. Camminata si è finita ai suoi piedi, però era necessario andare oltre.
Ho lasciato Campiglia con insoddisfazione, so che devo tornarla, ricordando bellissimo paese con medaglioni. Ho scattato le foto con alcune tavole lungo le strade di Campiglia. Ci sono dipinte le persone famose in tutta Italia o solo in questo paese. Che buona idea!
Ero così occupata con nostra compagnia che assolutamente non ricordo il nome di ristorante e quello che ho mangiato. Sotto le palpebre ho chiuso la serata festiva a Piombino, precisamente lungomare a Piombino.
La passeggiata lenta, il momento su una panchina sotto una piccola lanterna marinara, soave cantante di jazz, atmosfera delle vacanze, tutto mi ha suscitato la curiosità del paese alla luce del giorno.
Za każdym razem, będąc w podobnych miejscach zadziwia mnie fakt, że w tych zaułkach, na placykach mieszkają ludzie, toczy się normalne życie, a to przecież sprawia wrażenie jakiejś nierealnej, pięknej scenografii, zawieszonej w czasie...
OdpowiedzUsuńMam takie odczucie patrząc też w dolinę, nad którą mieszkam. Zwłaszcza wieczorem, gdy mienią się światełka domostw. Wszędzie ludzie z całym ich życiem.
UsuńDzień dobry zakochałam się w tych zapiskach. czytam wszystko od początku
OdpowiedzUsuńjak najlepszą książkę i to wielowymiarową bo i życie i sztuka ,historia...
Coś pięknego.Pozdrawiam Anita
Dzień dobry, jest mi niezmiernie miło :) Proszę się rozgościć, w Toskanii tyle piękna, że mam nadzieję jeszcze długo się nim dzielić :)
Usuń